Od lat straszy się nas dwutlenkiem węgla jako czynnikiem mającym doprowadzić do zagłady planety. Od pewnego czasu jako większe zło przedstawia się metan.
Od jakiegoś czasu coraz więcej słyszę i czytam, że to jednak nie dwutlenek węgla jest taki zabójczy dla klimatu planety. Okazuje się, że to metan jest znacznie gorszy. Jest ponoć kilkadziesiąt razy silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla. Piszę kilkadziesiąt, bo autorzy mrocznych prognoz nie są zgodni co do tego ile razy metan jest silniejszym gazem cieplarnianym od dwutlenku węgla.
O metanie, Jerzym Sorosu i o polskim Ministerstwie Edukacji straszącym metanem pisałem już uprzednio w poście "Czy dwutlenek węgla wytworzony przez ludzi podniesie poziom oceanów?".
Zobaczmy, co w tej sprawie ma do powiedzenia Światowe Forum Ekonomiczne (WEF). W artykule "Tackling methane levels is the quickest way to slow climate change, say scientists" z dnia 25 sierpnia 2021 roku możemy na wstępie przeczytać takie informacje:
"Metan stwarza ponad 80-krotnie większe zagrożenie globalnym ociepleniem niż CO2 w okresie 20 lat.
Jednak emisja metanu pozostaje w atmosferze przez stosunkowo krótki czas, zanim ulegnie degradacji.
Naukowcy zajmujący się klimatem twierdzą, że obniżenie poziomu metanu będzie odczuwalne szybciej niż redukcja CO2, co pomoże osiągnąć zero netto do 2050 r."
Jeżeli metan jest w atmosferze krótki czas, to jaki jest problem? Ale dalej następują wyjaśnienia:
"Metan jest bardzo skuteczny w ogrzewaniu planety; chociaż jest mniej obfity, zawiera ponad 80-krotnie większy potencjał globalnego ocieplenia niż CO2 w okresie 20 lat. Ale emisje metanu pozostają w atmosferze przez stosunkowo krótki czas – około 12 lat w porównaniu z wiekami dwutlenku węgla – zanim ulegną degradacji, więc wysiłki zmierzające do obniżenia poziomu metanu będą odczuwalne szybciej niż w przypadku CO2."
I ważna uwaga z tego artykułu:
"Pomiar poziomu metanu w atmosferze planety nie jest nauką ścisłą, ale badania pokazują, że poziom szybko rośnie."
To ostatnie zdanie jest chyba kluczowe w spekulacjach na temat katastrofalnego wpływu metanu na klimat. To, że Światowe Forum Ekonomiczne manipuluje danymi może świadczyć fakt, że pisząc o destrukcyjnym wpływie metanu na atmosferę, w powyższym artykule, jako ilustrację, podaje zmiany zawartości dwutlenku węgla w atmosferze, a nie metanu. Pokazuję to na obrazku poniżej zaczerpniętym z powyższej publikacji.
Według Wikipedii zawartość metanu w atmosferze jest:
"W 2019 roku średni poziom metanu wyniósł 1874,7 ppb"
Skrót ppb oznacza liczbę cząstek metanu w miliardzie cząstek powietrza, natomiast ppm - w milionie (parts per million - jak na powyższym rysunku). Z gruba licząc dwutlenku węgla jest w atmosferze około 400 ppm, co odpowiada około 0,04% (dane z Wikipedii), a metanu niecałe 2 ppm. Czyli cząstek metanu w atmosferze jest 200 razy mniej niż dwutlenku węgla. Proporcja procentowa będzie wyglądać dla globalistów jeszcze mniej korzystnie, bo masa atomowa dwutlenku węgla to 44, a metanu 16. Łatwo policzyć, że wagowo dwutlenku węgla jest 550 razy więcej niż metanu w atmosferze. Ale powróćmy do liczby cząstek w milionie. Metan jest 80 razy silniejszym gazem cieplarnianym, ale jest go 200 razy mniej, czyli i tak 2,5 raza słabiej wpływa na globalne ocieplenie niż dwutlenek węgla.
Czytajmy dalej, co nam WEF serwuje:
"Według National Oceanic & Atmospheric Administration (NOAA) miesięczny średni poziom metanu wzrósł o około 6% od 2000 r., a rok 2020 przyniósł największy roczny wzrost metanu atmosferycznego od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1983 r.
Podczas gdy około dwie piąte emisji metanu występuje w sposób naturalny, pozostałe 60% jest wynikiem działalności człowieka."
Pomiary rozpoczęto w 1983 roku. Znaczy to, że nie dysponujemy wiarygodnymi danymi z roku 1951 albo 1923, czy może z 1826. Z tych lat mamy tylko jakieś dane szacunkowe.
W artykule zostało zamieszczone ładne zestawienie pokazujące co najwięcej emituje metanu. Prezentuję je poniżej.
Z rysunku wynika, że najwięcej metanu produkują mokradła. Drugie z naturalnych źródeł metanu to są "inne". Nie bardzo mi się chce wierzyć, żeby "inne" źródła metanu były tak mało wydajne. Do innych źródeł metanu z pewnością można zaliczyć wulkany czy klatraty metanu, o których nawet polskie Ministerstwo Edukacji i Nauki wspomina:
"Metan z hydratów w sposób naturalny uwalnia się do atmosfery cały czas, gdyż część hydratów ulega rozpadowi; jednocześnie powstają nowe."
Cały czas czynne wulkany są na dnie oceanów, jak na przykład w pacyficznym pierścieniu ognia czy pod lodami Antarktydy.
Na drugim miejscu wymienia się rolnictwo. Ale przecież części roślin gniją nie tylko na polach czy w sadach, ale i w lasach, na łąkach, w morzach i jeziorach. Nie tylko zwierzęta gospodarskie produkują metan, ale również sarny, antylopy, nosorożce, bizony, hipopotamy, żubry, wieloryby i inne.
Ale spójrzmy, co dalej jest napisane w analizowanym artykule:
"Rolnictwo jest głównym źródłem metanu wywołanego przez człowieka, który odpowiada za około jedną czwartą całkowitych emisji. Bydło i inne zwierzęta hodowlane hodowane dla światowego przemysłu mięsnego emitują około 145 MT rocznie, ze względu na reakcję chemiczną w żołądkach, gdy rozkładają rośliny.
Sektor energetyczny zajmuje drugie miejsce, a węgiel, ropa naftowa, gaz i biomasa stanowią około 134 MT w 2020 r. Wycieki metanu są często wynikiem źle zarządzanych instalacji naftowych i gazowych, które opierają się na przestarzałej i nieefektywnej infrastrukturze."
Pamiętam, że jeszcze niedawno gaz ziemny był jak najbardziej ekologicznym paliwem, a teraz okazuje się, że jednak nie.
Powyższy artykuł był z roku 2021. Artykuł Routersa z 21 sierpnia 2020 roku nie jest jeszcze tak alarmistyczny, ale pokazuje czym należy się zająć w Unii Europejskiej:
"Długo oczekiwany plan Unii Europejskiej ograniczenia emisji silnego gazu cieplarnianego metanu nie nałoży wiążących norm na gaz ziemny sprzedawany w bloku, zgodnie z projektem, do którego dotarł Reuters.
Metan jest prawie 90 razy silniejszy niż CO2 w ciągu pierwszych 20 lat swojego istnienia w atmosferze i jest emitowany z nieszczelnych rurociągów i infrastruktury oraz często jest spalany na polach naftowych i gazowych. Jest również produkowany w rolnictwie."
Tam było 80 razy, tu jest 90 razy, tam było 12 lat, tu jest 20 lat. Chyba jeszcze nie ma uzgodnień ile czasu metan jest w atmosferze i ile razy jest silniejszy od dwutlenku węgla jako gaz cieplarniany.
Ale powróćmy do artykułu:
"Projekt strategii metanu UE, który ma zostać opublikowany przez Komisję Europejską w przyszłym miesiącu, nie proponuje dalszych norm emisji metanu, ale zobowiązuje się do ich "zbadania", bez ustalania daty.
Zamiast tego w przyszłym roku zaproponuje przepisy wymagające od firm naftowych i gazowych lepszego monitorowania i raportowania emisji metanu oraz naprawiania wycieków.
Następnie do 2025 r. organ wykonawczy UE rozważy normy, aby powstrzymać przemysł przed uwalnianiem i spalaniem metanu, czyli praktykami, które uwalniają gaz do atmosfery lub celowo go spalają."
Widać coś urzędnicy unijni ociągali się i kręcili, więc ktoś się zdenerwował i wysadził w powietrze gazociąg Nord Stream w zeszłym roku.
I na polskich portalach pojawiają się materiały straszące metanem. Portal smoglab.pl w artykule z 11 lutego 2022 roku alarmuje:
"Metan to drugi po dwutlenku węgla najważniejszy gaz cieplarniany. Według najnowszych danych stężenie metanu w atmosferze szybko rośnie. W zeszłym roku przekroczyło 1900 ppb (części na miliard) i jest dziś prawie trzy razy wyższe niż przed rewolucją przemysłową. Wieści te są bardzo niepokojące. Tak duża ilość metanu w ziemskiej atmosferze ma bardzo silny wpływ na ocieplenie klimatu.'
A skąd autor wie jak to było przed erą przemysłową, jeśli, jak już wiemy z wcześniejszego artykułu, regularne pomiary stężenia metanu w atmosferze rozpoczęto dopiero w roku 1983?
Ale czytajmy dalej:
"Jednak około roku 2007 stężenie CH4 w atmosferze zaczęło gwałtownie rosnąć – szczególnie szybko w ciągu ostatnich kilku lat. Nie jest do końca jasne, dlaczego tak się dzieje i jakie procesy odgrywają tu największą rolę.
Wiemy za to, że jest się czym martwić. Tak duża ilość metanu w atmosferze stanowi bardzo poważne zagrożenie dla naszych wysiłków utrzymania globalnego ocieplenia poniżej 1.5–2°C."
Nie wiadomo dlaczego ilość metanu w atmosferze wzrasta, ale wiadomo, że trzeba się martwić.
Dalej w artykule wymieniane są źródła metanu:
"Te pierwsze to na przykład gleba, mokradła i jeziora, w których zachodzi beztlenowy rozkład materii organicznej. A także pożary lasów lub innej roślinności (szerzej: niepełne spalanie biomasy).
Te drugie to choćby wysypiska odpadów, uprawa ryżu i hodowla przeżuwaczy: krów, kóz i owiec.
To właśnie dlatego wołowina jest bardziej obciążająca dla klimatu niż wieprzowina lub drób, co warto uwzględnić w swojej diecie. Z tego samego powodu warto też ograniczyć ilość nabiału.
Bardzo ważnym źródłem emisji metanu jest też wydobycie paliw kopalnych: ropy naftowej i gazu ziemnego (który składa się głównie właśnie z metanu), a także węgla – szczególnie węgla kamiennego z kopalń głębinowych."
Widzimy już dlaczego przestaliśmy kupować gaz i ropę od Putina. To nie jakaś solidarność z Ukrainą, tylko nakazy globalistów, aby zmniejszyć zużycie metanu. Tak samo rejestracja kur nie jest przypadkowa. Kiedyś słuchałem coś na rosyjskim Youtube o czasach Chruszczowa. I Chruszczow, żeby zlikwidować przydomowe gospodarstwa, opodatkował wszystkie kury i drzewa owocowe. Oczywiście skutkiem było zabicie wszystkich kur i wycięcie drzew owocowych. Myślę, że polskie władze idą tym tropem.
Dalej autor artykułu uczciwie przyznaje:
"Naukowcy szacują, że za około 85% wzrostu emisji metanu jaki nastąpił od roku 2007 odpowiadają mikroorganizmy, rozkładające materię organiczną. Reszta zaś jest kwestią wydobycia paliw kopalnych.
Uwaga – chodzi o udział we wzroście emisji od roku 2007, a nie w całkowitej emisji."
Znaczy, że chodzi o procentowy wzrost we wzroście. Czyli pozostałe 15% wzrostu we wzroście, to np. energetyka, wydobycie węglowodorów, śmieci, wulkany i inne pozostałe.
I dalej czytamy:
"Wciąż nie wiadomo jednak, w jakim stopniu „winne” są tu bakterie i inne mikroorganizmy w naturalnych ekosystemach (na przykład bagnach), na ile mikroorganizmy żyjące na wysypiskach, a na ile te znajdujące się w żołądkach hodowanych przez nas krów czy owiec."
Autor nie wspomina o przeżuwaczach dziko żyjących, a one też produkują metan i jest ich niemało. Nie wiadomo, co powoduje wzrost metanu w atmosferze, ale Nowa Zelandia już planuje podatek od krów i owiec. Jak podaje portal swiatoze.pl:
"James Shaw, nowozelandzki minister ds. klimatu, ogłosił plan redukcji gazów cieplarnianych w rolnictwie. Kraj chce wprowadzić system opłat od śladu węglowego hodowlanych zwierząt. Podatek od emisji metanu krów i owiec ma wejść w życie w 2025 roku. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść w grudniu tego roku.
Obowiązek zapłaty będzie dotyczył hodowców krów i owiec. Możliwe będzie zmniejszenie podatku w przypadku rolników, którzy wykorzystują dodatki do pasz obniżające emisje metanu w trakcie procesów trawiennych zwierząt. "
Postraszyliśmy się trochę wzrostem CO2 i metanu, a teraz zastanówmy się nad pewnymi faktami. Niby ppm-y CO2 i ppb-y metanu rosną. Ale to są wielkości względne. A co by było, gdyby inny gaz znikał który jest liczony jako reszta? Na przykład tlen, bo się go więcej spala, albo azot, bo jest go więcej w glebie? Załóżmy, że mamy 2 ppm metanu i zniknęło 1000 cząstek tlenu i azotu z miliona, czyli zostało 999 000 cząstek. Wtedy mamy prostą proporcję:
999 000 - 2
1 000 000 - x
Czyli otrzymujemy iloraz
(2 x 1 000 000 )/ 999 000 = 2,002
Po prostym przeliczeniu otrzymujemy, że ubytek 1000 cząstek spowodował względny przyrost liczby cząstek metanu o 0,002 ppm. Niby niewiele, ale zawsze.
A teraz przyjrzyjmy się bliżej metanowi i dwutlenkowi węgla i ich wpływie na środowisko.
Jakie informacje przekazuje nam Wikipedia na temat metanu?
"Metan, CH4 – organiczny związek chemiczny, najprostszy węglowodór nasycony (alkan). W temperaturze pokojowej jest bezwonnym i bezbarwnym gazem. Jest stosowany jako gaz opałowy i surowiec do syntezy wielu innych związków organicznych."
Cząsteczka ma budowę, jak na poniższym rysunku zaczerpniętym z Wikipedii.
Dalej Wikipedia informuje o metanie:
"Metan został odkryty i wyizolowany przez Alessandro Voltę w latach 1776–1778, gdy badał gaz z mokradeł nad jeziorem Maggiore. Powstaje on w przyrodzie w wyniku beztlenowego rozkładu szczątków roślinnych (np. na bagnach), tworząc tzw. gaz błotny. Stanowi też główny składnik gazu kopalnianego i gazu ziemnego (zwykle ≥90%). Głównym źródłem metanu jest gaz ziemny i pokłady węgla (Główny Instytut Górnictwa wskazuje na możliwe zasoby geologiczne metanu w pokładach węgla w Polsce na poziomie 250 mld m3). Często występuje w towarzystwie innych węglowodorów, sporadycznie w towarzystwie helu i azotu."
"W 2019 roku średni poziom metanu wyniósł 1874,7 ppb. Poziom ten jest ponad dwa razy wyższy niż zmierzony kiedykolwiek w ciągu ostatnich 400 000 lat. Historyczne stężenia metanu w ziemskiej atmosferze znajdowały się w przedziale od 300 do 800 ppb"
I teraz skąd wiadomo, że obecnie metanu w atmosferze jest ponad dwa razy większy? Ani chybi z rdzeni lodowych, bo regularne pomiary metanu, jak już czytaliśmy wcześniej, rozpoczęto w roku 1983. I tu rodzą się pewne wątpliwości. Może rdzeń został pobrany z miejsca, gdzie lokalnie było mniej metanu niż gdzie indziej. Metan jest bardzo lotny, więc mógł uciec przez mikropęknięcia w rdzeniu lodowym, zanim ten został poddany badaniom.
Dalej Wikipedia podaje ciekawy fakt:
"Metan jest gazem cieplarnianym, którego potencjał cieplarniany jest 72-krotnie większy niż dwutlenku węgla (w skali 20 lat) lub 25 (w skali 100 lat)"
Było 90 razy, było 80 razy, tu jest 72 razy w skali 20 lat i 25 w skali 100 lat. Widać jeszcze wielkości nie zostały uzgodnione.
Metan produkowany jest na drodze abiotycznej, czyli żywe organizmy nie mają wpływu na tworzenie się metanu i biologicznej. Jest również syntezowany przemysłowo.
Teraz przyjrzyjmy się się powstawaniu metanu na drodze biologicznej, bo zdaje się, że do eliminacji tej drogi właśnie przymierzają się globaliści likwidując hodowlę zwierząt podatkami, różnymi psedoepidemiami typu świńska grypa, afrykański pomór świń itp.
Metan w przyrodzie produkują drobnoustroje zwane archeonami. Przekształcają one dwutlenek węgla i wodór w metan. Czyli spełniają użyteczną rolę usuwając dwutlenek węgla z atmosfery. Portal cng-lng.pl tak je charakteryzuje:
"Niektóre mikroorganizmy wiążące azot zawierają enzym do równoczesnej produkcji amoniaku i metanu. Dzięki bakteriom wiążącym azot pochodzący z atmosfery gaz zmienia się w postać zdatną do wykorzystania przez rośliny i zwierzęta. Naukowcy twierdzą, że około 10% mikroorganizmów wiążących azot zawiera także kod genetyczny pozwalający na produkcję enzymu zwanego nitrogenazą. Ostatnie badania wskazują, że enzym ten pozwala jednocześnie przekształcać gazowy azot w amoniak, a dwutlenek węgla w metan."
No proszę jakie użyteczne są te mikroby. Więcej azotu w glebie - lepszy rozwój roślin.
Organizmy potrafiące syntezować metan Wikipedia opisuje w ten sposób:
"Metanogeny zwane też tradycyjnie bakteriami metanogennymi, bakteriami metanogenicznymi lub metanobakteriami, mimo że według obecnych klasyfikacji taksonomicznych nie są zaliczane do bakterii, są to archeowce u których głównym produktem oddychania jest metan. W tym typie oddychania beztlenowego energia użyteczna biologicznie jest pozyskiwana podczas przenoszenia elektronów z wodoru na dwutlenek węgla. Metanobakterie są bezwzględnymi anaerobami. Ich metabolizm zachodzi przy temperaturach od 0 do 70 °C, niektóre są w stanie funkcjonować nawet w temperaturze 90 °C, przy wyższych temperaturach giną. Wraz ze wzrostem temperatury wzrasta wydajność metabolizmu. Środowisko bakterii metanogennych musi być beztlenowe, pH neutralne lub lekko alkaliczne i musi zawierać przynajmniej 50% wody. Dlatego najczęściej spotyka się je w: bagnach, na uprawach ryżowych, oborniku, gnojowicy lub w układzie trawiennym przeżuwaczy. Inhibitorem bakterii metanogenicznych są: kwasy organiczne, tlen oraz środki dezynfekcyjne. Zamieszkują również: jelito grube kręgowców i układ trawienny termitów."
Globaliści chcą nam ograniczyć hodowlę przeżuwaczy, zmusić do jedzenia pasikoników w imię obrony klimatu, a nikt nie czepia się termitów. A portal wzrost.net podaje taka informację:
"Po zsumowaniu masa (biomasa) wszystkich termitów na sawannie przekracza biomasę wszystkich roślinożerców np.np. bawołów, antylop, żyraf."
Termity występują praktycznie na całym świecie (portal ekologia.pl):
"W Ameryce Północnej termity można znaleźć aż do Vancouver, Kolumbii Brytyjskiej (Zootermopsis), na wybrzeżu Pacyfiku oraz w stanie Maine w USA i wschodniej Kanadzie (Reticulitermes). W Europie Reticulitermes lucifugus występuje na atlantyckim wybrzeżu Francji, chociaż wprowadzony gatunek Reticulitermes flavipes spotkać można aż do Hamburga w Niemczech. Znane europejskie gatunki termitów mają przeważnie śródziemnomorskie rozmieszczenie i nie występują naturalnie w Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Szwajcarii, Niemczech czy północnej Rosji. Na Dalekim Wschodzie zasięg Reticulitermes speratus sięga aż do Korei Południowej, Pekinu i północnej Japonii. Termity występują również w regionie Cape w RPA, Australii, Tasmanii i Nowej Zelandii.
Oprócz naturalnie występujących termitów wiele gatunków zostało nieumyślnie zawleczonych przez ludzi. Termity, szczególnie termity Cryptotermes i Coptotermes, zostały przypadkowo przetransportowane w drewnianych artykułach, takich jak skrzynie transportowe, drewno łodzi, drewno i meble. Ponieważ termity suchego drewna (np. gatunki Cryptotermes) żyją w małych koloniach w drewnie i tolerują długie okresy suchości, mogą być łatwo transportowane na duże odległości. Członkowie rodziny Rhinotermitidae (np. Coptotermes) potrzebują dostępu do wilgoci i nie mogą przetrwać długich okresów suszy. Termit formozański (Coptotermes formosanus), szeroko rozpowszechniony w Japonii, Tajwanie i południowych Chinach, został wprowadzony na Sri Lankę (Cejlon), wyspy Pacyfiku, RPA, Afrykę Wschodnią, Hawaje, Kalifornię i południowe Stany Zjednoczone. C. formosanus jest niezwykły dla rodziny, ponieważ może przetrwać bez bezpośredniego kontaktu z glebą, o ile obecne jest źródło wilgoci. W Stanach Zjednoczonych stwierdzono, że gatunek ten ma ugruntowane kolonie w górnych partiach budynków, wykorzystując niewielkie nieszczelności w dachu jako źródło wilgoci. Pochodzący ze Stanów Zjednoczonych wschodni termit podziemny (Reticulitermes flavipes) został znaleziony w szklarniach Pałacu Królewskiego w Schönbrunn w Wiedniu, a gatunek ten został zgłoszony i opisany w tym miejscu, zanim został odkryty w Stanach Zjednoczonych."
Widać z tego, że to termity są prawdziwym zagrożeniem dla świata, a nie zwierzęta hodowlane.
Ale to nic. Portal polarpedia.eu dodaje taka ciekawostkę:
"Najwięcej metanogenów występuje w bagnach i na torfowiskach. Są obecne również w wieloletniej zmarzlinie oraz na dnie lodowców."
Gdzie się nie obrócić tam metanogeny. Tak czekam, kiedy tak zwani "poważni naukowcy" zaczną lansować tezę, że do zagłady dinozaurów wcale nie przyczynił się meteoryt, a to, że dinozaury wydzielały za dużo metanu ze swoich przewodów pokarmowych. Metanu zebrało się tyle w atmosferze, że przypadkowy pożar lasu spowodował zapłon atmosfery na całym świecie i zagładę wielu gatunków zwierząt, w tym dinozaurów. Jeśli taka hipoteza pojawi się w głównym nurcie, to ludzie łykną ją jak młode pelikany. Ludzie w nie takie głupoty wierzą w wyniku tak zwanego strategicznego zarządzania percepcją. I nikomu do głowy nie przyjdzie, że metan jako dwa razy lżejszy od cząsteczki tlenu i prawie dwa razy lżejszy od cząsteczki azotu powinien gromadzić się w górnych warstwach atmosfery, gdzie zostałby zjonizowany, czyli rozłożony na węgiel i wodór, pod wpływem promieniowania jonizującego przylatującego z kosmosu. Inaczej gromadziłby się w górnych warstwach atmosfery i obserwowalibyśmy oddzielną warstwę atmosfery złożonej głównie z metanu. A czegoś takiego się nie obserwuje.
Z odsieczą idą nam również mikroorganizmy zwane matanotrofami (za Wikipedią):
"Metanotrofy (czasem nazywane też metanofilami) to mikroorganizmy prokariotyczne, zdolne do metabolizowania metanu jako jedynego źródła węgla i energii. Mogą być zdolne do wzrostu aerobowego oraz anaerobowego, do wzrostu wymagają obecności związków jednowęglowych.
Metanotrofy występują głównie w glebach i są najczęściej spotykane w środowiskach, w których zachodzi produkcja metanu. Do ich naturalnych habitatów zaliczamy: oceany, błota, bagna, siedliska podziemne, gleby, pola ryżowe oraz składowiska odpadów."
Czyli tam gdzie mamy metanogeny mamy i metanotrofy. Dodatkową zaletą metanotrofów jest zdolność do usuwanie ze środowiska węglowodorów chlorowanych do których należy okryty niesławą DDT, a także PCW i kauczuk syntetyczny.
O dwutlenku węgla pisałem już w innych postach, teraz wspomnę tylko trochę o jego wpływie na rośliny i ludzi.
Wikipedia informuje, że:
"Występuje w organizmie człowieka i jest w nim wytwarzany, odgrywa ważną rolę w utrzymaniu równowagi kwasowo-zasadowej organizmu, jego zbyt małe, jak i zbyt duże stężenie jest szkodliwe dla organizmu. W większych stężeniach w powietrzu dwutlenek węgla uniemożliwia usuwanie dwutlenku węgla z organizmu, przez co jest szkodliwy dla zdrowia, a nawet zabójczy, a jego działanie powoduje powstawanie hiperkapni, a co za tym idzie kwasicy oddechowej i w następstwie obrzęku mózgu."
Za to portal i-zdrowie.pl opisuje pozytywne działanie większych stężeń dwutlenku węgla w atmosferze:
"Choć skład powietrza atmosferycznego i panujące ciśnienie są dla wszystkich prawidłowe, okazało się jednak, że zmiana ciśnienia oraz procentowej zawartości poszczególnych gazów w powietrzu może mieć pozytywny wpływ na nasz organizm. Właśnie dlatego w komorze normobarycznej panuje wyższe ciśnienia atmosferyczne wynoszące 1500 hPa oraz zwiększono stężenie tlenu do 40%, dwutlenku węgla do 2% oraz wodoru cząsteczkowego do 0,5%. Wyższe ciśnienie umożliwia lepsze przenikanie tlenu przez tkanki organizmu. Większe stężenie dwutlenku węgla zaś rozszerza naczynia krwionośne, również te najmniejsze włosowate, umożliwiając dotarcie natlenionej krwi do wszystkich zakamarków naszego ciała i komórek. W efekcie tlenoterapia wspiera wiele procesów zachodzących w organizmie, między innymi:
Poprawia reakcje odpornościowe, wzmacniając organizm w walce z patogenami;
Polepsza kondycję fizyczną i wytrzymałość,
Usprawnia funkcje mózgowe, myślowe i poznawcze."
Wynika stąd, że jeśli jest większy procentowy udział tlenu w atmosferze, to i wyższe stężenie dwutlenku węgla nie wpływa w niekorzystny sposób na organizm.
Tabelka zaczerpnięta z portalu label.pl podaje wpływ podwyższonych stężeń dwutlenku węgla na człowieka przy niezmienionym poziomie innych składników powietrza.
A teraz popatrzmy jak się ma sprawa z roślinami. Portal krosagro.com zaleca:
"Suplementacja dwutlenkiem węgla (CO2) jest terminem stosowanym w odniesieniu do procesu dodawania dodatkowego dwutlenku węgla tunelu foliowym w celu zwiększenia stężenia CO2 i poprawy zdolności fotosyntezy roślin. Badania pokazują, że wzrost poziomu CO2 w szklarni o 800 ppm do 1000 ppm prowadzi do 40% do 100% wzrostu plonów."
A jak to jest z temperaturą w takiej szklarni? Czy może z powodu efektu cieplarnianego należy ją w zimie chłodzić?
Okazuje się, że nie. Portal royalbrinkman.pl objaśnia nam:
"Ogrzewanie szklarni lub tunelu foliowego to jeden z najistotniejszych i najbardziej kosztochłonnych obszarów działalności każdego gospodarstwa ogrodniczego. Szklarnie oraz tunele są zazwyczaj ogrzewane za pomocą centralnego ogrzewania, tak jak pozostałe budynki w gospodarstwie."
To jak to z tym efektem cieplarnianym?
Można przyjąć śmiałą hipotezę, że gdybyśmy nie walczyli ze zwiększającym się stężeniem dwutlenku węgla, to plony byłyby większe i można by było zażegnać głód na świecie bez stosowania GMO.
Ale nie, musimy walczyć z dwutlenkiem węgla i obniżać jego stężenie w atmosferze. A jak to mamy robić?Może poprzez zalesianie pustyń? Nic z tego. To by było za proste. Globaliści maja inny sposób. Portal MSN związany z Billem Gatesem podaje nam takie rozwiązania tego problemu:
"Szwajcarska firma Climeworks jest prawdopodobnie najbardziej zaawansowana w dziedzinie wychwytywania dwutlenku węgla z powietrza. To ona jest odpowiedzialna, m.in. za największy na świecie projekt mający na celu zmniejszenie ilości CO2 w atmosferze, jakim jest farma Climeworks w Islandii. Przechwycony tam gaz cieplarniany jest zatłaczany głęboko pod ziemię, gdzie jest trwale zamieniany w formę stałą.
Jednym z innych wyzwań w wychwytywaniu dwutlenku węgla jest to, co zrobić z nim po jego wyciągnięciu z powietrza. Przechowywanie go pod ziemią lub morzem w np. w nieczynnych szybach naftowych jest jednym z popularniejszych pomysłów. Ale nowa, omawiana praca naukowców proponuje inne podejście. Według nich przy dodaniu określonych substancji chemicznych wychwycony z powietrza CO2 może być przekształcony w wodorowęglan sody i przechowywany w prosty i bezpieczny sposób w wodzie morskiej.
W 2015 roku firma Carbon Engineering uruchomiła swój pierwszy pilotażowy zakład do wychwytywania CO2 w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Jednym z jej współzałożycieli jest fizyka z Uniwersytetu Harvarda David Keith. Jest on odpowiedzialny za metodę polegającą na umieszczeniu przechwyconego gazu cieplarnianego w specjalnym roztworze. Następnie jest on przeobrażany do postaci ciała stałego, które po podgrzaniu uwalnia go w strumieniu czystego gazu. Kluczowa substancja chemiczna wychwytująca CO2 jest poddawana recyklingowi."
Czyli zgodnie z starą zasadą niemieckich profesorów: "Po co prosto, jeśli można skomplikować." Nowe technologie będą wymagać nowych urządzeń i materiałów, do których wytworzenia i eksploatacji będzie potrzebna energia elektryczna wyprodukowana w elektrowniach węglowych emitujących dwutlenek węgla, który to dwutlenek węgla będzie zneutralizowany przez te urządzenia i materiały.
Powróćmy wpływu na klimat metanu i dwutlenku węgla. Według naukowców dwutlenek węgla może utrzymywać się w atmosferze w nieskończoność, a metan kilkadziesiąt lat, a może nawet 100 i więcej. Potężnymi emitentami tych gazów są wulkany. W jednym z moich postów pisząc o małej epoce lodowcowej zacytowałem portal kopalniawiedzy.pl:
"Badania węglem radioaktywnym zamarzniętych roślin z Ziemi Baffina, rdzeni lodowych oraz osadów z biegunów i Islandii oraz symulacje zjawisk klimatycznych pozwoliły stwierdzić, że Mała Epoka Lodowcowa rozpoczęła się od czterech wielkich erupcji wulkanicznych, które wystąpiły w tropikach w ciągu 50 lat. Rośliny, które nagle zamarzły, a ich korzenie zostały nienaruszone wskazują, że doszło do gwałtownego ochłodzenia w latach 1275-1300. Drugi okres nagłego spadku temperatury, wskazujący na nagłe zmiany, miał miejsce około roku 1450. Badania roślin zostały potwierdzone obserwacjami osadów z islandzkiego jeziora Langjökull. Pokazują one, że pod koniec XIII wieku warstwy wskazujące na erupcje wulkaniczne nagle stały się znacznie grubsze. Ponowne zwiększenie grubości zauważono w warstwach z XV wieku. W tych samych okresach można obserwować zwiększoną erozję powodowaną przez lodowce. To pozwoliło połączyć dane i stwierdzić, że wybuchy wulkanów ochłodziły klimat. Pozostawało jednak pytanie, dlaczego ochłodzenie trwało tak długo. Ochładzające Ziemię pyły z erupcji nie mogły przecież utrzymywać się w atmosferze przez setki lat. "
No właśnie pył opadł po kilku latach, metan z CO2 zostały w atmosferze, a temperatury spadały. Ale jest jeszcze coś. Klimatycznie mała epoka lodowcowa trwała gdzieś od 1600 -nego roku do 1900-nego. Portal taraka.pl opisuje takie wydarzenie:
"19 lutego 1600 r. około godziny 17 miejscowego czasu w południowym Peru wybuchł wulkan o dźwięcznej nazwie Huaynaputina (czytaj: „łajnaputina”). Była to jedna z największych erupcji w historii i największa zaświadczona w Ameryce Południowej. Wulkan wyrzucił w powietrze 30 km sześciennych skalnego pyłu. Tylko słabemu zaludnieniu pustynnych gór, gdzie leży wulkan, należy zawdzięczać względnie małą liczbę strat ludzkich: około 1500 ludzi."
I znowu pyły opadły, metan z CO2 zostały w atmosferze i zimno pozostało. I znowu (Wikipedia):
"10 kwietnia 1815 na wyspie miał miejsce niezwykle potężny wybuch wulkanu Tambora. Unicestwił on całkowicie rdzenny lud Tambora, zamieszkujący dawniej wyspę i zabił dziesiątki tysięcy ludzi poza nią. Miał konsekwencje odczuwalne na całej Ziemi (m.in. rok bez lata)."
I jeszcze 27 sierpnia 1883 roku nastąpił wybuch wulkanu Krakatau, ale był słabszy od powyżej opisanych, bo nie było jakiegoś gwałtownego obniżenia temperatury na całym świecie.
Ciekawostką jest, ze dla ilustracji globalnego ocieplenia podaje się z reguły wykresy zaczynające się gdzieś od lat 1950-tych, 1960-tych. Jakoś nie sięga się po wcześniejsze dane. A tu Gabriele C. Hegerl, Stefan Brönnimann, Andrew Schurer, Tim Cowan w artykule "The early 20th century warming: Anomalies, causes, and consequences" opisują taką ciekawostkę:
"Jednym z najbardziej znaczących okresów przyspieszonego ocieplenia było „ocieplenie na początku XX wieku” (ETCW) od lat 90. XIX wieku do lat 40. XX wieku.
ETCW charakteryzował się wyraźnym ociepleniem Arktyki w latach 1920. i 1930"
I co to się wtedy działo? Oczywiście autorzy starają się znaleźć jakieś wyjaśnienia, ale dość pokrętne. Fakt jest faktem, że następował gwałtowny wzrost przemysłu, olbrzymia emisja CO2 i metanu, bo jeszcze dwie wojny były podczas których wiele obiektów spłonęło i maszyny bojowe spaliły olbrzymie ilości węglowodorów i temperatura ni stąd ni zowąd spadła.
Podsumowując obecne poziomy dwutlenku węgla i metanu w atmosferze mają luźny związek ze średnią temperaturą na Ziemi, A większa zawartość dwutlenku węgla sprzyjałaby rozwojowi roślin i ograniczeniu głodu na świecie.
Oczywiście metan i CO2 to nie jedyne gazy cieplarniane, którymi straszą nas globaliści. W zanadrzu mają jeszcze inne (zpe.gov.pl):
"Tlenek diazotu jest produktem denitryfikacji, prowadzonej przez bakterie żyjące w glebie i wodzie. Powstaje również w wyniku topnienia wiecznej zmarzliny w Arktyce. We wzroście emisji tego gazu ma udział używanie nawozów azotowych i spalanie paliw kopalnych.
Inne gazy to głównie freony (CFC), używane np. w chłodziarkach, aerozolach czy klimatyzacji samochodowej. Zgodnie z ustaleniami protokołu montrealskiego z 1987 r. zrezygnowano z ich produkcji, jednak z powodu długiego średniego czasu przebywania w atmosferze (od kilkudziesięciu do kilkaset lat) koncentracja tych związków wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie."
Inne tematy w dziale Rozmaitości