Na portalu money.pl pojawiła się interesująca notka mówiąca jakoby grupa wzburzonych obywateli zrzeszonych w stowarzyszeniu "Motoryzowani Łodzianie", zbulwersowanych ekscesami rowerzystów, napisała do resortu infrastruktury pismo z prośbą, żeby władza rozważyła wprowadzenie tablic rejestracyjnych dla rowerów uzasadniając to łatwiejszą identyfikacją sprawców wypadków:
"- Nie można być anonimowym na drodze publicznej. Wyjeżdżając rowerem lub hulajnogą, ten pojazd musi być rozpoznawalny, na przykład w przypadku wykroczeń z jego udziałem – powiedział szef stowarzyszenia "Zmotoryzowani Łodzianie" Jarosław Kostrzewa.
- Mamy filmy i relacje z różnych miast, gdzie rowerzyści jeżdżą, jak chcą. W przypadku kolizji, czy wypadku kierowca pojazdu zmotoryzowanego musi mieć pewność, że to ten konkretny rowerzysta lub jeżdżących na hulajnogach brał udział w kolizji, wypadku lub popełnił wykroczenie. Miałem ostatnio do czynienia z rowerzystą, który jedzie ulicą, a po obu stronach drogi są ścieżki rowerowe - dodał."
Obawiam się, że po kolizji z samochodem lub tramwajem mało który rowerzysta jest w stanie o własnych siłach oddalić się z miejsca wypadku i stosunkowo łatwo go zidentyfikować, jeśli np. autobus nie zrobi z niego miazgi. Ale to taka moja dygresja.
Ale o co chodzi?
Państwo nie ma kasy, więc należy zedrzeć jak najwięcej z obywateli. Jeździ mnóstwo rowerów, które nigdzie nie są zarejestrowane. Niektórzy mają nawet po kilka rowerów. I gdyby te wszystkie rowery opodatkować i nałożyć na nie obowiązkowe ubezpieczenia?
I tak jak w przypadku samochodów, obojętne czy rower jeździ czy stoi w piwnicy, należy płacić ubezpieczenie i jakiś tam podatek za użytkowanie ścieżek rowerowych. Podatek drogowy ukryty jest w paliwie. Rowery nie zużywają paliwa, więc trzeba będzie w jakiś inny sposób go ściągnąć. Coś już tam się wymyśli. I trochę grosza wpadnie z podatków bezpośrednich od rowerzystów i firmy ubezpieczeniowe zwiększą obroty i przy okazji zapłacą więcej podatków. Wszyscy będą zadowoleni, oprócz rowerzystów. Ale co tam oni. Ważny jest budżet. Widać więc przygotowanie artyleryjskie do opodatkowania rowerzystów według wytycznych ze starej dobrej radzieckiej szkoły. Tworzy się tam takie stowarzyszenie samochodziarzy, które, zaniepokojone stanem bezpieczeństwa na drogach i ekscesami drogowymi rowerzystów, grzmi na cyklistów i pisze prośbę do rządu o nakazanie rejestracji rowerów, a nie o zwiększenie kontroli policyjnej rowerzystów. Jeśli nie będzie wielkiego sprzeciwu społecznego, to władza przychyli się wniosku "Motoryzowanych Łodzian", czy innego stowarzyszenia żądającego tablic rejestracyjnych dla rowerów i wprowadzi nakaz rejestracji rowerów. Rejestracja nie będzie za darmo. W ten prosty sposób rząd dowie się kto ile ma rowerów i jeszcze na dodatek wpadnie trochę grosza z procedury rejestracyjnej. Pewnie przy rejestracji będzie należało podać wartość roweru. Kiedy już będzie wiadomo ile jest rowerów, kto je ma i jak drogie, to będzie można wyprowadzić system ubezpieczania i podatkowania rowerów. Z czasem pojawi się obowiązek okresowych przeglądów technicznych rowerów, co oczywiście, będzie nie za darmo. Następnie będzie się wprowadzało dodatkowe obowiązkowe wyposażenie rowerów i rowerzystów typu kaski, nałokietniki, nakolanniki, za których brak będą surowe mandaty. Oczywiście te akcesoria będą musiały mieć odpowiednie certyfikaty i okaże się, że takie certyfikaty ma tylko firma prowadzona przez kochankę jakiegoś ministra. Ale to taki mało istotny szczegół. Kto by się nim przejmował?
Oczywiście to wszystko dla naszego dobra i bezpieczeństwa. Jakże by mogło być inaczej?
Przy okazji skorzystają i służby. Nie każdy rowerzysta ma przy sobie smartfona, a dzięki tablicom rejestracyjnym i wszechobecnym kamerom z łatwością można go będzie śledzić.
Jak widać dla każdego coś miłego, za wyjątkiem rowerzystów.
Inne tematy w dziale Gospodarka
