Miałem kiedyś jakieś 10 lat, gdy dostałem prosto z NRD samochód na bateryjkę. Fajny był; miał pilota ze wspomnianą bateryjką i kabel doprowadzający; można było poszaleć. Było to na samym początku lat siedemdziesiątych. Minęło wiele lat, NRD jest tylko wspomnieniem, i wygląda na to, ze znowu będę miał samochodzik na bateryjkę (samochodzik, bo na większy nie będzie mnie stać).
Właśnie rząd przyjął ustawę o elektromobilności, dzięki której będą mogły, a nawet musiały, wyżywać się na nas samorządy w strefach parkowania.
„Rząd przyjął Ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Do końca 2020 r. w Polsce ma powstać m.in. 6 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych. Do tego gminy będą mogły ustanowić strefy czystego transportu (co będzie się wiązało ze specjalną opłatą), a same pojazdy elektryczne zostaną zwolnione z akcyzy.
Rząd w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju założył, że do 2025 r. po polskich drogach ma jeździć milion pojazdów elektrycznych.”
https://businessinsider.com.pl/technologie/nowe-technologie/ustawa-o-elektromobilnosci-przyjeta-przez-rzad/fh77nd9
http://swiatoze.pl/koszty-ponosza-gminy-inwestujac-elektromobilnosc/
W ustawie ujęto warunki i zobowiązania samorządów w instalowaniu miejsc ładowania prądu oraz innych alternatywnych źródeł energii, jak gaz ziemny, wodór i takie tam.
Wygląda na to, że tańczymy tak, jak nam w Unii zagrają.
Kto ma czas, niech sobie poczyta:
Projekt z dnia 15 grudnia 2017 roku.
Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych
PDF
http://pspa.com.pl/wp-content/uploads/2017/12/Projekt-ustawy-o-elektromobilno%C5%9Bci-i-paliwach-alternatywnych_Projekt-z-dnia-15.12.2017.pdf
poniżej to samo nieco prościej
http://elektrowoz.pl/transport/ustawa-o-elektromobilnosci-do-pobrania-z-komentarzem-plus-wyniki-konsultacji-spolecznych/
No i wreszcie polski samochód elektryczny:
http://www.motofakty.pl/artykul/polski-samochod-elektryczny-ile-bedzie-kosztowal.html
Ten na zdjęciu w artykule powyżej całkiem fajny.
Teraz coś o kosztach zakupu nowego:
http://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-samochody-elektryczne/samochodyelektryczne/news-ile-kosztuje-najtanszy-nowy-samochod-elektryczny,nId,2454104
Renault Twizy – super, cena 53 tys. zł. Nie dość że dwuosobowy, to jeszcze można na nim 100 km przejechać. Jak ktoś nie lubi tłoku, to wręcz idealny. Jeśli jednak uważamy, że zbyt mały i ma mały zasięg, wystarczy dopłacić jedyne 70 tys. i już mamy Renault ZOE, którym przejedziemy 400 km w większym towarzystwie...
Czas ładowania baterii jedynie 30 do 60 minut i oczywiście można w tym czasie odpocząć.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Renault_Zoe
To najtańsze z propozycji, inne to większy wydatek i dlatego... ale o tym później.
Wracając do stwierdzenia, że „będzie jeździło po naszych drogach milion samochodów elektrycznych do 2025 roku.”
Jeśli założyć, że używane elektryczne auta z Zachodu będzie można na lawetach w niedługim czasie tanio sprowadzać do Polski, to czemu nie, ale skąd ta pewność, że tyle ich będzie?
Przypomina mi się historia komputeryzacji z lat dziewięćdziesiątych, dzięki której z Polski wypłynęły ogromne pieniądze na zakup komputerów, tyle że: o ile były one potrzebne na pewnych stanowiskach, w pewnych firmach, o tyle w wielu miejscach niekoniecznie. Nie należało się wtedy spieszyć. W bibliotekach, szpitalach i wielu innych instytucjach można było poczekać. Chodzi o to, że po jakichś 7 latach ceny sprzętu spadły niemal trzykrotnie, a ten kupiony przedwcześnie wylądował na śmietniku; w międzyczasie zmieniły się systemy operacyjne, parametry monitorów, jak i same komputery.
Można podejrzewać, że z elektryfikacją samochodów będzie podobnie. Wszystkie te ładowarki, akumulatory, ogniwa, mają szansę przegrać, ponieważ albo komplikacja z nimi związana okaże się na dłuższą metę zbyt nieefektywna, albo ktoś wymyśli sposób na tankowanie samochodów na prąd w sposób łatwy i efektywny, coś w rodzaju „akumulatora w płynie”, który będzie można, podobnie jak benzynę, w łatwy sposób przelać i wykorzystać, o podobnej wartości energetycznej i akceptowalnej cenie.
Będzie to jakieś rozwiązanie na tyle łatwe, że rynek będzie tego chciał, bez żadnych dodatkowych dopłat.
A teraz dla niektórych niespodzianka. Takie rozwiązania już istnieją i pchanie się w ładowanie autek na bateryjkę za pomocą kabelka jest jak kupowanie starego komputera...
https://translate.googleusercontent.com/translate_c?depth=1&hl=pl&prev=search&rurl=translate.google.pl&sl=en&sp=nmt4&u=https://en.wikipedia.org/wiki/Flow_battery&usg=ALkJrhjVqc9qb-4kOy_nx5InZ1h7JgOgiw
http://www.green-projects.pl/2016/11/nanoflowcell-ekologiczny-samochod/
https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=https://en.wikipedia.org/wiki/NanoFlowcell&prev=search
„nanoFlowcell jest szwajcarską firmą badawczo-rozwojową działającą w dziedzinie technologii ogniw przepływowych . Firma ma siedzibę w Kilchberg w Szwajcarii [1] oraz w Londynie w Wielkiej Brytanii. [2]
Firma jako pierwsza opracowała mobilny akumulator przepływowy wystarczająco mały, aby można go było używać w samochodach elektrycznych. Ich bateria przepływu, oznaczona nanoFlowcell, została po raz pierwszy zaprezentowana w elektrycznych prototypowych pojazdach Quant E , [3] Quant F [4] i Quantino . [5] Podobnie jak w przypadku zwykłych akumulatorów z przepływem redoks , bateria nanoFlowcell wykorzystuje płyny elektrolitowe do wytwarzania energii elektrycznej ze związków chemicznych.W przeciwieństwie do elektrolitów w wanadowych bateriach przepływowych lub bateriach wielosiarczkowych , elektrolit stosowany w nanoFlowcell jest nietoksyczny i przyjazny dla środowiska [ potrzebne źródło ] . Podczas gdy firma nie wypuszcza swojej formuły elektrolitu przed pierwszą sprzedażą, w swoich publikacjach stwierdza się, że elektrolit zastosowany w baterii nanoFlowcell ma gęstość energii 600 Wh na litr, która jest dziesięciokrotnie większa niż gęstość energii regularnych ogniw przepływowych redox. [6] Koszty produkcji tego "niepalnego i niewybuchowego" elektrolitu wynoszą poniżej 10 centów za litr. [7]
Podczas gdy europejskie instytuty badawcze i eksperci kwestionują adekwatność konstrukcji ogniw przepływowych do zastosowania w samochodach elektrycznych , [8] naukowcy z Illinois Institute of Technology (IIT) w USA ostatnio twierdzili, że opracowali równie wydajne ogniwo przepływowe zaprojektowane do użytku w urządzeniach elektrycznych. pojazdy.”
Poniżej link firmowy reklamujący dość dokładnie:
https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://www.nanoflowcell.com/&prev=search
To jest przyszłość. Za jakiś czas będą te kabelki do ładowania autek, które ustawa wymusza na samorządach w muzeum pokazywać – jako ślepy zaułek ewolucji myślenia.
Nanoflowcell to tylko jedno z rozwiązań obrazujące kierunek zarówno pożądany jak i naturalny w dziedzinie samochodów elektrycznych. Dostrzeżono to nie tylko w Europie, ale i w Ameryce:
http://gazeo.pl/samochody-hybrydowe-elektryczne/samochody-elektryczne/Akumulatory-na-paliwo-plynne-rewolucja-wkrotce,artykul,1450.html
http://moto.pl/MotoPL/1,88570,9761395,Zatankuj_baterie_czyli_paliwo_przyszlosci.html
Może jednak się nie znam. Ci co już kupili takie samochody na bateryjkę (jak to niegdyś moje z NRD) chcieliby sobie pojeździć po Polsce i jak tylko przekroczą naszą granicę, to nie mogą załadować swojej zabawki… i się denerwują.
Wyrzucanie pieniędzy publicznych w błoto, to nasza narodowa specjalność. Za wyjątkiem programu 500+ pieniądze trafiają wszędzie, byleby pominąć interes ludzi.
Należy dodać rzecz oczywistą: wprowadzenie i upowszechnienie takiej technologii jak Nanoflowcell napotyka na opór tych, którzy handlują ropą, i kto wie, czy nie jest w ich interesie promowanie takich z góry przestarzałych i niepraktycznych pomysłów, jak te w ustawie o elektromobilności, które w praktyce bardziej zniechęcają do innowacyjnych rozwiązań, niż zachęcają.
I chociaż wcześniej czy później „królowie ropy” zmuszeni będą pogodzić się z rzeczywistym postępem w tej dziedzinie, to jednak każde opóźnienie jest dla nich zyskiem.
Tymczasem czas na ostateczne rozwiązanie zagadki miliona samochodów elektrycznych w Polsce. Otóż kiedy na Zachodzie wejdzie nowa technologia tankowania pojazdów prądem, my w tym czasie skorzystamy z tanich, używanych automobili, ładowanych klasycznie, jak zabawki z NRD (szlaki są już dawno przetarte – lawety w gotowości), których na wspomnianym już Zachodzie nikt nie będzie chciał. Mając zaś gotową infrastrukturę ładowarek – damy radę.
>>>>>>>>>><<<<<<<<
Tak jak kiedyś komuniści nie przewidywali potrzeby posiadania prywatnych samochodów w prywatnych rękach klasy robotniczej – że niby te ręce były jakby państwowe – tak i obecnie, w imię dawnego sentymentu, niektórzy walczą z samochodami wszelkimi sposobami. W tym celu winę za smog w miastach usiłuje się przypisać właśnie samochodom.
Co interesujące – jak to bywa w paranoi – niezbędne są do tego badania naukowe.
Jak się przegląda artykuły, można zauważyć tendencję wykorzystywania badań do celów – na właśnie, jakich? Jedne podają, że za zanieczyszczenia w dużych miastach odpowiadają piece węglowe, a samochody trują najwyżej w 16 procentach, inne wprost przeciwnie. Tyle że jak się czyta o oponach i tarczach hamulcowych, które dodatkowo odpowiadają za stan zanieczyszczeń, to rośnie podejrzenie, czy w ogóle są jakieś badania czy tylko propaganda.
Oto dwa różne przykłady:
http://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/skad-sie-bierze-smog-i-jak-bardzo-winne-sa-auta-53970.html
http://magazynauto.interia.pl/porady/news-co-jest-przyczyna-smogu-wcale-nie-samochody,nId,1836635
Ktoś zamawia badania razem z wynikami – macie dotąd badać, aż będzie tyle a tyle. No! I żeby mi był porządek!
Koniec domysłów.
Bo to takie domysły były...
@page { margin: 2cm } p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120% } a:link { so-language: zxx }
Inne tematy w dziale Gospodarka