Nikogo chyba nie zaskoczę stwierdzeniem, że “król jest tylko jeden”, a królem tym jest Janusz Korwin - Mikke. Po latach parlamentarnego niebytu oraz zdarzających się niezrozumiałych i wstydliwych wyborach politycznych (myślę tu o chwilowym sojuszu z Giertychem) wraca triumfalnie do polityki. Cztery mandaty w europarlamencie są oczywiście całkowicie nieistotne, zresztą Korwin zapowiedział już rezygnację z mandatu europosła za półtora roku. Ważne jest to, że ugrupowanie JKM wreszcie przełamało wyborczą niemoc. Wreszcie zwalczyło stereotyp mówiący, że z JKM miło jest sympatyzować, ale nie głosuje się na niego, bo to zmarnowany głos.Dla Korwina może to być (choć nie musi) początek wielkiej kariery, zwłaszcza że on sam jest chyba ewenementem na skalę światową. Bo oto siedemdziesięcioletni “dziadek” przyciąga głównie dwudziestolatków i zyskuje ich uznanie oraz jest przez nich entuzjastycznie przyjmowany. Z jednej strony patrzę na sukces JKM z ogromną sympatią (bo sam przed laty głosowałem na niego w każdych wyborach), a według badań (t.zw. “drogowskazów wyborczych”) przygotowanych przez Unię Europejską moje poglądy pokrywają się w 80 procentach z poglądami Nowej Prawicy (przy zaledwie 67 procentach dla PiS). Z drugiej strony nie mogę Korwinowi zapomnieć dwóch karygodnych i hańbiących wypowiedzi. Jednej lekceważąco - szyderczej o zakatowanym przez SB Grzegorzu Przemyku i drugiej (wyjątkowo podłej) nawołującej do bicia dzieci, bo jakoby świetnie służy to ich wychowaniu.
Korwin wydaje mi się niezwykle interesującą postacią od strony intelektualnej (wiele lat temu przeprowadziłem z nim długi wywiad i była to bardzo ciekawa rozmowa), ale jednocześnie robi na mnie wrażenie człowieka całkowicie pozbawionego empatii. Oczywiście rozumiem, że w polityce jest mało miejsca na czułostkowość, ale JKM wydaje się być całkowicie wyprany z t.zw. “uczuć wyższych”, a to już jest z punktu widzenia wyborcy zjawisko dosyć niebezpieczne.
Nie podzielam opinii niektórych prawicowych publicystów, którzy podążąjąc śladami spisków (stworzonych jedynie we własnych głowach) uważają, że JKM jest “agentem” Tuska, który miał zabrać PiS-owi część elektoratu, żeby zapewnić zwycięstwo partii władzy. Jest wręcz przeciwnie! Tak jak pisał wczoraj Jan Rokita zwycięstwo Korwina to wspaniała wiadomość dla Kaczyńskiego. Po pierwsze Platforma została skutecznie okrążona od strony liberalnej, po drugie Kaczyński zyskał potencjalnego sprzymierzeńca oraz koalicjanta w przyszłym Sejmie (wbrew pozorom PiS i NP różnią się znacznie mniej nż PO i NP).
JKM może być nie tylko powiewem świeżości w polskiej polityce, ale przede wszystkim, jeśli wstawi do Sejmu sporą reprezentację, może wymusić na parlamencie zmiany idące w stronę walki z biurokracją i marnowaniem pieniędzy podatników. Powiem szczerze, że nie tylko nie widzę najmniejszego nawet zagrożenia dla Polski związanego z rosnącą pozycją Korwina, a wręcz uważam, że może on wywrzeć na nią dobroczynny wpływ. Może spowodować obrócenie się kół polskiej polityki, tak by zaczęła jechać w kierunku proobywatelskim, w stronę świata, gdzie obywatel jest panem, a państwo sługą. No i, last but not least, doszedł nam kolejny ważny sojusznik w walce z tak szkodliwym dla Polski "euroszaleństwem".
W związku ze zwycięstwem Korwina-Mikke wręcz pasjonująco zapowiadają się najbliższe ruchy na polskiej scenie politycznej. Całkowicie nie zgadzam się z Jackiem Kurskim (- Puk, puk, - Tu Europarlament, kto tam?, - Na pewno nie Jacek Kurski!) twierdzącym, że Nowa Prawica jest polityczną efemerydą. JKM to nie Palikot, który pospiesznie zebrał hałastrę od Sasa do Lasa. JKM działa w polityce od trzydziestu lat i wciąż konsekwentnie wyznaje te same poglądy. Jest wybitnym publicystą mającym na koncie rewelacyjne książki (nie wspominając o tym, że jest moim pierwszym książkowym nauczycielem brydża, a napisany przez niego podręcznik “zaczytałem na śmierć”) i błyskotliwe diagnozy oraz analizy polityczne i społeczne. Poza tym skupia wokół siebie nie koniunkturalnie nastawionych oportunistów, lecz ludzi prawdziwie ideowych, którzy przez lata wiedzieli, że popieranie JKM nie daje żadnych wymiernych profitów. Bycie “korwinistą” zawsze było synonimem pewnej elitarności oraz wolności sądów i myślenia i tak chyba zostało do dzisiaj.Mam nadzieję, że Korwin będzie dbał o kadry i nie wpuści do swojego otoczenia byle świń przywabionych zapachem pełnego koryta, co jest zawsze ogromnym niebezpieczeństwem dla każdej małej partii odnoszącej wielki sukces.
No a tak poza tym czekam z szerokim uśmiechem na twarzy kiedy i w jaki sposób Korwin zacznie robić siekane kotlety z euroidiotów, bo znając szefa NP można wierzyć, że Parlament Europejski będzie się musiał zmierzyć z nadzwyczaj ostrymi sztyletami intelektu i złośliwości pana Janusza :).
Jacek Piekara
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka