Dyskusje o tym, czy Holocaust rzeczywiście miał miejsce są tak samo rozsądne jak dyskutowanie o tym, czy Ziemia krąży wokół Słońca, czy też może Słońce krąży wokół Ziemi. Tyle, że dużo podlejsze, gdyż w tym wypadku chodzi przecież o życie milionów zadręczonych ofiar. O ich ból, cierpienie, strach… Po zeznaniach Eichmanna, po zdjęciach i filmach wykonanych w Auschwitz, po zeznaniach tysięcy świadków nie można mieć wątpliwości co do tego, iż ta niewyobrażalna zbrodnia miała miejsce. Kwestią sporów może być najwyżej, ile pochłonęła ofiar, ale niech to będą spory historyków, gdyż dla przeciętnego człowieka równie straszne powinno być zabicie półtora miliona ludzi co sześciu milionów ludzi.
Dlaczego piszę dziś o Holocauście? Otóż dlatego, iż w piątek wyrzucono z warszawskich targów książki słynnego brytyjskiego pisarza i historyka Davida Irvinga, zarzucając mu t.zw. „kłamstwo oświęcimskie”. Powiem szczerze: nie mam pojęcia, co pan Irving opowiada na swoich spotkaniach z czytelnikami. Czy faktycznie neguje istnienie komór gazowych lub zagładę Żydów? Jeśli tak, to znaczy, iż jest człowiekiem zaburzonym. Wiem jednak, że czytałem jego znakomite książki i nie doszukałem się w nich apoteozy faszyzmu lub jego przywódców. Irving naraził się jednak tym, iż opisał kilka spraw, o których spadkobiercy aliantów chcieliby zapomnieć. Po pierwsze bardzo mocno wskazywał, iż niektóre z działań antyhitlerowskiej koalicji były ludobójstwem. Bo jak można nazwać inaczej bombardowanie Drezna? Zresztą w podobny sposób o tej masakrze wypowiada się profesor Wolfgang Benz – specjalista badań nad antysemityzmem, któremu trudno zarzucić sympatię do faszyzmu. Po drugie Irving nie wzdraga się przed ukazywaniem pozytywnych cech bonzów III Rzeszy. Bo czy nieprawdą jest, że Goring był jednym z bohaterów lotniczych walk w czasie I wojny światowej? Czy nieprawdą jest, że Hitler zachowywał się szarmancko wobec kobiet? Czy to kłamstwo, iż Hitler wywierał magnetyczny wpływ na ludzi i potrafił w czasie jednej rozmowy zdobyć szacunek i miłość swego interlokutora? Po trzecie brytyjski historyk pozwala sobie na ostrą krytykę Norymbergi, twierdząc iż sąd nad hitlerowcami nie miał wiele wspólnego ze sprawiedliwą procedurą procesową. Wreszcie po czwarte i najważniejsze: Irving wyznaczył nagrodę finansową dla każdego, kto udowodni na podstawie dokumentów, iż Hitler wydał rozkaz zagłady Żydów. I, ku wściekłości rzesz historyków, takiego dokumentu odnaleźć się nie udało…
Oczywiście o niczym to nie świadczy. Hitlerowscy bonzowie często porozumiewali się za pomocą języka aluzji i niedomówień, a sam Hitler nie musiał wydawać konkretnych rozkazów. Wystarczyło, iż wszyscy doskonale wiedzieli, że fuhrer akceptuje „ostateczne rozwiązanie”.
Przeczytałem sześć wydanych w Polsce książek Irvinga i nie dopatrzyłem się w nich pochwały nazizmu ani nie „wyłapałem” antysemickich wypowiedzi. Faktycznie jednak można w nich znaleźć sporą dozę krytyki wobec postępowania aliantów, zwłaszcza wobec masowych bombardowań skierowanych przeciw ludności cywilnej Niemiec. Oczywiście można powiedzieć, że Niemcy sami sobie na to zasłużyli, bo po pierwsze Hitlera masowo poparli, a po drugie pierwsi zastosowali terror powietrzny, a więc dostali tylko to co robili innym…
Problem tkwi jednak w tym, że z targów książki wyrzucamy Davida Irvinga, a jednocześnie nie boli nas fakt, iż na naszych ulicach paradują ludzie w koszulkach z podobizną Che Guevary, czy z napisem CCCP, czy też z pięcioramiennymi czerwonymi gwiazdami. Jeżeli zabraniamy głoszenia pewnych poglądów i używania pewnych symboli, to bądźmy konsekwentni! Komunizm był systemem równie strasznym co nazizm, a nadal można spotkać wielu ludzi twierdzących, iż Lenin był uczciwym, sprawiedliwym rewolucjonistą, którego szczytne idee wypaczył podły Stalin… W dodatku ludzi tych nie spotykają żadne prawne szykany.
I ostatnia kwestia: czy jeśli uważamy wolność słowa za jeden z fundamentów naszej cywilizacji, to wolno nam kogokolwiek kneblować? Czy powinniśmy karać ludzi twierdzących, iż Żydzi sami sterowali Holocaustem (tak, tak, są tego typu teorie…) albo takich, którzy mówią, że cała Zagłada jest wymysłem żydowskiej propagandy? Szczerze mówiąc nie wiem, gdyż podłość podobnych tez jest wręcz porażająca. Pozostaje jednak pytanie, czy systemy prawne są od tego, by karać ludzi, którzy gadają? Nawet, jeśli gadają rzeczy głupie i nikczemne?
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka