Miałem kiedyś okazję poznać osobiście Andrzeja Wajdę i jest to czarujący, inteligentny i niesłychanie kulturalny starszy pan. Ale, szczerze powiem, że wizja zrealizowania przez niego filmu o Katyniu budzi moją głęboką nieufność. Bo ja po prostu nie wierzę, że pan Wajda żyje w XXI wieku. Film o Katyniu powinno nakręcić się z rozmachem "Szeregowca Ryana" albo "Wroga u bram". To powinno być zapierające dech w piersiach kino akcji, które pod płaszczem fabuły przemycałoby ważne treści. Obawiam się, że Wajda zaserwuje nam "gadające głowy". Obawiam się, że ten film będzie całkowicie niezrozumiały dla obcokrajowców. I, proszę mi wierzyć, chciałbym się mylić! Bo można Wajdę lubić albo można Wajdy nie lubić. Ale wszyscy powiniśmy trzymać kciuki za to, by mu się udało. Za to, żeby na seanse chodziły nie tylko szkolne wycieczki. Za to, żeby ludzie płakali. Za to, żeby wychodząc z kina czuli się dumni, iż są Polakami. Za to, aby zrozumiano, iż byli ludzie, którzy "niech żyje Polska!", krzyczeli wiedząc, że są to ich ostatnie słowa na świecie...
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka