Śmierć pani Blidy nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Od mniej więcej czternastego roku życia wyznaję zasadę mówiącą "jednego komucha mniej, wszystkim lżej". I gdyby jutro całe SLD "kojfnęło" na zbiorowy zawał, to biegłbym tylko do kościoła, żeby zapalać świeczki w podzięce, że Pan wysłuchał moich modlitw.
Jednak w śmierci pani BB najbardziej odrażający jest fakt urządzania politycznych igrzysk i liczne próby żerowania na trupie. Eseldowcy i Platformersi prześcigają się w napadach na rząd, a mąż pani Blidy uznał, że śmierć żony to świetna okazja, by wyprocesować od Państwa Polskiego kilka złotych. Bo pieniądz nie śmierdzi, jak słusznie zauważył jeden z rzymskich cesarzy. Powiem jednak, że zgadzałbym się w stu procentach ze wszystkimi "blidopłaczkami", gdyby była pani minister zginęła w wyniku strzelaniny, jako przypadkowa ofiara. Ale oto mamy rozhisteryzowaną kobietę, która uznaje, że samobójstwo jest lepsze od przesłuchań, czy procesu. Jej sprawa! Funkcjonariusze ABW płacą cenę za to, że okazali ludzkie uczucia. Że chcieli być grzeczni, że nie zakuli w kajdanki i nie rzucili ryjem na podłogę. Płacą za polityczną poprawność, która w specsłużbach nie powinna mieć miejsca. W tym wszystkim najbardziej mi żal nie nie pani Blidy tylko tej biednej dziewczyny z ABW, która zapłaci karierą i posadą za to że okazała ludzkie uczucia. I to ona jest prawdziwą ofiarą tego incydentu, a nie jakaś żałosna samobójczyni.
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka