Strasznie przykro oglądać znajdującego się w opałach człowieka, którego się lubi, a niestety takie kilkadziesiąt minut przeżyłem w sobotni wieczór oglądając walkę Adamek kontra Kliczko. To był festiwal bezradności, całkowicie jednostronna walka, w czasie której moja narzeczona nie zastanawiała się już, czy Adamek wygra, czy przegra, a jedynie mówiła „żeby tylko nic mu się nie stało“, ponieważ to, że walka zakończy się nokautem było dla nas prawdopodobne od drugiej rundy, a stuprocentowo pewne od rundy piątej. Mnie uderzyło jedno: całkowity brak empatii u trenerów Adamka. Jak można było tego dzielnego faceta nie poddać w dziesiątej rundzie, tylko czekać na decyzję sędziego, to już sprawa ich sumienia (a Gmitruk mowi, ze nalezalo poddać w szóstej!). Dla mnie to zwyczajne skurwysyństwo i bezsensowne narażanie wielkiego sportowca na niebezpieczną kontuzję.Szacunek natomiast dla sędziego, który nie czekał aż któraś z bomb Kliczki przewróci Adamka, tylko poddał jeszcze stojącego na nogach (chociaż lepiej powiedzieć: słaniającego się) zawodnika.
Powiem Państwu, jak myślałem, że ta walka będzie wyglądać. Otóż sądziłem, że do pewnego stopnia przypominać ona będzie pojedynki Haye-Wałujew i Haye - młody Kliczko, gdzie Haye wykazał się żelaznymi konsekwencją oraz dyscypliną i był świetnie przygotowany taktycznie, technicznie oraz mentalnie. Oczywiście w walce z młodym Kliczko zabrakło Anglikowi dzielności, by zaatakować w trzech, czterech ostatnich rundach. Ja sądziłem, że taką dzielność wykaże Adamek. Czyli będziemy obserwować osiem, dziewięć rund pogoni Kliczki za nieuchwytnym, tańczącym w ringu i odgryzającym się Adamkiem, po czym nastąpią trzy, cztery rundy, w czasie których na zmęczonego już Ukraińca posypią się błyskawiczne serie ciosów Polaka. Rzeczywistość okazała się wstrząsająca. Bo że Kliczko będzie silniejszy to nikt nie miał wątpliwości, ale że będzie szybszy?! Że będzie zadawał więcej ciosów?! Przecież wynik 203 do 89 (90 do 35 w ciosach mocnych, trafionych) oznacza całkowitą dominację i deklasację, zważywszy jeszcze, że uderzenia Adamka szły w tułów, a Kliczki w głowę. Adamek sprawiał wrażenie, jakby walczył nie wadze ciężkiej, a w wadze ciężarnej. W ogóle jak to się mówi „nie chodził na nogach“ (ale określenie, co?) tylko próbował balansować (genialny pomysł Bloodwortha), co w ogóle mu nie wychodziło i przynosiło koszmarne skutki. Uparcie atakował centralnie, zamiast „obtańcowywać“ Kliczkę i walić z boków, co przy pozycji przyjmowanej przez Ukraińca byłoby dla niego baaardzo niewygodne. Przez pewien czas wręcz wydawało mi się, że taktyka Bloodwortha to taktyka „na Rocky’ego“, czyli przyjmij na twarz tyle ciosów ile się da i czekaj aż przeciwnik zmęczy się tym biciem.Niestety plan nie wypalił, bo okazało się, że Kliczko ma rękę silniejszą niż Apollo (dla niewtajemniczonych: rywal Rocky’ego z pierwszej części sagi).
Czy Adamek powinien zostać w wadze ciężkiej? Najlepiej tłumaczy to on sam, mówiąc „a czego mam szukać w junior ciężkiej? Zdobyłem tam co było do zdobycia, a telewizji ta waga nie interesuje“.I wszystko jasne. Po co walczyć za friko? Przecież boks to zawód. Ten facet musi zarobić na dom, dzieci (a wychowanie dzieci naprawdę kosztuje, coś o tym wiem) oraz na to, by utrzymać się przez te lata, kiedy nie będzie już bokserem. A zostało mu góra dziesięć lat sportowej kariery pod warunkiem, że nie wydarzy się nic strasznego (odpukać!) i że dalej będzie mu się chciało. I po tych dziesięciu latach warto mieć już albo rozkręcony duży, dochodowy biznes albo oszczędności na resztę życia. Bo wielu znamy mistrzów, którzy kończyli pogrążeni w długach lub np. jeżdżąc jako kierowcy taksówek. Adamek sprawia wrażenie człowieka bardzo poukładanego i rozsądnego, więc zapewne taki scenariusz mu nie grozi. Ale musi zarobić, a wielkie pieniądze leżą jedynie w wadze ciężkiej (nie mówię o wyjątkach w rodzaju Pacquaio, Eubanksa, Roya Jonesa czy de la Hoi i Mayweathera, bo to inna bajka).
To bardzo przykre, że Kliczkowie zaklinowali wagę ciężką, ale jeszcze bardziej przykre jest to, że faktycznie nie widać na horyzoncie kogoś kto ich zepchnie z podium. Haye okazał się mocny tylko w gębie, Wałujew jest chory, Helenius nie ma jeszcze wystarczającego doświadczenia, Rahman (numer jeden na liście WBA) ma już 40 lat i zresztą nigdy nie był zjawiskowym bokserem, Lewis nie wróci (a nawet jakby wrócił, to nie wiadomo co by pokazał), Powietkin i Czagajew to jednak nie ta sama liga co Kliczkowie (zresztą pewnie teraz właśnie nadszedł czas Powietkina, zobaczymy, bo Czagajew po porazce juz chyba nie odbije), Arreola nie dał rady Adamkowi, to niby jak ma zmieść Kliczków? Chciałoby się zobaczyć w akcji nowego Tysona, chciałoby się zobaczyć nowego Lewisa, chciałoby się Holyfielda z czasów blasku... Na pewno nie zastąpi ich w tej chwili Adamek, o którym ktoś słusznie powiedział, że wszyscy w wadze ciężkiej są w jego zasięgu oprócz Kliczków. Bo problemem Adamka jest brak mocnego jak na wagę ciężką ciosu. Jest wielu bokserów, którzy mają mniejsze umiejętności od polskiego zawodnika, ale okładani przez x rund zawsze mogą mieć nadzieję, że w pewnym momencie przeciwnik się odsłoni, czy zagapi i wtedy zadadzą jedną, drugą rozpaczliwą bombę i będzie po sprawie. Nie jedną i nie dziesięć takich walk już widzieliśmy, w których skazywany na pożarcie bokser wykorzystywał ten jeden, jedyny moment, żeby zmasakrować faworyzowanego mistrza. Adamek takiej szansy nie ma, gdyż jego ciosy nie są w stanie naruszyć przeciwników z wagi ciężkiej. Przecież Polakowi nie udało się znokautować nikogo poza emerytowanym Gołotą, a nawet bardzo wobec niego uprzejmy Kliczko stwierdził, że żadnego ciosu Adamka nie poczuł (co zresztą było po Ukraińcu widać, gdyż po walce wyglądał tak świeżo, jakby szedł na bankiet).
I jeszcze jedna przykra sprawa. Zaskoczyła mnie ogromna liczba bardzo niefajnych komentarzy na necie dotyczących Adamka. Zauważyłem zresztą, że liczba chamskich, wulgarnych i złośliwych wpisów bardzo wzrosła od kiedy stało się powszechnie wiadome, że Adamek jest głęboko wierzącym katolikiem, a nawet udziela się w Radio Maryja. Czyżby pilnie działały lewicowe młodzieżówki albo inne robactwo - palikoctwo? :).
Jacek Piekara
ps. Oczywiście polscy szkoleniowcy mądrzą się teraz, jak to Adamek został źle przygotowany przez trenerów od strony techniczno - taktycznej. Faktycznie: przygotowany był fatalnie. Tyle, że mówienie przez polskich trenerów „nic dziwnego, że Amerykanie nie mają teraz przyzwoitych bokserów, skoro mają takich trenerów“ to już przesada. Bo niby gdzie są te tabuny mistrzów świata wychowane przez owych mądralińskich z „polskiej szkoły trenerskiej“?
pps. I teraz tym, którzy chcą pooglądać dostających w skórę braci Kliczko pozostają jedynie stare filmy. Ech, pojaw się sobowtórze Corriego Sandersa (z marca 2003)!
ppps. tego, że Adamek jeszcze da polskim fanom boksu niejedne fajne widowisko z dużo sympatyczniejszą puentą niż ostatnio, jestem pewien. Ale chyba czas na zmianę trenera, bo z próbującym Adamka tak „wychować“ Bloodworthem może być już jedynie gorzej.
pppps. może się mylę, ale czy nie odnosicie Państwo wrażenia, że Kliczko w 10 rundzie wyraźnie oszczędzał Adamka, bo wiedział, że wygra, a nie chciał swego przeciwnika zabić i czekał aż sekundanci rzucą ręcznik albo na decyzję sędziego? Przecież w tych ostatnich sekundach nie było w jego wykonaniu takiego ataku jaki zwykle wykonuje bokser, który „poczuje krew“. No nie wiem, czy mam rację, czy to tylko takie marzenie o tym, by nawet w czasie walki ktoś zachowywał się jak dżentelmen i myślał o życiu drugiego człowieka :).
pppps. w slowie tytulu "zmarnowano" chodzi mi o tę jedną walkę i szansę, a nie ze "Olaboga, juz po wszystkim, ten chlopak nigdy więcej nie stanie na nogi". Bo na pewno stanie i niejeden pojedynek jeszcze wygra!
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości