Muzyki metalowej słucham od dobrych 25 lat, a jako żywo nigdy nie słyszałem wcześniej o zespole Behemoth ani o jego ponoć sławnym liderze Nergalu. Wcześniej, to znaczy zanim Nergal bzyknął silikonową idolkę nastolatek, o czym poinformowały nas (i długi czas informowały) wszystkie pisma kolorowe i niekolorowe, przy okazji „załatwiając“ liderowi Behemotha darmową publicity. Potem mieliśmy jeszcze mydlaną operę pod tytułem „biedny Nergal jest chory na białaczkę“, szczęśliwie zakończoną finalną symfonią „chwała Szatanowi, bo uzdrowił Nergala!“. A kiedy ten żenujący tabloidowo-galowo-vivowy tasiemiec wreszcie się zakończył, nieoczekiwanie do akcji włączyła się Telewizja Polska. I oto nagle koleś z dziesiątej ligi metalowej, śpiewający słabym głosikiem bełkotliwe teksty w rytm prymitywnej łupanki, stał się idolem nie tylko dla czytelników pism kolorowych, ale również dla Telewizji Polskiej. Ta bowiem zaprosiła go, by oceniał uczestników konkursu „Voice of Poland“. Sądząc po jego własnych umiejętnościach, to zdolności oceniania muzycznych kwalifikacji innych, Nergal ma mniej więcej takie same jak świnia, która zechciałaby nauczać orły w jaki sposób z wdziękiem szybować po niebie.
Opowieści rzeczniczki TVP jakoby zespół Behemoth cieszył się wielką sławą w USA to zwyczajne kłamstwa i bełkot. Jaka to wielka sława można bez trudu sprawdzić i zobaczyć, oglądając choćby wyniki sprzedaży płyty „Evangelion“ (ostatnia płyta Behemotha) w amerykańskim sklepie Amazon.com. Zajmuje ona miejsce około dwadzieściacztery tysięcznego na liście najlepiej sprzedających się płyt. To nie pomyłka, co napisałem: jest ponad 23.000 (dwadzieścia trzy tysiące) płyt, które są popularniejsze niż muzycznopodobny wyrób Behemotha. To i tak zresztą ogromny sukces. Na liście najlepiej sprzedających się płyt w brytyjskim Amazonie wypociny Nergala i kolegów plasują się poniżej miejsca 68.000 (sześćdziesiąt osiem tysięcy!). Postanowiłem zawęzić kryteria wyboru i co się okazało? Żadnej płyty Behemotha nie ma na liście 100 najlepiej sprzedających się płyt z gatunku hard rock&heavy metal. Zawęźmy jeszcze bardziej! Żadnej płyty Behemotha nie ma również na liście 100 najlepiej sprzedających się płyt z gatunku death metal (a na przykład na tej liście są trzy płyty również polskiego zespołu Vader). No a węziej już szukać się nie da! I tego oto właśnie kolesia, kolesia którego płyt nie kupują nawet fani na niesłychanie wąskiej scenie death metalu, władze Telewizji Polskiej uznały za guru w dziedzinie sztuki muzycznej. Gratulacje dla muzycznych debili, którzy zadecydowali o tym wyborze!
Jednak głównym punktem zapalnym nie stały się przecież zdolności wokalno - muzyczne Nergala, lecz fakt, że człowieka, nazywającego Biblię „gównem“ i drącego ją publicznie na strzępy zaprasza się do telewizji, która ma ustawowo (sic!) krzewić wartości chrześcijańskie. Zapis o szerzeniu wartości chrześcijańskich w telewizji uważam za idiotyczny, tak samo jak zapis w kodeksie karnym mówiący o karaniu za obrażanie uczuć religijnych. Moje uczucia są na przykład na tyle silne, że byle chłystek nie jest w stanie ich urazić. Niech sobie tam gada co chce, a ja jedynie pomyślę: „cóż może obchodzić tysiącletni dąb, że jakaś świnia czochra się o jego pień?“. Jeśli jednak takie przepisy istnieją, to psim obowiązkiem prezesa Brauna i reszty telewizyjnych pajaców jest tego przepisu przestrzegać. Podobnie zresztą rzecz się ma w wypadku wyroku, w którym sąd uniewinnił Nergala uznając, że nie obraził on niczyich uczuć religijnych. Treść tego wyroku sądowego pozwala mi uważać, iż sędzia który go wydał jest człowiekiem nadzwyczaj silnie zaburzonym psychicznie lub też z jakiegoś powodu serdecznie nienawidzi chrześcijaństwa. Bo to co wydalił z siebie ten kauzyperda to zwyczajne kuriozum prawne (krótko mówiąc uzasadnienie stwierdza, że można robić wszystko, jeśli to sztuka, gdyż twórca ma prawo wyrażać jak chce swą wolność artystyczną).
Satanistów zawsze uważałem za wyjątkowych kretynów, więc Nergal w tym wypadku nie zawiódł mnie, publicznie osiągając tegoż kretynizmu szczyt (bo Biblia akurat nie jest „gównem“ tylko bardzo interesującym dziełem historycznym, etnograficznym i antropologicznym). Zresztą po wyczynach Nergala widać jak bardzo nietwórczy jest satanizm. Lider Behemotha nie ma własnej książki, więc musi podrzeć cudzą. Nie może pochwalić się własnym dziełem, więc musi gnoić cudze. Nie ma nawet własnej modlitwy, więc musi jedynie przerabiać cudzą (czarne msze są parodią mszy chrześcijańskiej). Generalnie - żenada i intelektualne dno. Burak, który myśli, że jak ubierze się w czarną skórę, pomaluje twarz i zacznie wyć basem, to stanie się fajnym kolesiem (albo pryszczaty chłopaczek, który bardzo chciałby zostać już mężczyzną...).
Oczywiście wszystkie te przemyślenia mają sens jeśli uznamy, że Nergal jest prawdziwym satanistą. Tak naprawdę sądzę, że to jedynie zręczny cwaniaczek, który postanowił „wjechać“ do banku z kasą i sławą, najpierw ujeżdżając Szatana, a potem ujeżdżając Dodę. I pomyślcie państwo, że Doda okazała się skuteczniejsza od Szatana! Bo romansik z nią pozwolił Nergalowi zostać bohaterem kolorowych pism oraz rozpoznawanym celebrytą. Za pomocą śpiewu i modlitw do Lucyfera nie osiągnąłby tego nawet za milion lat, chyba żeby ludzkość z jakiegoś powodu straciła słuch. Swoją drogą, że to bardzo optymistyczno - feministyczne w wymowie: czego Nergal nie mógł osiągnąć, oddając się przez lat -naście Szatanowi, osiągnął w kilkanaście tygodni, oddając się Dodzie (a zabawy z Dorotką pewnie są przyjemniejsze niż całowanie w tyłek czarnego kozła).
Tak jak pisałem Nergal sprawia na mnie wrażenie pozbawionego zasad cwaniaczka i sądzę, że gdyby mu się to opłaciło, to w try miga przeflancowałby się na oazowca i zaczął wyśpiewywać „katometal“. Albo odwrotnie! Zaśpiewał w duecie z Magdaleną Środą i na koniec występu zaszczyciłby ją analną inwazją dokonaną za pomocą odwróconego krzyża (Magdalenę Środę wymieniam dlatego, bo nie kto inny jak ona zawzięcie broniła Nergala i stwierdziła, że też myśli o podarciu Biblii). Przyznam, że Środa biegająca po deathmetalowej scenie z satanistycznym symbolem wbitym w rzyć, to mógłby być jeszcze lepszy widok niż czarny kot z odgryzioną głową!
Bardzo pouczające było śledzenie któż ujął się za Nergalem. Oczywiście na pomoc sataniście - skandaliście ruszyła „sfora z Czerskiej“, jak zwykle wyjąc zgodnym chórem i wściekle obszczekując każdego kto śmiał się nie zgadzać z wynoszeniem Nergala na celebryckie wyżyny. A rzekomą mądrością wyroku sądowego uniewinniającego lidera Behemotha, to już agorowe kundle brandzlowały się na okrągło (to taka artystycznie swobodna wypowiedź, właściwa dla mojej poetyki, więc proszę przypadkiem się za nią nie obrażać). Jak już pisałem, na myśl o Nergalu mocniej bije również serduszko Magdaleny Środy (czułe serce w zwiędłej piersi, żeby sparafrazować mistrza Leszka), a także Rysia Kalisza (ksywa: CorpseRider) oraz władz TVP. Dodatkowo ma poparcie Krystyny Kofty oraz różnych wicepalikotów (piszę „wicepalikotów“, bo przecież tych Dupeckich z Ruchu Poparcia Palikota nikt nie odróżnia ani nie zna po nazwisku). O dziwo Nergal nie spodobał się natomiast Stefanowi Niesiołowskiemu. To zdumiewające, bo od lat słuchając wypowiedzi Niesiołowskiego miałem wrażenie, że obecny wicemarszałek Sejmu z całą pewnością służy temu samemu Mrocznemu Panu, co lider Behemotha.... Może Niesiołowski jest po prostu o Nergala zazdrosny?
Podsumowując: w świetle obowiązującego prawa pokazywanie Nergala w telewizji publicznej to niesłychanie brutalne pogwałcenie zasad. I w związku z tym mam apel do wszystkich chrześcijan: przestańcie płacić abonament. Nie kwękajcie już, nie psioczcie i nie jęczcie, a zacznijcie działać! Niech biskupi powiedzą wyraźnie: zważywszy na to co się dzieje, chrześcijanin ma prawo nie płacić już haraczu na telewizję, która to telewizja obraża jego uczucia. Zobaczylibyście państwo, co by się zaczęło dziać, zważywszy na fakt, że abonament płacą głównie ludzie starsi, a więc jednocześnie zwykle dość uważnie słuchający co ma do powiedzenia hierarchia kościelna. W dzisiejszym świecie najczęściej wygrywa się nie za pomocą protestów, manifestów, petycji, skarg itp itd, ale za pomocą kasy, misiu, kasy! A pajace z TVP (na czele z oberpajacem Braunem) zrozumieją o co chodzi dopiero, kiedy zostaną trzepnięci finansowo.
Jacek Piekara
ps. Państwo zapewne wyobrażacie sobie, co by się stało z człowiekiem, który publicznie podarłby Koran i nazwał świętą księgę islamu „gównem“. Powiedziałbym, że świat stałby się dla tego kogoś zdumiewająco malutki. I czy fakt, że islam jest dumną religią, która nie pozwala na szarganie swych świętości, nie jest przypadkiem przyczyną, że to właśnie on zdobywa co roku tysiące nowych wyznawców? Chrześcijaństwo pozwala bezkarnie się upokorzać, plugawić i opluwać. Jak można mieć szacunek dla duchowych przywódców chrześcijaństwa, skoro są oni najwyraźniej pozbawieni „cojones“? Gdzie wasza fatwa, biskupi?!
pps. być może niektórzy Czytelnicy tego tekstu zainteresują się jakiegoż to metalu słucham, więc spieszę odpowiedzieć. Zaczynałem od fascynacji Iron Maiden, Accept oraz Manowar. Potem zakochałem się w Therionie. Teraz (nie zapominając o dawnych miłościach) bardzo lubię posłuchać Nightwish, Tarję, Indicę (to niby nie jest metal, ale dziewczyny wydaje wytwórnia Nuclear Blast i przez dwa lata grały jako support przed Nightwishem), zabawny Alestorm (piracki metal, naprawdę cool jazda!), Theatre of Tragedy. Ba, za całkiem interesujące uważam niektóre kawałki Vadera, chociaż nie jest to może muzyka, której słuchałbym na okrągło.
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka