Jak wszyscy już wiedzą, PiS jakiś czas temu ogłosił swój pomysł na podniesienie płacy minimalnej. O ile 3 tysiące nie brzmi jakoś radykalnie, o tyle 4 tysiące brzmi już w zasadzie dość rewolucyjnie. Niestety odzew ekonomistów na te propozycje jest taki jakiego można się było spodziewać. Dominują "analizy" typu "A kto za to zapłaci?" "PiS przejada nasze pieniądze" "PiS napada przedsiębiorców" itd...Generalnie wszystko się sprowadza do znanych wszystkim liberalnych dogmatów, których oczywiście lekceważyć nie należy. Jednak tego co robi PiS lekceważyć też się nie powinno, a to niestety się dzieje.
Mam wrażenie, że za taką narracją kryje się po prostu strach. Dotychczas żyliśmy w bezpiecznym liberalnym paradygmacie ekonomicznym. Bezpiecznym gdyż przez nikogo nie podważanym, a jeśli już ktoś ważył się na krytykę, to stawał się niepoważnym, albo komuchem. Podobna propaganda towarzyszyła nie tylko 500+, ale nawet wolnym od handlu niedzielom, które to miały zrujnować naszą gospodarkę. Myślę, że przyjdzie taki czas, że wszyscy ci dzisiejsi krzykacze niedoceniający PiSu i wrzucający Pis do szufladki z napisem "populiści rozdawacze",będą musieli zmierzyć się z czymś dla siebie niewygodnym. Tego właśnie się boją. Boją się, że ktoś robi coś, o czym oni nawet nie śmieli pomyśleć i boją się, że to się może udać!
Pułapka średniego rozwoju. Pułapka średniego rozwoju, nie jest żadną pułapką i na pewno się w nią nie wpada. Jest to stan, w który się po prostu wchodzi i który jest nieunikniony w pewnych warunkach i w który inni uczestnicy rynku chętnie nas wprowadzą.Gospodarki które znajdują się w takim stanie, charakteryzują się niską produktywnością pracy, niskimi nakładami inwestycyjnymi, niską innowacyjnością. Wystarczy popatrzeć na Chiny i ich relacje z USA. Chiny starają się być bardziej innowacyjne. Inwestują w technologie, żeby uniknąć wspomnianej "pułapki". Jak reagują stany? John Bolton powiedział, że zniszczenie Huawei, potentata na rynku technologicznym, jest dla USA 10 razy ważniejsze,niż wygranie wojny handlowej. To zdanie najlepiej pokazuje czym jest "pułapka", która gdzieś tam czycha i w którą znienacka się "wpada". W tą pułapkę można rywala wprowadzić, przy użyciu ideologii np: liberalno-ekonomicznej. Jak osiołek do zagrody, bo mu rzodkiewką pomachali. Czy się to komuś podoba, czy się nie podoba, podniesienie płacy minimalnej wymusi inwestycje, wymusi próby podniesienia produktywności. Czy się uda nie wiem.
Rynek pracy. Kolejnym czynnikiem są mechanizmy rynkowe. Jesteśmy w takim miejscu i w takim momencie, że rynek sam i tak te płace by podnosił. Rząd z pewnością jest tego świadom i w jakimś stopniu nakłada się na pewne tendencje, których wynik potem zostanie sprzedany jako "nasza" robota.
Jakiś czas temu słuchałem też audycji z jakimś ekonomistą, który mówił że w Polsce brakuje 10 mln pracowników i powinniśmy ich ściągać z zagranicy. Tylko jakich pracowników? Rezydentów wszelkiej maści, którzy będą skręcać śrubki na zlecenie zachodnich koncernów? Jakie to są koszty i zagrożenia natury społecznej? Mamy żyć według naszych zasad, czy być jak smar w rynkowej machinie zarządzanej i prowadzonej przez innych?
Kolejna sprawa to kierunek działania rynku. Co jakiś czas pojawiają się artykuły na temat branży transportowej i informacje, że brakuje koło 70 tyś kierowców. Czytałem nawet o pomysłach branży, żeby stworzyć szkoły zawodowe, które będą kształcić kierowców. Wchodzę więc na stronę branżową i czytam komentarze kierowców i okazuje się że: zarabiają mało, pracują w beznadziejnych warunkach, mają płacone pod stołem a często są "przekręcani" i wystarczyło by branże ucywilizować i potraktować kierowców lepiej, a chętnych pewnie by się więcej znalazło. Czemu branża nie podniesie zarobków? Czy w tą stronę rynek już nie działa? Bo ja też mogę być takim przedsiębiorcą i ogłosić, że brakuje mi 10 tyś sprzątaczy do mojej firmy, w której płacę 500 zł/mieś. Biznes mi nie działa i potrzebuję ludzi. Jakoś ci wszyscy mądrzy biznesmeni jakby nagle zapomnieli jak działa rynek
Nierówności społeczne. Nierówności społeczne są przecież określane, jako potencjalna przyczyna rozpadu całego systemu ekonomiczno-społecznego. Polska to kraj, w którym owe nierówności są określane jako największe w całej UE. Czy to nie niesie za sobą ryzyka społecznych niepokoi? Czy to nie jest coś czym państwo powinno się zająć? PiS właśnie to robi.
Mateusz Morawiecki to ekonomista. Naszym premierem jest ekonomista, który można powiedzieć, że wie na czym świat stoi. Jest to człowiek obyty, z wiedzą i także ambicjami. To co robi PiS to jest eden, raj i niebo dla ambitnego ekonomisty. To jest wyzwanie, które jestem pewien, że sprawia, że Morawiecki zanim jeszcze budzik zdąży zadzwonić, to z łóżka wyskakuje od razu na proste nogi i doczekać się nie może kolejnego dnia zmagań i realizacji jego wizji. Bo to w dużym stopniu jest jego wizja. Na 100% PiS ma wszystko przemyślane, są zorientowani w sytuacji i świadomi celów, oraz zagrożeń. Starają się zagrać na kilku instrumentach jednocześnie, ale robią to świadomie i na pewno nie jest to tylko "populistyczne rozdawnictwo" czy łatanie budżetu. Jest to nowa wizja Polski i tego jak ma funkcjonować. Polska obecnie przypomina miejsce, w którym mają się zderzyć płyty tektoniczne. Są różne napięcia społeczne, wyzwania ekonomiczne, choćby te wspomniane przeze mnie. Jednym słowem stoją przed nami wyzwania. Nomenklatura liberalna te wszystkie wyzwania dostrzega, opisuje, nazywa, ale jednocześnie jakby tylko na tym poprzestaje. Mamy się patrzeć jak to wszystko się dzieje, a potem żyć ze skutkami, bo tak mówi rynek. PiS odrzuca takie podejście i mówi, że chcę być w obliczu owych wyzwań aktywni. Oni nie zabiegają tylko o głosy, oni są aktywni wobec realnych wyzwań. Liberalną nomenklaturę stać tylko na krzyk, ale mam wrażenie, że gdzieś tam pod spodem jest także podziw, ale także strach. Strach przed tym, że 20 czy 30 lat się łazi w garniturze do roboty, a tu nagle mogą zrobić z nich kretynów.
Inne tematy w dziale Gospodarka