JacekKaminski JacekKaminski
1936
BLOG

Film "Miejsce Urodzenia" i los Żydów podczas II WŚ

JacekKaminski JacekKaminski Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 76

Obejrzałem niedawno po raz kolejny świetny film dokumentalny o tematyce holokaustowej, który za darmo można obejrzeć na youtube. Chodzi o film pt: "Miejsce urodzenia" i którego reżyserem jest Paweł Łoziński. Ten film jest dla mnie głównym źródłem informacji na temat "jak Polacy zachowywali się podczas wojny". Bohaterem filmu jest Henryk Grynberg, który przylatuje z USA, żeby dowiedzieć się jaki los spotkał członków jego rodziny. W tym celu odwiedza byłych sąsiadów, mieszkańców wiosek w pobliżu których z całą rodziną się ukrywał, w celu zasięgnięcia informacji.


Okazuje się, że 2 letni braciszek został rozstrzelany przez Niemca, po wcześniejszym doprowadzeniu go na posterunek, przez Polaka. Ojciec natomiast został przez Polaka zamordowany. Patrząc statystycznie na całą historię w tym momencie można by poprzestać. Dwoje Żydów zostało zabitych przy aktywnym udziale naszych rodaków. Spójrzmy jednak na historię rodziny Grynbergów z bliższej perspektywy.


2 letni braciszek Henryka Grynberga początkowo został pozostawiony u jednego z gospodarzy. Był u niego bodajże 2 tygodnie, po czym gospodarz dziecka się pozbył. Chłopczyk został pozostawiony przy pobliskim młynie, spod którego potem  został zabrany i znalazł się u kolejnego gospodarza. Następnie gospodarz skonsultował się z sołtysem, który polecił dziecko przetransportować na posterunek policji. Jak relacjonuje jedna z rozmówczyń ów gospodarz zrobił to z płaczem, ale jednak zrobił. Chłopczyk został potem rozstrzelany. Czy mamy tu do czynienia z anty-semityzmem? Moim zdaniem nie. Przynajmniej w świetle samej opowieści, bo do końca jak było to się nie dowiemy nigdy. Fakty są takie, że mamy przypadek który statystycznie podpada pod denuncjację. Jednak jej powodem nie była niechęć, a strach przed karą i konsekwencjami.Czy można było zachować się inaczej? Lepiej? Czy można było dziecko uratować? Pewnie tak. Pewnie można było zrobić więcej.


Ojciec Henryka Grynberga, Abram Grynberg został zabity w brutalny sposób przez jednego ze swoich sąsiadów. Człowieka, który go znał i który obok niego żył. Motywem zbrodni była podobno krowa, którą Abram zostawił u gospodarza na przechowanie. W zbrodni uczestniczył także młodszy brat mordercy. Tutaj mamy kolejny przypadek śmierci Żyda, w który zaangażowanych jest 2 Polaków. Jak jednak wyglądały losy Abrama i jego rodziny przed tym tragicznym wydarzeniem? Ja naliczyłem 7 relacji, w których ludzie opowiadają o pomocy Abramowi Grynbergowi i jego rodzinie. Nie uratowaniu ich przed śmiercią, ale pomocy. Najczęściej było to przekazywanie jedzenia, oraz nocowanie i różnego rodzaju inne małe przysługi. Ciężko powiedzieć, ile z tych relacji jest szczerych i prawdziwych i co dokładnie można pamiętać po tylu latach. Faktem jednak jest, że te relacje się pojawiają i w pomaganie Abramowi zaangażowanych jest 7 rodzin, czyli pewnie koło 40 osób. Jeden z sąsiadów mówi też " Żywienie kolejnością szło. On żywił jednego dnia, ja drugiego" tak jakby pomoc miała formę planową i zorganizowaną, choć skromną. Oczywiście pojawiają się też relacje o tym, że "nasi byli tak samo źli jak Niemcy" że  "ludzie bali się sąsiadów, bo nigdy nie wiadomo", że "ludzie potrafili plotkować i skarżyć".


Zastanawiam się  parafrazując tytuł książki prof Grabowskiego "Jaka była ta noc?". Jaki obraz naszej wsi czasów okupacyjnych jawi się z tych wszystkich relacji? W tym jednym przypadku na 2 osoby, które można by określić jako zbrodniarzy, przypada kilkadziesiąt osób, które pomagały w przeżyciu tej konkretnej rodziny. Żaden z tych gospodarzy nie został też zadenuncjowany. Prof. Śpiewak mówi, że nie może znieść narracji, w której 3 tysiące sprawiedliwych podnosi się do potęgi i na tej bazie wyciąga zbyt daleko idące wnioski. Pewnie żadna z osób, które wystąpiły w filmie nie należy do grona sprawiedliwych. Jednak czy istnieli tylko i wyłącznie ci co Żydów fizycznie uratowali i cała zbrodnicza reszta? Co z ludźmi, którzy Żydom pomagali? Często w mały, skromny sposób, ale jednak pomagali? Czy ci ludzie się nie liczą? Czy to nie jest tak, że każdy Żyd, który spotkał na swojej drodze mordercę, nie spotkał wcześniej dziesiątków ludzi, którzy jakoś mu pomogli? Jaki bilans można sporządzić na bazie tej jednej historii? Mamy 2 osoby zamieszane w morderstwo. Mamy kilka osób, które decydują się na oddanie dziecka na posterunek. Mamy też kilkadziesiąt osób aktywnie zaangażowanych w pomoc swoim żydowskim sąsiadom. Czy nie można by zbadać, opisać losów poszczególnych osób właśnie pod tym kątem? Czy to nie była by najlepsza odpowiedź na książkę Grabowskiego?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (76)

Inne tematy w dziale Kultura