Nie chcę się nadymać i popadać w święte oburzenie. Nie chcę egzaltować urażonym honorem itd...Mam jednak poważny problem i tak do końca nie jestem pewien, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może ów problem to zupełnie naturalna reakcja? Mam mianowicie problem z naszymi stosunkami z USA. Coraz częściej czuję się po prostu upokarzany, przy okazji kolejnych spotkań, wizyt, negocjacji. Może to jednak nie USA mnie upokarzają, tylko jestem upokarzany przez nasze władze?
Obecnie odbywa się w naszym kraju szczyt, który ma debatować nad przyszłością bliskiego wschodu. Szczyt bliskowschodni w Polsce. Czy to nie brzmi dziwnie? Ja wiem, że przecież ciągniemy morze ropy z Iraku i w tamtym regionie są nasze żywotne interesy...a nie. Przecież to była bajka o jakiej pisały nasze gazety kiedy do Iraku nas ciągnęli Amerykanie. Ile to biznesów tam zrobiliśmy? Nic. Spełniliśmy swój psi obowiązek.
A jak wyszliśmy na negocjacjach offsetowych dotyczących zakupu broni? Podczas negocjacji offsetowych towarzyszących zakupowi F-16 nasi prawnicy podobno wręcz płakali, tak zostali przez swoich partnerów porobieni. Przy tej okazji nie da się nie wspomnieć o słynnym już świńskim offsecie, jaki to nam partnerzy zaproponowali. Chcieli nam przesłać know-how na miarę naszego znaczenia, czyli chcieli nas nauczyć jak efektywnie paść świniaki. Taki emerican dream, tylko dla Polaków. Czy to nie jest upokarzające?
Ostatnimi czasy mamy też przygody z panią ambasador, która pisze listy strofujące premiera Polski, jak do jakiegoś małego Dyzia. Stawia żądania dotyczące podatków, jakimi objęte powinny zostać firmy z USA. My mamy USA dotować! Do tego się to sprowadza. Przeróżne cymbały co parę miesięcy opowiadają, że już nie długo będziemy jak drugi Izrael i dostaniemy morze pieniędzy. Tym czasem to my mamy USA dotować. Wpisuje się w to wszystko także niesławna ustawa 447, która jak wypali, spowoduje przelew na grube mln $ z Polski do naszych największych sojuszników.
Wróćmy jednak do dzisiejszego szczytu. Polska ma z Iranem bardzo dobre stosunki od lat. Sam kiedyś zbierałem sobie na wakacje w Iranie i troszkę o tym kraju wiem. Wiem jak został potraktowany rzez koalicję anglosaską, która przez słomkę ssała z Iranu co chciała. Wiem co nieco na temat rewolucji Irańskiej i wiem jaką opinię w Iranie mają Polacy. Jesteśmy tam szanowani, jesteśmy tam lubiani i mamy opinię kraju, w którym kultura jest na bardzo wysokim poziomie. Same pozytywy. Wiadomo że Polityka, to nie wzajemne ohy i ahy, ale pozytywne stosunki buduje się przez dekady, a zrujnować je można w parę miesięcy. Nasz genialny MSZ podobno był przekonany, że dzisiejsza konferencja będzie właśnie okazją do skapitalizowania naszych pozytywnych relacji z Iranem i zaprezentowania się w roli rozjemcy? W roli ambasadora zwaśnionych stron? Dobre relacje z USA. Dobre z Iranem, więc gdyby udało się wypracować jakieś porozumienie, dotyczące czegokolwiek między tymi dwoma krajami, to był by to nasz niewątpliwy dyplomatyczny sukces. Co jednak się okazało? Okazało się, że język USA był jednoznacznie konfrontacyjny i cała konferencja ma mieć charakter anty-Irański. Po prostu zrobiono z nas idiotów i co gorsza, pozbawia się nas dobrych stosunków z Iranem na rzecz czego? Na rzecz niczego? Czy to wszystko to może być cyniczna gra USA, nastawiona na sformatowanie sojusznika w wygodnym dla USA kierunku? To już nie jest śmieszne. To jest już ordynarne dymanie i nic więcej. A co nasi oficjele mówią? Mówią o spełnianiu obowiązków. Co więcej. Taki geniusz Waszczykowski idealnie się w to wszystko wpisuje. Płynie jak nie powiem co z prądem amerykańskiej narracji i mówi o Iranie, że to kraj 3-ciego świata. To już się w głowie nie mieści! Już nie pomnę tej naszej tradycji "nic o nas bez nas".
Co my mamy z tego sojuszu z USA? Co zyskaliśmy w ostatnich dekadach? Chodzi o 30 lat po 90 roku?Czy jakakolwiek gałąź przemysłu się rozwinęła dzięki technologii z USA? Może produkujemy jakąś broń, która jest nam potrzebna,a której bez USA byśmy nie zdobyli? Może chociaż nam sprzedali jakąś broń, która sprawia, że jesteśmy bezpieczni? No ja prawdę mówiąc nie potrafię tych konkretów znaleźć. Widzę za to żałosnych lizusów, którzy cieszą się tym, że pozwalają im wejść do białego domu. Mentalność polityków PiS, to jest mentalność szmaciarza. Nie boję się użyć tego słowa. To są szmaciarze, które dają się poniżać, upokarzać i traktować jak szmaciarze. Powiem szczerze, że nie czułem tego wobec Niemiec, UE, Rosji ani nikogo innego za rządów PO. Jeśli wtedy byliśmy na kolanach, to nie wiem jak nazwać dzisiejszą pozycję wobec USA. My po prostu leżymy bez gaci na plecach i jedyne na co nasza asertywność nam pozwala, to nieśmiałe marzenia, które zachowujemy dla siebie, że może nas zaraz wezmą pod łokietek i łaskawie na nóżki postawią. Czy ci ludzie tego nie czują? ile razy będziemy to wszystko przerabiać? Nie mówię o odwracaniu sojuszy, ale na litość boską, to wszystko tak dalej wyglądać nie może. Nie można dawać się notorycznie upokarzać i jeszcze tego upokorzenia potęgować tekstem "spełniamy nasz obowiązek". Pies też ma obowiązki wobec pana, ale to chyba nie jest miara naszych ambicji.
Inne tematy w dziale Polityka