Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Pozdrawiam.
Wyjątkowo celne:
"Liczebna większość niewiele znaczy w sytuacji, gdy mniejszość nabyła praw recenzenta i cenzora. "
I jak się do tego ma polityka pana Glińskiego, który tą mniejszość chce jeszcze wspierać? No chyba, że założymy, że jest tak naiwny, że uważa że ją przekupi :-)
Jest Pan nieco bardziej dosadny niż ja.
Fakt, pamiętając kiedyś wysokiej jakości, historyczne opinie/wypowiedzi pana profesora Glińskiego muszę przyjąć, że głupi nie jest. Bo nie da się głupieć w takim tempie. To trzeba szukać innego wyjaśnienia...
Gliński ma w sobie tą samą skazę, co Gowin. Cierpi na jakąś odmianę symetryzmu. Myśli, że wszyscy mogą się jakoś dogadać. Podkarmia po równo przyjaciół i wrogów i nie rozumie, że z tych wrogów nigdy nie zrobi sobie przyjaciół, bo oni wezmą od niego teraz, co mogą, a jak się go pozbędą i będą mogli wziąć wszystko, to też wezmą. Pomiędzy niektórymi koncepcjami nie ma żadnego środka, w którym można się spotkać. To trochę jakbyśmy mieli w społeczeństwie dwie grupy - jedną przeciwko legalizacji gwałtów i drugą, która je popiera. Ta przeciwna gwałtom wygrywa ale jednak aby nie zaogniać zanadto sytuacji minister rządzącej partii pozwola tamtym w imię pluralizmu od czasu do czasu pogwałcić. Wspiera też finansowo nieco organizacje zwolenników gwałtów tyle że w mniejszym stopniu niż robiła to poprzednia władza.
Obserwacja działań Glińskiego prowadzi mnie tylko do jednego wniosku - całe szczęście, że nie został premierem. Mogłoby wypaść równie słabo jak z Marcinkiewiczem.
Dziwne, że ta choroba trzyma się go aż tak długo.
Błędy można wybaczyć. Ale uporczywe trzymanie się błędnych metod....
?