Stanisław Lem w „Fantastyce i futurologii” wspomina dzieło amerykańskiego behawiorysty B.F. Skinnera wydane pod miłym tytułem „Poza wolnością i godnością”. Tamże, ten sympatyczny i światły człowiek stara się udowodnić, że zarówno wolność jak i godność są, wbrew temu co sądzimy, hamulcami postępu. W ich miejsce proponuje stworzenie odpowiedniej „technologii zachowania” obejmującą swymi zasadami całość życia publicznego i prywatnego człowieka. Lem ma ją za skrajnie totalitarną i przez to niemożliwą do realizacji anyutopię. Niestety Lem się pomylił. Myśl, czy raczej antymyśl Skinnera znalazła nie tylko kontynuatorów, ale i swoje twórcze rozwinięcie we współczesnych nam czasach. Wystarczyło pół wieku, by przeorać umysły ludzi tak głęboko, że są w stanie uwierzyć dosłownie we wszystko, co serwują im machiny propagandowe, a nawet jeśli nie wierzą, nie są w stanie się skutecznie zbuntować, ponieważ zostali sparaliżowani już na poziomie języka.
Wszyscy chętnie mówią o wolności i godności, ale niepostrzeżenie dla ogółu znaczenie tych słów jest tylko pozornie tożsame z tym, sprzed pół wieku. Tak naprawdę „technologia zachowania” od dawna święci swój pełny tryumf. Udało się to stosunkowo łatwo, dzięki wywiedzionemu również ze Skinnera konceptowi, że aby uzyskać taki efekt, należy z systemu kar i nagród, skreślić kary i zostawić same nagrody. Na tym właśnie polega współczesność. Człowiek jest ustawicznie nagradzany, choć te nagrody nie są dla większości niczym więcej niż obrywaniem po łbie, ale tu nie chodzi o guzy, a o przeświadczenie, że jest się lepszym, mądrzejszym, szlachetniejszym i tak dalej… Z rzeczywistością nie ma to oczywiście nic wspólnego, ale pozbywszy się Boga, ludzie wszak nadal chcą wierzyć i możliwie ułatwioną wiarę czy wiary, serwuje im się na okrągło. Każdy kto klepie współcześnie obowiązujące mantry jest nagradzany już przez to, że nie otacza go środowiskowy ostracyzm.
Krytycyzm, logika czy zwykły ludzki rozsądek nie są pożądane do tego stopnia, że obnoszący się z nimi ludzie z roku na rok ryzykują coraz bardziej. Na razie głównie utratą pracy, ale sytuacja jest rozwojowa. Przy tym zupełnie nie zaskakuje, że rozsadnikami tej ciemnoty i, trzeba to powiedzieć - zbydlęcenia, są środowiska tradycyjnie postrzegane jako niosące społeczeństwom światło rozumu i wiedzy. Tak jest, ponieważ presja otoczenia jest w nich obezwładniająca, a człowiek chcąc zachować pracę i prestiż z nią związany musi swoje wybory zracjonalizować i stając przed koniecznością wyboru, albo ucieka w milczące przyzwolenie, albo staje się gorliwym neofitą nowej wiary. Nie przypadkiem „technologia zachowania” została udoskonalona na szczytach międzynarodowych korporacji, a teraz gdy zeszła na poziom ich magazynów, a z Uniwersytetów na poziom kadry szkół powszechnych zdaje się być niepowstrzymana.
Oczywiście są wyjątki dotyczące całych narodów i społeczeństw, gdzie większość z powodu pewnego opóźnienie nie przesiąkła do cna ideami nowego najwspanialszego świata, ale proces trwa i trwał będzie do końca. Tyle tylko, że zaczęło brakować czasu. Nie wiem skąd ten nagły pośpiech do całkowitej unifikacji, bo na co komu doskonale bezmyślne społeczeństwo, z grubsza wiadomo. To dlatego w Polsce tak zwane elity intelektualne i artystyczne razem ze swoimi przemyśleniami i żądaniami wydają się ludziom przytomnym skrajnie idiotyczne. Jeszcze gdzieś się tu kołaczą resztki rozumu i logiki, ale ciemnota i u nas czuje się coraz pewniej, oparta o autorytety, które sama tworzy. Lenistwo umysłowe, oportunizm, tchórzostwo, oczekiwanie nagrody i pochwały, brak rozeznania choćby w skalach wielkości, zawsze w końcu zatryumfuje.
I znowu przyjdzie się kiedyś ludziom tłumaczyć, że nie wiedzieli, że nie zdawali sobie sprawy w czym uczestniczyli. Wolność i godność, a cóż to za ptaki?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo