Znak "No water" na australiskiej szosie - fot. JK
Znak "No water" na australiskiej szosie - fot. JK
Józef Krzemieniecki Józef Krzemieniecki
271
BLOG

Znów (2x) Babia Góra ! Ubezpieczenia górskie - strachy na Lachy

Józef Krzemieniecki Józef Krzemieniecki Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

Jednego tylko dnia, wczoraj, 5 stycznia 2015, wyczytałem dwie bulwersujące wiadomości o ostatnich wyczynach turystów na stokach osławionej Babiej Góry. Co się takiego znów tam stało ? – Onet.wiadomości.pl , (5/1/2015  o 17:24) :

Udało się uratować wychłodzonego turystę sprowadzonego z Babiej Góry. (…) Temperatura ciała mężczyzny wynosiła 22(!! – JK) stopnie Celsjusza.  Turysta trafił do Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej przy szpitalu imienia Jana Pawła II w Krakowie. Tam przeszedł specjalistyczny zabieg utlenowania krwi przy wykorzystaniu sztucznego płucoserca. (…) Do szpitala w Suchej Beskidzkiej w lepszym stanie zdrowia trafiło dwóch towarzyszących mężczyźnie kolegów.”

Płucoserce ! – To ta sama super aparatura, której się używa przy przeszczepach serca. I było tam jeszcze dwóch innych, “towarzyszących” bałwanów, którzy pewnie założyli nieco cieplejsze “long-johns” i dlatego mniej się “wychłodzili”.

Ale prawdziwych zmartwień to narobiło rodzinom czworo turystów, “którzy zabłądzili w okolicach babiogórskiego szczytu”. Otóż, czytamy w krakowskim Dzienniku Polskim (5-6/1/2015. str. A5):

Dwie kobiety i dwóch mężczyzn weszli na szczyt Babiej Góry w sobotę wieczorem. Rozbili dwa namioty, by przenocować. Wczoraj rano okazało się jednak, że śnieg zasypał szlaki, a poruszanie się znacznie utrudniła mgła. Turyści telefonicznie skontaktowali się z ratownikami beskidzkiej grupy GOPR. Nie byli w stanie precyzyjnie określić swojej pozycji – poinformowali jedynie, że są w okolicach szczytu. W ich stronę ruszyło dwudziestu (!! - JK) GOPR-owców. Ze względu na trudne warunki zakończona akcja trwała kilka godzin.”

Po przeczytaniu relacji z obu tych “event’ów” (to tak ładniej brzmi), to już i płakać mi się odechciało. Niefrasobliwość lub, powiedzmy sobie prawdę, bezdenna głupota tych “turystów” sięgnęła rzeczywiście szczytów (w tym wypadku - Babiej Góry). I co ? – Ktoś mi powie, że odpowiedzialność finansową (i ryzyko ratowników) ma ponieść społeczeństwo (i ratownicy), a te bałwany pójdą nam wesolutko na tąż Babią Górę raz jeszcze, gdy tylko przestaną być “wychłodzeni” ?

Zwracam uwagę, że nie były to żadne tam wypadki. Oni sami się tam wepchali. Tak samo jak jechać pod prąd na autostradzie. Społeczeństwo musi być bronione przed takimi “turystami”. Mądrze rozwiązali podobny problem moi ulubieni Australijczycy. Na licznych i arcydługich szosach w bezwodnych pustyniach (czyli w “outback”), policja sprawdza, czy kierowcy mają zapas wody do picia i benzyny do jechania (na pouczającej fotografii). A niektóre drogi są dodatkowo zagrodzone szlabanami i trzeba mieć przepustkę. Kto nie ma - do domu.

Taniej i zdrowiej dla opisanych “turystów” i ratowników byłoby więc ustawić prewencyjne szlabany zimą na szlakach w okolicach Babiej Góry, gdzie ruch turystyczny mógłby się odbywać tylko po uzyskaniu przepustki wydanej przez GOPR lub policję. Pewnie nie zaszkodziłoby wymagać ubezpieczenia od ewentualnych kosztów akcji ratunkowej.

Ci “turyści” najwyraźniej nie czytali mądrej notki Sowińca sprzed dwóch dni na ten temat (bukojer.salon24.pl ), ani niejasnej dla mnie w całkowitym przesłaniu, wczorajszej “polemicznej” notki Animeli (odchudzanie.salon24.pl ).   

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo