Jakoś trudno było mi napisać “kto jest lepszy”J
Pogłębiające się zagrożenie międzynarodowe zachęciło (zmusiło ?) sporo osób do refleksji natury zasadniczej. Nastąpił niewielki wysyp notek o roli emigrantów w Salonie24 (i nie tylko). Po zastanowieniu postanowiłem zamieścić własną.
Wyrwał mnie imiennie do tablicy kolega Geoziak, jeszcze we wczorajszej dyskusji, którą jak i dzisiejszą przeczytałem. Wczoraj starano się jakby więcej przywalić emigrantom, ale dzisiaj sytuacja znacznie sie urealniła. Większość, wydaje mi sie, zgadza się, że lata zaborów, Niemcy, Bolszewia, postkomuniści i “post-postkomuniści” (kłaniają sie dorosłe już “resortowe dzieci”), pozbawiły Polskę dawnych elit i nie dopuściły do wyłonienia nowych, a w ich miejsce wprowadzono rozmaitego typu nowobogackie szumowiny. Czyli mamy teraz “kupę kamieni” zamiast państwa. Przedwojenna inteligencja została wymordowana lub usunięta, a w PRL skutecznie zmarginalizowana przez politykę pauperyzacji w stosunku do tych warstw społecznych, które mogłyby generować niebezpieczne dla reżymów elity “starego typu”. Najbardziej klasycznym przykładem jest zubożenie roli społecznej, a i zabiedzenie materialne, t.zw. inteligencji twórczej z uniwersytetami na czele. Polska nauka upadła i szanse na jej podniesienie w obecnym systemie są minimalne. Polska kultura, teatr, sztuka są po kawałku wymieniane na nowe, mniej polskie.
Co już osiągnięto ? – A to, że społeczeństwo (w swej większości, oczywiście) zostało tak nauczone, że nie zwraca uwagi na sprawy zasadnicze. Przykładów dostarczyli wczorajsi i dzisiejsi dyskutanci. Choćby owo słynne bierne prawo wyborcze. Sprawa bardziej niż fundamentalna. Jajko czy kura ? – Aby coś nowego uchwalić trzeba przecież wpierw wybrać odpowiedzialnych posłów. Tymczasem 97% (?) Polaków w ogóle nie wie, o czym mowa. Im nie przeszkadza, że kandydatów do Sejmu moga wskazać tylko partie, a oni sami nie. Podkreśliło to kilku “emigrantów”. Obecny stan spraw jest więc jakby nienaprawialny, a to powoduje ogólne zniechęcenie (niska frekwencja wyborcza ?).
Gdybym teraz wspomniał w tym miejscu jeszcze o potrzebie wprowadzenia JOW w Sejmie (a nie w Senacie, co jest przykrywającym sens sprawy przekrętem i mam nadzieję, ze czytający to wiedzą), to od razu kilku dyżurnych bez zająknienia napisze, że “Polacy jeszcze nie dorośli”, a “ten Stokłosa jest dowodem”, bo tak nauczono ich podświadomości. Nie wielu jednak wspomni, że USA, Kanada, Australia i wszystkie te silne i bogate państwa, których pomocy w obecnej biedzie politycznej tak pilnie czekamy, osiągnęły swoją niezależność właśnie przy pomocy JOWów. Ale te same JOWy to z jakichś nieznanych nam powodów powodów są nie dla nas ! – A o tym jak wybierać przywódców i skuteczne rządy (ale gdzie indziej, nie w Polsce) wiedzą niestety tylko spostrzegawczy i myślący “emigranci”. A gdy o tym (i o innych zasadach i nowinkach zachodnich demokracji) krajowcom piszą, to tych ostatnich to denerwuje. Z drugiej strony, nie pisać w ogóle też źle. Jak tylu ludzi biegnie zadowolonych nie widząc dziury, to jednak trzeba ich ostrzec.
Zaryzykuję także stwierdzenie, że w Polsce społeczeństwo zostało już skutecznie oduczone rozumienia i reagowania na zjawisko skandalu politycznego. Fakt ten chyba najbardziej doprowadza do dobrotliwej pasji “emigrantów”, którzy wiedzą z autopsji, jak elektoraty zachodnie reagują u siebie na całkiem drobne – w polskim-krajowym odczuciu – różne nieprawidłowości. Poziom czy pułap skandalu powodujący wyjście mas na ulice i “hurra na komitety” jest w Polsce niebotycznie wysoko. Polak-krajowiec połknie wszystko (Pendolino, półtora metra kopania). Każde kłamstwo zostanie wybaczone i jak najszybciej lizusosko zapomniane. To ostatnie najbardziej boli emigrantów z doświadczeniem.
Polak-krajowiec, w obecnym pokoleniu, nie jest już uodporniony na propagandę tak jak pokolenia powojenne, które jeszcze osobiście słuchały rodziców i Wolnej Europy, i wiedziały, że “telewizja kłamie”. Te pokolenia wymieniły się właśnie około roku 1980, było to jakby przed i po Solidarności.
Tymczasem w “wolnym świecie” , tym “zachodnim”, do którego aspirujemy, nie ma ostrego rozdziału na n.p. Brytyjczyków krajowych i Brytyjczyków emigrantów, którzy zasiedlili Kanadę czy Australię, albo Irlandczyków krajowych czy Irlandczyków emigrantów, którzy zasiedlili USA. Na emigracji zachowali lub przyjęli jezyk angielski i wcale nie są w kłótni z tymi, którzy pozostali na miejscu. A z Polski na ogół tylko się uciekało, w pewnej formie nawet ostatnio. Ale nie wszyscy. Pisałem już dawniej o t.zw. expatach (expatriates), których jest coraz więcej. Jako że nie wszyscy Polacy pracują “na zmywaku”, a wielu, coraz więcej dorasta i przerasta swoją nową konkurencję.
II RP została w znacznym stopniu odrodzona po I Wojnie Światowej przy udziale ówczesnych emigrantów, na ogół inteligencji. Obecni reemigranci (czyli jakby repatrianci ?) na ogól fatalnie są witani w kraju. Pisano o tym wiele. Im bardziej wybitni tym dla nich gorzej, taka wyłania się zasada. Smutnych przykładów, szczególnie w nauce i uniwersytetach, jest mnóstwo.
Co robić ? - Trzeba pracować nad tym, aby zebrała się “masa krytyczna”. Zasada tradycyjnego pozytywizmu jest jednak bardzo długoterminowa. Wydarzenia miedzynarodowe mogą nas wyprzedzić. Jak to zawsze bywałoL
Inne tematy w dziale Polityka