„JAK TO ZE LNEM BYŁO”, czyli „CHŁOPCY RADAROWCY”,
czyli 10 KWIETNIA 2010 ROKU a 21/22 CZERWCA 2012 ROKU
„Inspiracją dla niniejszej notki stała się, z niebagatelnym dla niej (inspiracji) udziałem wszystkich komentatorów, notka Pana Zygmunta Białasa, pt.: „W poszukiwaniu prawdziwego FYM-a”.
Tekst Pana Z.Białasa, Jego wyważone, spokojne i przede wszystkim uczciwe słowa i takież same komentarze Pana Zygmunta były dla mnie jak ożywczy prysznic zimnej wody na moje emocje i zamglony wzrok.
Niniejszym dziękuję Panu i z szacunkiem dedykuję tę notkę.
Maria Konopnicka, fotografia, około 1885*
"Konopnicka Maria, z Wasiłowskich (1842-1910), polska poetka, prozaik, krytyk, publicystka. Uczyła się krótko na pensji sióstr sakramentek w Warszawie, przez całe życie dokształcała się we własnym zakresie. Wychowywała 6 dzieci, utrzymując się z dochodów niewielkiego dzierżawionego folwarku. W latach 1877-1890 mieszkała w Warszawie. od 1884 do 1886 redagowała pismo dla kobiet Świt.
Od 1890 przebywała w kilku krajach Europy Zachodniej, współpracując z prasą krajową, zrzeszeniami polskimi na obczyźnie, Macierzą Szkolną, komitetami pomocy dla wywłaszczonej ludności Górnego Śląska i Wielkopolski, a także współorganizowała międzynarodowy protest przeciwko prześladowaniu dzieci polskich we Wrześni (1901-1902). 1903 otrzymała w darze zakupiony ze składek społeczeństwa dworek w Żarnowcu. 1905-1907 przebywała w Warszawie, organizowała pomoc dla uwięzionych przez władze carskie i ich rodzin.
Debiutowała jako poetka w prasie 1870. Już w pierwszym okresie jej twórczość nabrała dużego znaczenia literackiego i społecznego, np. trzy serie Poezji (1881, 1883, 1887), gdzie znalazły się Obrazki, pełne pochwały wolności i sprzeciwu wobec zła, jak wiersz W piwnicznej izbie. Także poemat filozoficzny Imagina (we fragmentach od 1886, całość 1913), w którym niezadowolenie ze stosunków społecznych prowadzi do buntu.
Już w tym okresie nawiązywała do poezji ludowej, a także do romantyzmu i tradycji biblijnej oraz symbolizmu i parnasizmu, np. w Z mojej Biblii (seria IV Poezji, 1896), w zbiorach Linie i dźwięki (1897), Italia (1901), Nowe pieśni (1905), Głosy ciszy (1906). Również liczne wiersze dydaktyczne, jak Śpiewnik historyczny (1904), Ludziom i chwilom (1905). Epickie poematy Przez głębinę (1907) i Pan Balcer w Brazylii (1910).
Zmarła 8 X 1910 we Lwowie i tam została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim.”**
Muzeum im. Marii Konopnickiej Oddział Muzeum Okręgowego w Suwałkach – WYSTAWA STAŁA***
Wystawę urządzono w domu, w którym 23 maja 1842 roku urodziła się znana i ceniona poetka, Maria Stanisława Konopnicka z Wasiłowskich. Ekspozycja została podzielona na tematyczne segmenty, które mają za zadanie przedstawić najciekawsze wątki biograficzne poetki oraz najważniejsze zagadnienia literackie jakie podejmowała w swojej twórczości. Bogaty materiał ikonograficzny (fotografie, dokumenty, obrazy itp.) uzupełniają cytaty pochodzące z utworów pisarki i jej licznie prowadzonej korespondencji oraz wypowiedzi związanych z nią ludzi.
W roku 1849 rodzina Wasiłowskich wyjechała do Kalisza, ojciec otrzymał nową propozycję pracy. Wkrótce zmarła matka poetki. Dalsze lata dzieciństwa Marii Konopnickiej upłynęły w atmosferze smutku i mistycyzmu religijnego. Wychowaniem i edukacją dzieci zajął się ojciec, któremu Konopnicka zawdzięczała rozbudzenie uczuć patriotycznych i wielką wrażliwość na poezję, szczególnie romantyczną.
W latach 1855–1856 Maria pobierała naukę na pensji sióstr Sakramentek w Warszawie, gdzie zaprzyjaźniła się z Elizą Pawłowską, późniejszą Orzeszkową. Znajomość po wielu latach przerodziła się w wielką przyjaźń.
W roku 1862 wyszła za mąż za Jana Jarosława Konopnickiego, znacznie od siebie starszego i zamieszkała z nim w Bronowie, w majątku dzierżawionym u rodziny Jarosława. Groźba aresztowania męża za kontakty z powstańcami spowodowała wyjazd Konopnickich do Wiednia. Po amnestii wrócili do kraju w 1865 roku i osiedli na powrót w Bronowie.Po sprzedaży majątku przenieśli się do Gusina.
Przełomowym momentem, który zaważył na dalszych losach Marii Konopnickiej, było opublikowanie w 29 numerze Tygodnika Ilustrowanego 1876 roku wiersza Przygrywka. Utwór spotkał się z bardzo przychylną recenzją Henryka Sienkiewicza. Opinia znanego w środowisku warszawskim pisarza utorowała Konopnickiej drogę do dalszej pracy literackiej, jakiej się podjęła.
W 1877 roku Konopnicka, rozczarowana życiem małżeńskimi, postanowiła przenieść się do Warszawa zmienić styl życia i oddać się pracy literackiej.
Pierwszy okres twórczości poetyckiej Konopnickiej, to wiersze pełne smutku i rozczarowania, zwątpienia i gorączkowego poszukiwania sensu życia i historii. Poetka angażowała się w najtrudniejsze i najbardziej bolesne sprawy swoich czasów. Dramat wewnętrznego rozdarcia społeczeństwa, sprawa niewoli narodu oraz wybór między godnością a kompromisem, między możliwym w ówczesnych warunkach oporem a rezygnacja z wszelkiego działania, to częste tematy pojawiające się w twórczości Konopnickiej.
Twórczość Marii Konopnickiej doskonale informuje o ówczesnej sytuacji najuboższych. W swych utworach pokazała powszedni dzień zwykłych ludzi, ukazywała tragizm ludzi: bezdomność, nędzę i krzywdę moralną.
13 lutego 1890 roku Maria Konopnicka ze względów rodzinnych opuściła Warszawę. Przez Węgry, Semmering, Grazu, wyjechała do Admontu w Austrii, gdzie spotkała się z Maria Dulębianką, wierną towarzyszką kolejnych wędrówek. Odtąd aż do śmierci z krótkimi przerwami przebywała za granicą: Monachium, Zurych, Wiedeń, Mediolan, Włochy, Francja, Czechy…
Niemniej odwiedzała kraj, utrzymywała z nim ścisły i bliski kontakt poprzez współpracę literacką i publicystyczną z wydawnictwami oraz rozległą korespondencją. Lata tułacze to okres rozwoju twórczości.
W latach 1902/1903 obchodzono w Krakowie i we Lwowie uroczystości z okazji 25 – lecia pracy literackiej Marii Konopnickiej. Poetka w darze narodowym otrzymała dworek w Żarnowcu (w tle ilustracja dworku).
Maria Konopnicka zmarła 8 października 1910 roku, pochowana została na cmentarzu Łyczakowskim w Lwowie.
Najdonioślejszym wyrazem uczuć patriotycznych autorki Imaginy jest Rota, pieśń o wierności ziemi i mowie.
Utwór ten wywarł olbrzymi wpływ na świadomość narodową Polaków na przestrzeni dziesiątków lat.
Rota opublikowana została w 1908 roku w „Przodownicy”.
Pierwsze publiczne odśpiewanie pieśni z muzyką Feliksa Nowowiejskiego nastąpiło 15 lipca 1910 roku podczas odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie.
autor filmu: PolskiPatriotaND
http://www.youtube.com/watch?v=FZ59XCLsvPI&feature=related
Ciekawe dlaczego MARIA KONOPNICKA nasza wybitna polska poetka, prozaik, krytyk, publicystka, a nade wszystko patriotka zarówno w okresie powojennym, jak i obecnie, spychana jest w niebyt i „niepamięć”?
Pytanie rzecz jasna retoryczne.
MINI SKECZ JERZEGO STUHRA i piosenka „ŚPIEWAĆ KAŻDY MOŻE”
słowa: Jonasz Kofta
autor filmu: polskiefestiwale
http://www.youtube.com/watch?v=njSg5paS1Rc&feature=relmfu
Śpiewać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej, to i bajki pisać każdy może , jeden lepiej, drugi gorzej….., a skoro powyższe już ustaliliśmy (P. Jonasz Kofta, P. Jerzy Stuhr i ja), to za chwilkę będzie bajka. MOJA bajka.
FIKU-MIKU NA PATYKU
Za górami, za lasami w pewnym królestwie Lechistanem zwanym był sobie dobry król i królowa oraz, jak to w bajkach zazwyczaj bywa, był sobie też zły książę Ziomalin, równie zły hrabia Bulowicz, źli ministrowie i równie źli dworzanie oraz giermkowie.
Część poddanych Lechistanu kochała swego króla Lechosława I i królową Marię, ponieważ kochali Lechistan, ale byli też niestety tacy, którzy króla nienawidzili i nim pogardzali.
Pewnego ranka, a było to na wiosnę, w królestwie Lechistanu zdarzyło się wielkie nieszczęście. Król Lechosław I wraz z królową Marią, ministrami, rycerzami, duchownymi wyznań różnych oraz wieloma mądrymi i dobrymi ludźmi, wybrał się do sąsiedniego królestwa Roksolanem zwanym, aby złożyć tam hołd prawie 22 tysiącom okrutnie niegdyś pomordowanym wybitnym mieszkańcom swego królestwa.
A było to tak, że przed wielu laty, ale nie tak znów dawno, władca Roksolanu król Stasin korzystając z tego, iż na Lechistan najechał Hister - zły król innego sąsiedniego królestwa Karolingią zwanego, napadł zdradziecko na Lechistan, zagarniając część jego terytorium wraz z mieszkańcami, których jako jeńców pojmał i uwięził.
Zły król Stasin po zaborze części królestwa Lechistan i włączeniu go do Roksolanu, wydał rozkaz zabicia owych prawie 22 tysięcy jeńców.
Król Lechistan I wraz z królową Marią i najznamienitszymi Lechistanami z pokojową misją do Roksolanu pojechał, aby złożyć hołd i uszanowanie tym właśnie 22 tysiącom Lechistanów zabitym niegdyś tak podstępnie i okrutnie z rozkazu złego króla Stasina.
Pewnego wiosennego dnia już od wczesnego rana królestwo Lechistan obiegła tragiczna wiadomość – król Lechosław I, królowa Maria i wszyscy towarzyszący mu Lechistanie niedługo po przybyciu do królestwa Roksolan zginęli śmiercią nagłą i niespodziewaną. Wieść tę straszną i przerażającą posłańcy ogłaszali po wszystkich miastach, miasteczkach i wioskach Lechistanu, przemierzając królestwo wzdłuż i wszerz.
Poddanych kochających króla Lechosława I, królową Marię oraz Lechistanów, którzy zginęli w Roksolanie, ogarnął wielki smutek i żałoba.
Tymczasem hrabia Bulowicz nie tracąc ani chwili wraz ze swymi poplecznikami wtargnął do zamku króla i królowej i zagarnął całe królestwo. Na razie na próbę.
Książę Ziomalin, hrabia Bulowicz, źli ministrowie, źli dworzanie i giermkowie, choć bardzo cieszyli się ze śmierci dobrego Lechosława I, to jednak udawali rozpacz, aby nie wzbudzać gniewu zrozpaczonych Lechistanów cierpiących z powodu tragicznej śmierci swego króla. Szybko ogłosili więc oficjalną żałobę, z którą się ich ministrowie, dworzanie i giermkowie fałszywie i na pokaz afiszowali.
Kiedy okazało się, że Lechistanie złamani bólem po stracie swego króla nie protestują przeciwko przejęciu królestwa przez hrabiego Bulowicza i gdy hrabia, książę, ministrowie, dworzanie i giermkowie uznali, że poddani pogodzili się już z tragedią, ogłoszono koniec żałoby.
Dworzanie i giermkowie księcia Ziomalina i hrabiego Bulowicza oraz zwykłe głupki, których w Lechistanie był niestety dostatek, cieszyli się, że już znów można drwić, pluć, gryźć i drapać oraz razić szyderstwem. Toteż pozornie radość w królestwie zapanowała ogromna.
Nie wszyscy jednak Lechistanie cieszyli się z zakończenia oficjalnej żałoby w królestwie, a nawet stanowczo żądali wyjaśnienia wszystkich okoliczności tragedii, która spotkała ich ukochany Lechistan. Książę Ziomalin, hrabia Bulowicz oraz ich ministrowie obiecali więc Lechistanom, że zrobią wszystko, aby wyjaśnić poddanym jak i dlaczego zginął ich król, królowa i Lechistanie towarzyszący im w podróży do Roksolanu.
Tymczasem na opustoszałym tronie Lechistanu wykorzystując zagubienie Lechistanów w niecodziennej bądź co bądź sytuacji w królestwie na tronie zasiadł hrabia Bulowicz, jako król Bulowicz I i wspólnie z księciem Ziomalinem oraz przy współpracy oddanych sobie usłużnych ministrów rozpoczęli władanie królestwem Lechistanu.
Zarówno król, jak i książę zaczęli wprowadzać w królestwie zmiany mające wzmocnić ich władanie królestwem, osłabiając jednocześnie siły witalne poddanych, a co za tym idzie osłabiając zdolność Lechistanów do skutecznego przeciwstawienia się postępującemu ograniczaniu wolności jednostki i postępującemu totalitaryzmowi.
Nadto, ku oburzeniu Lechistan, wiernych synów i córek Lechistanu, król Bulowicz I oraz książę Ziomalin zamiast nakazać odpowiednim ministrom uczciwe zbadanie co tak naprawdę stało się z królem, królową i całym poselstwem owego wiosennego poranka, wyznaczyli do tego zadania swych złych ministrów, którzy tylko gmatwali, kręcili i kłamali, aby zwodzić poddanych kochających Lechistan i bałamucić ich udawanymi działaniami.
Lechistanie postanowili więc sami poszukać prawdy o losie swego króla, królowej i całego poselstwa. Nie było to jednak łatwe, ponieważ król Bulowicz I, książę Ziomalin oraz równie źli ministrowie wszędzie umieszczali swoich szpiegów, którzy mieli za zadanie donosić im o tym, kto, gdzie i w jaki sposób chce tej prawdy szukać. Król Bulowicz I, książę Ziomalin oraz ich ministrowie nie chcieli tej prawdy odkrywać, ponieważ bali się, że prawda ta mogłaby zwrócić gniew Lechistan przeciw nim, a wtedy ich dalsze władanie królestwem mogłoby zostać zagrożone.
Wobec jaskrawej niechęci a nawet wrogości władców królestwa elitarna grupa dobrych i wszechstronnie wykształconych Lechistan postanowiła utworzyć tajne stowarzyszenie o wdzięcznej nazwie FIKU-MIKU z Lechistanu. Ważne było upozorowanie przy tym, aby zachować tajność przed złymi Lechistanami, że FIKU-MIKU z Lechistanu, to przydomek jednej osoby, a nie grupy osób. Coś na kształt np. Zbyszka z Bogdańca. Stowarzyszenie skupiające wielu ludzi miało wszak pozostać tajemnicą. I pozostałoby, ponieważ wszystko szło dobrze, a nawet znakomicie, gdyby nie pewne ludzkie przywary, w tym przypadku przywary należące do dobrych Lechistan. O tym jednak w dalszej części bajki.
Do działań stowarzyszenia przyłączali się kolejni dobrzy Lechistanie, którzy swą wiedzą i umiejętnościami przyczyniali się do postępu prac FIKU-MIKU z Lechistanu. Część z nich została z czasem ze względu na swe wybitne zasługi na rzecz celu, w jakim stowarzyszenie powstało, przyjęta w ich szeregi. Pozostali dobrzy Lechistanie nadal pomagali w pracach stowarzyszenia nie mając pojęcia, że FIKU-MIKU z Lechistanu, to w istocie nie jeden super Lechistan, a wielu super Lechistanów. Tych dobrych rzecz oczywista. A więc, członkowie stowarzyszenia oraz ich nieświadomi jego istnienia dobrzy Lechistanie zdobywali coraz więcej dowodów na to, że ich ukochany król, niemniej ukochana królowa i równie ukochani pozostali członkowie poselstwa do sąsiedniego królestwa Roksolan zginęli, a być może raczej zaginęli, w zgoła inny sposób, a nawet i w innym miejscu, niż im król Bulowicz I, książę Ziomalin oraz ich źli ministrowie, źli dworzanie i giermkowie przy pomocy usłużnych gryzipiórków, wmawiają.
I wszystko nadal szłoby w dobrym kierunku, a więc w kierunku poznania prawdy, gdyby nie kłótliwość i nadmierna pyszałkowatość członków FIKU-MIKU z Lechistanu. W miarę bowiem postępu prac na plan dalszy zaczął odsuwać się cel, dla którego stowarzyszenie powstało, na czoło zaś coraz bardziej wysuwały się ambicje poszczególnych członków FIKU-MIKU z Lechistanu – w skrócie FIKU-MIKU. Jeden lepszy Lechistan (lepszy, bo członek FIKU-MIKU w odróżnieniu od nie członka FIKU-MIKU) chciał być lepszy od drugiego lepszego Lechistana (lepszego, bo członka FIKU-MIKU w odróżnieniu od nie członka FIKU-MIKU).
Wzajemne walki o lepszość przybrały na sile po spisaniu ustaleń stowarzyszenia (wciąż jeszcze tajnego) na papirusie. Wszak kanwa, na której powstał ów słynny papirus był dziełem wielu członków FIKU-MIKU z niebagatelnym udziałem nie członków FIKU-MIKU. Tych ostatnich zostawmy na boku, ze względu na to, że nie za ich przyczyną stowarzyszenie FIKU-MIKU zaczęły toczyć choroby pod nazwą, już nie tak wdzięczną, jak FIKU-MIKU, a całkiem ludzkie i przyziemne, a mianowicie: wybujałe ego, żądza władzy (choćby i w takim FIKU-MIKU), przerośnięte ambicje, no i rzecz najważniejsza – KTO JEST AUTOREM PAPIRUSA, A WIĘC KOMU BĘDĄ NALEŻNE profity z tego tytułu, komu przypadną zaszczyty i ewentualne medale, kto będzie brylował podczas igrzysk, komu uściśnie prawicę jakiś wielki monarcha, a może wielu wielkich monarchów? No komu? FIKU-MIKU z Lechistanu? Toż ma on tyle prawic, że nie sposób ich wszystkich naraz uściskać, a w takim razie, w jakiej kolejności to ściskanie będzie się odbywało? Same problemy.
Pewnie należałoby jeszcze uwzględnić wkład w destrukcję stowarzyszenia przeróżnej maści szpiegów, o których na początku bajki wspominałam. Jednak to pewnie byłby temat na koleją bajkę, a ponieważ ta jest już dość długa, więc dla uproszczenia ten czynnik w niniejszej bajce pominę. Może do niej wrócę, ale już nie dziś.
A więc wracając do bajki: FIKU-MIKU zaczęło się rozpadać najpierw powoli, a z czasem coraz szybciej, tracąc zupełnie z oczu to co najważniejsze, a więc cel, dla którego powstało. Już nie było takie ważne, aby nadal szukać dowodów na to, że ich ukochany król, niemniej ukochana królowa i równie ukochani pozostali członkowie poselstwa do sąsiedniego królestwa Roksolan zginęli, a może raczej zaginęli, w zgoła inny sposób, a nawet i w innym miejscu, niż im król Bulowicz I, książę Ziomalin oraz ich źli ministrowie, źli dworzanie i giermkowie przy pomocy różnych usłużnych gryzipiórków, wmawiają.
Stowarzyszenie podzieliło się na dwa wzajemnie zwalczające się podstwowarzyszenia lub też nadstowarzyszenia (jak kto woli!). Powstały dwa nowe, oczywiście ściśle tajne, pod- lub nad- (jak kto woli!) stowarzyszenia: FIKU i MIKU. Teraz zarówno przed FIKU, jak i przed MIKU stanęło wielkie zadanie. FIKU postanowiło zniszczyć MIKU, a MIKU postanowiło zniszczyć FIKU. Nie można też pominąć tego, że być może nie wszyscy członkowie FIKU-MIKU znaleźli swoje godne miejsce w FIKU bądź MIKU. Powstała więc mniej lub bardziej skonsolidowana grupa tych, co to nie w FIKU i tych, co to nie w MIKU. Być może postanowili ci ostatni (w wyliczance, nie pod względem ważności) nadal utrzymać FIKU-MIKU przy życiu. Z jednej więc strony mamy niczym nie skrępowanych władców Lechistanu, z drugiej zaś mamy: FIKU; MIKU; FIKU-MIKU po liftingu; liczne grono dobrych Lechistan (do którego nieskromnie, a co? i siebie zaliczam), którzy w dobrej wierze pomagali oczywiście ściśle tajnemu FIKU-MIKU, oraz niczego nie rozumiejących, bo nie zaszczyconych wiedzą o istnieniu ani FIKU-MIKU, ani FIKU, ani też MIKU, ani w końcu także i FIKU-MIKU po liftingu, poddanych Lechistanu, kochających swój Lechistan i nie godzących się na kłamstwa i zbrodnie. I tych Lechistan najbardziej mi żal.
I ja tam nie byłam, miodu i wina nie piłam a czego nie widziałam i nie słyszałam w bajce umieściłam (moja parafraza słów Adama Mickiewicza Pan TadeuszKsięga XII, w.862–863)
Poprawka do bajki:
NIE ZA GÓRAMI I NIE ZA LASAMI I NIE W PEWNYM KRÓLESTWIE, ALE W NASZYM POLSKIM DOMU ZDARZYŁ SIĘ RANEK 10 KWIETNIA 2010 ROKU I 27 ZMARNOWANYCH MIESIĘCY POTENCJAŁU LUDZI DOBREJ WOLI.
Pointą notki niech zaś będzie poniższa piosenka, której fragment zacytuję:
"A gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało,
Że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy!
Czas już jest na finał, pointa się zaczyna:
Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał."
ANDRZEJ ROSIEWICZ „CHŁOPCY RADAROWCY”
Autor filmu: traker96
http://www.youtube.com/watch?v=a_XzjPjaHl4
Podsumowanie:
To była MOJA bajka, czy ma coś wspólnego z rzeczywistością? Może tak, może nie. Zostawiam to ocenie PT Gości. Może też ktoś z PT Państwa pokusi się o napisanie swojej bajki.
Postaram się zbytnio nie ingerować w ewentualna dyskusję. Oczywiście chamstwa i trollowania nie toleruję z zasady.
PS.
Dla tych, którzy nie widzą związku pomiędzy bajką Marii Konopnickiej
„Jak to ze lnem było”, a treścią mojej notki, uprzejmie odsyłam pod link: http://paz.most.org.pl/len/bajka1.html w celu przypomnienia sobie jej ponadczasowego przesłania.
Źródła:
* http://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Konopnicka
** http://portalwiedzy.onet.pl/44628,,,,konopnicka_maria,haslo.html
*** http://www.muzeum.suwalki.info/strona_m.php?dz=3&id=100
Inne tematy w dziale Rozmaitości