cd. notek:
https://www.salon24.pl/u/izaluka/1080675,koronawirus-prawdziwe-ofiary-operacji-pandemia-wczoraj-oni-jutro-ty-czesc-1
https://www.salon24.pl/u/izaluka/1080699,koronawirus-prawdziwe-ofiary-operacji-pandemia-wczoraj-oni-jutro-ty-czesc-2
8.
Tydzień bez badań i diagnozy. Kobieta przyjęta wreszcie z obustronnym zapaleniem płuc i zatorem
04.10.2020 05:30:00 PAN
Od teleporady i późniejszej błędnej diagnozy lekarza rodzinnego, przez wizytę na opiece całodobowej i SOR, niejednoznaczny wynik testu na koronawiursa, telefony na pogotowie, wizytę na oddziale zakaźnym krakowskiego szpitala, wreszcie po hospitalizację w szpitalu w Limanowej z obustronnym zapaleniem płuc i zatorem płucnym.
Mająca problemy z oddychaniem i krwioplucie mieszkanka gminy Niedźwiedź przez tydzień nie została zbadana i zdiagnozowana, bo podejrzewano u niej zakażenie koronawirusem.
U mieszkanki gminy Niedźwiedź problemy ze zdrowiem zaczęły się we wtorek, 15 września. Najpierw pojawił się kaszel. Poszła do pracy, ale pracodawca polecił jej wrócić do domu i wykurować się. W czwartek u coraz gorzej czującej się kobiety zaczęło występować krwioplucie. Zgłosiła się więc do swojego ośrodka zdrowia, podczas teleporady lekarz rodzinny wystawił jej jedynie zwolnienie do poniedziałku, 21 września. Jak mówi nam mąż kobiety, według lekarza objawy miały ustąpić same w przeciągu kilku dni. Następnego dnia kobieta znów zarejestrowała się w przychodni, tym razem została przyjęta w gabinecie przez tego samego lekarza. - Zapytał żony, czy nie ma koronawirusa i określił że ma chore migdały, a nie płuca. Przepisał żonie antybiotyk na gardło – relacjonuje mąż.
W sobotę w nocy u kobiety nasiliły się dolegliwości, pojawiły się duszności.
Postanowiliśmy jechać na SOR, tam skierowali nas na tzw. opiekę całodobową. Po 30 minutach oczekiwania w pustym korytarzu wyszedł do nas lekarz, który z odległości 2 metrów przeprowadził z żoną wywiad, nawet jej nie osłuchał ani nie zlecił żadnych badań, poza testem na koronawirusa.
Małżeństwu polecono zaczekać w samochodzie, po kilkudziesięciu minutach od kobiety pobrano materiał do badań i polecono, by na wynik poczekała w domu.
W niedzielę dzwoniliśmy kilka razy z pytaniem czy jest wynik. Za każdym razem kazano nam czekać, mimo tłumaczeń że żona kaszle z krwią, nic sobie z tego nie robili. Kazali tylko czekać tłumacząc, że żony z objawami koronawirusa nie przyjmą, dopóki nie będzie wyniku – opowiada nam mieszkaniec gminy Niedźwiedź.
Według naszego rozmówcy, stan jego żony ciągle się pogarszał. W poniedziałek rano po telefonie do szpitala dowiedzieli się, że wynik jest niejednoznaczny i badanie musi zostać powtórzone; bez tego kobieta nie będzie mogła zostać przyjęta.
Na SOR polecono małżeństwu, by skontaktowali się z pogotowiem. Dyspozytor uznał jednak, że nie ma zagrożenia życia, dlatego nie wyśle do niej karetki.
Usłyszeli natomiast, że jeśli kobieta ma objawy koronawirusa, to lekarz rodzinny powinien wystawić zlecenie przewozu chorej do szpitala.
Postanowiliśmy zadzwonić do przychodni i opowiedzieliśmy kolejny raz całą historię, tym razem w formie teleporady obsłużył nas inny lekarz.
Po wywiadzie telefonicznym stwierdził, że jeżeli ma kaszel z krwią to nie będzie to objawem choroby gardła, jak twierdził lekarz z tej samej przychodni. Wypisał nam skierowanie do szpitala w Krakowie-Prokocimiu.
Pojechaliśmy do szpitala jednoimiennego, na SOR padło pytanie, dlaczego przyjechaliśmy tam, a nie do najbliższego szpitala.
Po wytłumaczeniu całej sytuacji i zapoznaniu się ze skierowaniem od lekarza rodzinnego, postanowili przyjąć żonę i w końcu zrobić jej badania - opisuje historię mąż kobiety.
Okazało się, że żona ma obustronne zapalenie płuc z zatorem płucnym.
Pobrano od niej wymaz na Covid-19, po wyniku ujemnym szpital w Krakowie postanowił przewieźć żonę na oddział płucny w Limanowej, gdzie podawano jej tlen z racji zatoru płucnego, powikłań i nadciśnienia, które się pojawiło.
9.
Dramatyczna relacja żony chorego na raka z Grudziądza:- To co się dzieje to koszmar!
6 października | Aleksandra Pasis
Jesteśmy u kresu wytrzymałości. Ja z córką w kwarantannie. Mąż w ciężkim stanie chory na złośliwy nowotwór z dodatnim wynikiem testu na koronawirusa w szpitalu w Grudziądzu. Praktycznie jest pozbawiony leczenia onkologicznego. Psychika mu siada. Nam też. Kontakt z oddziałem zakaźnym niemal żaden. Nawet nie wiem czy je... - opowiada przez łzy Eliza Marks z Grudziądza, żona pana Wiesława.
On błaga mnie bym zabrała go do domu. Ale procedury na to nie pozwalają...
Mąż jest naprawdę słaby, jego stan jest bardzo poważny a my nic nie możemy zrobić. Boli to tym bardziej, że nie wiemy ile nam czasu zostało... - płacze pani Eliza. - To jak wygląda w tej chwili leczenie pacjentów onkologicznych zarażonych koronawirusem woła o pomstę do nieba! Tyle się mówi, że ich terapii nie można zaniedbać, a jednak można! Nie dość że nie ma leczenia, to nie ma pomocy psychologa dla ludzi pozbawionych odwiedzin i tak ciężko chorych.
Dramat rodziny z Grudziądzu rozpoczął się w ubiegłym tygodniu, w środę gdy pani Eliza pojechała z mężem do szpitala w Bydgoszczy na zaplanowaną radioterapię. Po wykonaniu badań okazało się, że chory ma złe wyniki i trzeba odłożyć tę formę leczenia, a rozpocząć od przetoczenia krwi.
Wykonano test na COVID-19. Wynik: "pozytywny", czyli chory jest zakażony koronawirusem.
Wówczas zapadła decyzja, aby odesłać pana Wisława do szpitala w Grudziądzu, który jest dedykowany dla pacjentów zakaźnych do leczenia wysokospecjalistycznego.
Żona i córka w kwarantannie. Mąż w zakaźnym oddziale. Kontaktu brak
W związku z pozytywnym testem na koronawirusa pana Wiesława, jego żona i córka zostały objęte kwarantanną. I uziemione w domu. Zgodnie z decyzją Sanepidu do piątku, 9 października.
Gdy zabierała go karetka w środę, pomachał mi... wtedy ostatni raz się widzieliśmy - z bólem wspomina grudziądzanka.
Jak twierdzi pani Eliza, w środę i czwartek mimo wielokrotnych prób kontaktowania się z oddziałem zakaźnym szpitala w Grudziądzu, nie udało się jej dodzwonić. - Nie wiedziałam co się z nim dzieje, czy dostawał leki! Mimo że dałam całą dokumentację, wszelkie zalecenia - zastrzega żona chorującego na nowotwór.
Komu wierzyć?
Pierwszy kontakt z lekarzem z oddziału zakaźnego, pani Eliza miała w piątek, 2 października. - Przyznał, że mąż nie dostawał leków. Po mojej ingerencji dowiedziałam się, że przetoczono mu jedynie krew - kontynuuje. - Co gorsza, mam sprzeczne informacje dotyczące jego wyniku testów na koronawirusa. Trzy pielęgniarki powiedziały mi, że ma ujemny i może zostać wypisany. To była nadzieja dla nas, że mógłby jechać na radioterapię. Z kolei lekarz twierdził, że nie zlecał powtórnych testów na COVID-19 i dopiero to zrobi. Po kolejnym kontakcie telefonicznym z lekarzem, dowiedziałam się że mąż ma dodatni wynik, ale nie ma objawów. Komu mam wierzyć? Komu?!
Pani Eliza dodaje, że w rozmowie z jedną z lekarek, ta miała jej powiedzieć że
pacjenci onkologiczni mogą mieć nawet kilka tygodni dodatni wynik tekstu na koronawirusa, ale już nie zarażać. I wówczas po zakończonej kwarantannie, która w przypadku pana Wisława trwa do piątku, 9 października - nawet będąc dalej "dodatni" - mógłby jechać z odpowiednią adnotacją do szpitala w Bydgoszczy na radioterapię albo chociaż do domu.
Mąż błaga mnie bym zabrała go do domu. Tylko co my zrobimy, gdy będzie potrzeba kolejnego przetoczenia krwi bądź będzie wymagał innej pomocy medycznej będąc "dodatni"? Wtedy cała procedura "covidowa" ruszy od nowa: ja z córką w kwarantannę od początku! Tymczasem w szpitalu mąż nie jest leczony onkologicznie w żaden sposób! Co najwyżej podawane są mu leki przeciwbólowe - twierdzi grudziądzanka. I kwituje "bez ogródek": - To co dzieje się w tym oddziale to znieczulica. Nie wiem czy Wiesław je, nie wiem jak wygląda jego pielęgnacja. On chce być z nami, my z nim. Nie wiemy ile tego czasu nam zostało...
Jak podsumowuje Eliza Marks, jej mąż chemioterapią był objęty od czerwca. I w okresie od czerwca do września czterokrotnie był jej poddawany. Wówczas ani razu nie miał wykonywanego testu na COVID-19... Dopiero w środę, 29 września - pierwszy raz.
Zapowiada doniesienie do prokuratury
Grudziądzanka zapowiada złożenie doniesienia do prokuratury w związku z narażeniem życia i zdrowia jej męża i zaniedbania w oddziale "covidowym" szpitala w Grudziądzu. Wszystko notuję, aby mieć swoją dokumentację z tego koszmaru który nas spotyka. - Teraz najważniejszy jest mąż i to, by wyszedł z tego szpitala. Gdy jego stan się poprawi, nie odpuszczę tej sprawy - kwituje.
https://pomorska.pl/dramatyczna-relacja-zony-chorego-na-raka-z-grudziadza-to-co-sie-dzieje-to-koszmar/ar/c1-15214698
10
Otwarte rany, odleżyny i braki w dokumentacji medycznej. Fatalny stan pacjentów z DPS w Zielonej Górze...
05 październik 2020 | Autor: Miłosz Balcerzak
Trwa ewakuacja pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej "Dom Kombatanta" w Zielonej Górze. Zakażeni koronawirusem trafiają karetkami do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim.
Stan higieniczny przyjmowanych pacjentów wskazuje na zaniedbania w zakresie opieki pielęgniarskiej.
W niedzielę, 5 października, około godziny 15 rozpoczęła się ewakuacja zakażonych koronawirusem pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej "Dom Kombatanta" w Zielonej Górze. W działania zaangażowanych zostało wiele służb m.in. wojsko, policja oraz straż pożarna. Seniorzy są transportowani wojskowymi oraz cywilnymi karetkami do gorzowskiego szpitala. Ostatni transport zakażonych pensjonariuszy dotarł do Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim o godzinie 2:30 w nocy. Dziś transportowane są kolejne osoby. Łącznie do Gorzowa trafi 65 pacjentów.
Stan przyjmowanych pacjentów jest poważny
Zarząd Szpitala Wielospecjalistycznego w Gorzowie Wielkopolskim skierował do Wojewody Lubuskiego Władysława Dajczaka wniosek o zwołanie konsylium lekarskiego w trybie pilnym.
Stan higieniczny przyjmowanych pacjentów wskazuje na zaniedbania w zakresie opieki pielęgniarskiej. Są to m.in. odleżyny i otwarte rany. Wskazuje się również na znaczne braki w indywidualnej dokumentacji medycznej.
Konsylium lekarskie w trybie pilnym
Zarząd szpitala poprosił Wojewodę o pilne zwołanie konsylium lekarskiego z udziałem konsultantów wojewódzkich w zakresie chorób zakaźnych, geriatrii, chorób wewnętrznych, ds. pielęgniarstwa w zakresie opieki długoterminowej. Jest to niezbędne do dokonania oceny stanu klinicznego i opracowania standardu leczenia i pielęgnowania przyjmowanych pacjentów z Domu Pomocy Społecznej z Zielonej Góry.
https://www.newslubuski.pl/interwencje/9378-otwarte-rany-odlezyny-i-braki-w-dokumentacji-medycznej-fatalny-stan-pacjentow-z-dps-w-zielonej-gorze.html
cdn.
Inne tematy w dziale Polityka