1.
Lekarze czekali na wynik testu na COVID-19. Pacjentka w tym czasie zmarła na zapalenie wyrostka
Dramat w Zawierciu. Pacjentka zmarła na zapalenie wyrostka, bo lekarze czekali na wynik testu na COVID-19 zamiast ją leczyć. – Nigdy sobie nie wybaczę, że przywiozłem tu żonę – rozpacza Marian Muchowicz (72 l.), który pochował swoją drugą połówkę.
– Nie rozpoznali zapalenia wyrostka robaczkowego. Zamiast tego czekali na wynik badania na obecność koronawirusa – mówi Marian Muchowicz (72 l.), mąż tragicznie zmarłej Danuty (70 l.).
– Zrobili jej wymaz na COVID i czekała na korytarzu SOR-u 36 godzin na wynik – relacjonuje mężczyzna.
Gdy okazało się, że staruszka nie ma Covida, to lekarze skierowali ją na oddział chirurgii. Na wypisie z SOR-u napisali, że jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
– Młodzi lekarze przez weekend nic nie zrobili, żeby ją ratować! Druga operacja nie uratowała jej życie – twierdzi pan Marian.
Dopiero, gdy panią Danutę obejrzał doświadczony lekarz, rozpoznał u niej zapalenie wyrostka. Przeprowadzono drugą operację, jednak było już za późno. Wdała się sepsa i 70-latka zmarła.
– Straciłem ją przez błąd lekarzy. Nigdy tego nie wybaczę – mówi zrozpaczony mąż. „Fakt”, który opisuje sprawę informuje, że szpital w Zawierciu nie chce udzielić w niej komentarza.
Źródło: Fakt
https://nczas.com/2020/09/30/lekarze-czekali-na-wynik-testu-na-covid-19-pacjentka-w-tym-czasie-zmarla-na-zapalenie-wyrostka/
2.
Ciężko chory mężczyzna nie uzyskał pomocy na czas. Niestety, pan Dariusz zmarł
Pani Angelika Kocuniak opisała na portalu społecznościowym tragedię, która spotkała jej wuja. Mężczyzna, po ataku padaczki, nie uzyskał na czas pomocy lekarskiej. Gdy w końcu trafił do szpitala klinicznego w Gdańsku, na ratunek było już niestety za późno. Pan Dariusz zmarł.
Pani Angelika opisała na portalu społecznościowym sytuację, która spotkała jej wuja. Swój wpis rozpoczęła słowami: „Przypadek człowieka potrzebującego pomocy i znieczulicy ludzkiej oraz nieudzielenia pomocy przez lekarzy”.
Publikujemy Państwu cały post krewnej pana Dariusza.
„11.09.2020 koło godziny 12:00 moja mama dostała telefon, mój wujek (alkoholik) dostał ataku padaczki po odstawieniu alkoholu.
Pojechała więc do niego do domu, żeby zabrać go na pogotowie, aby dostać skierowanie na detoks. Po oczekiwaniu na dworze (bo przecież koronawirus i nikogo do środka nie wpuszczają) dowiedziała się, że nie zostaną przyjęci i mają jechać od razu na Srebrzysko w Gdańsku.
Po telefonie do tego szpitala została poinformowana, że bez skierowania nie zostaną tam przyjęci, załatwili więc wizytę prywatną w Gdyni, udało się uzyskać skierowanie (pomijam to, że wujkowi nie zostało nawet zmierzone ciśnienie), 150 zł za kawałek papierka, który mógł wystawić lekarz z SOR-u, ale Państwowa służba zdrowia boi się koronawirusa więc nie przyjmuje pacjentów na fundusz.
Koło godziny 16:00 mama z wujkiem przyjechali na Srebrzysko, po opisaniu sytuacji jaka miała miejsce rano (padaczka odstawienna) tam również nie zostali wpuszczeni do środka, kazano im czekać przed szpitalem (bo przecież alkoholików nie traktuje się jak ludzi), po godzinie oczekiwania wujek zaczął się gorzej czuć, nagle zesztywniał i upadł na ziemię, uderzając głową w beton (kolejny atak padaczki), mama zawołała po pomoc, podbiegł ratownik ze szpitala, atak trwał dobre kilka minut…
Mama pokazała ratownikowi krwiaka, który powstał po upadku wujka, “ratownik” (w cudzysłowie bo według mnie nie zasługuje na ten tytuł) spojrzał na głowę wujka i nie powiedział nic, po odzyskaniu przez wujka przytomności i skarżeniu się na duży ból głowy, “ratownik medyczny” zapytał wujka jak się nazywa i gdzie jest, wujek podał swoje imię i nazwisko, ale twierdził, że jest w Niemczech (tam pracuje).
Medyk zaprowadził go na najbliższą ławkę i kazał dalej czekać na zewnątrz na przyjęcie na oddział, po czym odszedł i zostawił mamę samą z wujkiem.
Wujek był bardzo niespokojny i splątany, mówił, że boli go głowa, ewidentnie coś się działo. Kilka minut później nastąpił trzeci atak padaczki, mama zdążyła złapać wujka, żeby nie spadł z ławki, zsunęła go na ziemię i wolała o pomoc, przyleciało dwóch “ratowników” , trzymali go , żeby nie uderzał głową o ziemię.
Po tym ataku, zostawili wujka na betonie, kazali czekać… Po czasie ktoś się zjawił, żeby łaskawie podać 10 mg relanium domięśniowo.
Wujek był nieprzytomny, został przez ratowników przeciągnięty po betonie do środka izby przyjęć i położony na ziemi.
Mama krzyczała, żeby zmierzyli mu chociaż ciśnienie, przecież uderzył się w głowę, na pewno coś mu się stało, wezwijcie karetkę albo mu pomóżcie…
Ciśnienie 240/120, podano relanium dożylnie, po prośbie mamy, aby podać coś na zbicie ciśnienia, “lekarka” z izby przyjęć na Srebrzysku powiedziała, że pacjent jest nieprzytomny a oni mają tylko tabletki na ciśnienie więc nic nie podadzą.
Mama podeszła do wujka i zobaczyła, że jego powieki zaczęły sinieć, zgłosiła to lekarce, która stała i rozkładała ręce, zadzwoniła po pogotowie, pogotowie ratunkowe odmówiło przyjazdu tłumacząc się, że Srebrzysko ma swój transport i to ich pacjent więc oni mają wujka “dostarczyć” do szpitala. Personel Srebrzyska twierdził, że nie mają transportu.
Człowiek po ciężkim urazie głowy, 3 atakach padaczki odstawiennej, z bardzo wysokim ciśnieniem, leży na ziemi, pozostawiony sam sobie, przyjechał po pomoc… Niestety jej nie otrzymał…
Po dwóch godzinach od uderzenia w głowę, łaskawie pojawiło się pogotowie, w bardzo ciężkim stanie wujek został przyjęty w klinicznym oddziale ratunkowym w Gdańsku.
Godzina 20:30 moja mama dostaje telefon od lekarza, że pacjent jest reanimowany i proszę natychmiast przyjechać do szpitala.
Po przyjechaniu na miejsce zostaliśmy poinformowani, że wujek ma krwiaka przymózgowego, bardzo duży obrzęk mózgu, i niewielkie szanse na przeżycie, zbyt długo czekał na pomoc…
Dzisiaj 12/09/2020 dostaliśmy informację, że obrzęk mózgu powiększył się i wujek nie przeżyje, przyczyną śmierci będzie uraz głowy…
A przecież przyjechał po pomoc, po upadku był w rękach lekarzy, którzy powinni wiedzieć co robić w takich sytuacjach. Niestety w tamtym momencie ważniejsze były przepychanki między szpitalami do kogo należy pacjent”.
Pani Angelika swój wpis zakończyła stwierdzeniem: „Chcę, żeby jak najwięcej ludzi się o tym dowiedziało, ktoś musi odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy mojemu wujkowi…
Ciekawe, ile osób straciło życie przez idiotyczne koronawirusowe procedury… Pomijając już przerzucanie odpowiedzialności za pacjenta od szpitala do szpitala…”
13 września, również na portalu społecznościowym, pani Angelika poinformowała o śmierci wuja.
Najbliższym pana Dariusza składamy szczere wyrazy współczucia.
Renata Zalewska-Ociepa
źródło: Facebook
https://nwk24.pl/2020/09/13/ciezko-chory-mezczyzna-nie-uzyskal-pomocy-na-czas-niestety-pan-dariusz-zmarl/
3.
Nie przyjęli go do szpitala, bo bali się koronawirusa. 17-letni Bartek zmarł
Karolina Woźniak |13.05.2020 6:31
17-letni Bartek zmarł wkrótce po operacji ropnia śródczaszkowego. Na początku podejrzewano jednak koronawirusa. Rodzina twierdzi, że dlatego pomoc nadeszła zbyt późno i chłopak zmarł - podaje Fakt.
29 kwietnia mama 17-latka wezwała karetkę pogotowia do swojego syna. Ekipa ratownicza uznała, że chłopak ma koronawirusa. Zawieziono go zatem do szpitala SPOZ w Zgorzelcu, który nie przyjmował pacjentów z COVID-19. Bartek został zaintubowany i czekał w karetce pod szpitalem.
Ostatecznie szpital nie wykonał żadnych badań, a chłopaka odesłano do szpitala w Bolesławcu, w którym zrobiono tomografię. Później odesłano chłopaka do Legnicy, gdzie w końcu, po 10 godzinach, został zoperowany.
1 maja 17-latek zmarł. Rodzina chłopca jest zdruzgotana, ale jak przyznaje, na razie nie złoży zawiadomienia do prokuratury. "Chcą w spokoju przeżyć żałobę" - podaje fakt.pl. Zdaniem dyrektora ds. medycznych zgorzeleckiego szpitala, Marcina Wolskiego, procedura trwała tyle, bo należało znaleźć odpowiednie miejsce dla nastolatka - w szpitalu w Zgorzelcu nie ma oddziału neurochirurgii.
Marcin Wolski w rozmowie z Faktem przyznał, że "to szpital w Bolesławcu nie chciał przyjąć pacjenta". Jednak innego zdania jest dyrektor tejże placówki. Kamil Barczyk wytłumaczył, że "nie wiadomo, co działo się z pacjentem", zanim trafił do placówki w Bolesławcu. W dokumentacji widniał tylko wpis "odesłany z SOR-u w Zgorzelcu". Rodzina zmarłego chłopca twierdzi, że ich syn mógłby żyć, gdyby nie wożono go od jednego szpitala do drugiego.
https://www.o2.pl/informacje/nie-przyjeli-go-do-szpitala-bo-bali-sie-koronawirusa-17-letni-bartek-zmarl-6509976593143937a
4.
Pacjent: To nie była żadna ustawka. Tak mnie potraktowano [WYWIAD]
Film, który nakręciła pacjentka, otrzymaliśmy w piątek, 28 sierpnia późnym wieczorem. Widać na nim, jak mężczyzna idzie na czworakach szpitalnym korytarzem. W poniedziałek uzyskaliśmy wypowiedź dyrektora szpitala, który przedstawia inną wersję zdarzenia.
Filmik został opublikowany 28 sierpnia przed godz. 21. Autorka wyraziła zgodę na publikację go na naszym portalu. Jak komentuje na około 20-sekundowym nagraniu, pacjent z rwą kulszową, po kilku godzinach czekania na SOR Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku, został wypisany do domu z zaleceniem „leżeć i czekać aż przejdzie”. Opisuje też, że mężczyzna nie miał siły iść, upadł i szedł dalej na czworakach.
Doktor powiedział, że dojdę. No to dojdę k… A jutro przyjadę z powrotem tutaj – mówi na nagraniu mężczyzna.
Po tym, jak film udostępnił profil Wiadomości Płock, pacjent wpisał się w komentarzu.
Jestem tym pacjentem i gdy tylko się wyleczę, odwiedzę dyrektora tego szpitala i opowiem całą zaistniałą sytuację, która wyglądała gorzej, niż co uchwyciła ta kamerka – napisał pan Michał. – Leczę się miesiąc i nic nie pomaga. Dostałem skierowanie i karetka zawiozła mnie do szpitala. Potrzymali mnie 5 godzin, dali kroplówkę i kazali iść do domu. Więc szedłem jak mogłem, jak widać na filmiku, potem dopiero znów wzięli mnie na SOR, ale już nie miałem ochoty na ich dalsze leczenie, skoro wcześniej kazali iść do domu – wyjaśnił.
Pod postem zamieszczono mnóstwo komentarzy z wyrazami wsparcia dla mężczyzny.
Mój mąż od ponad dwóch tygodni ma to samo. Też leżał przed szpitalem na trawniku, nikt się nie zainteresował. Potem leżał na korytarzu w przejściu i miał czekać, czy pani doktor go przyjmie, czy będzie teleporada. Po godzinie go przyjęła. Potem miał jedynie teleporady. Jak do tej pory miał zastrzyki, różnego rodzaju tabletki, do kręgarza jeździliśmy. I na razie nic mu nie pomaga. Na oddział nie przyjmują z rwą (mąż miał skierowanie na oddział), karetka do rwy nie przyjeżdża. A mąż nie może chodzić od ponad dwóch tygodni. Nikomu tego nie życzę. A Panu życzę szybkiego powrotu do zdrowia! – napisała m.in. pani Dorota.
Internauci doradzają również pomoc prawną i skierowanie sprawy na drogę sądową.
Dalsze szczegóły tutaj: http://petronews.pl/pacjent-na-czworakach-wychodzi-z-plockiego-szpitala-sa-dwie-wersje-zdarzenia-film/
i tutaj: http://petronews.pl/pacjent-to-nie-byla-zadna-ustawka-tak-mnie-potraktowano-wywiad/
Tak działa koronawirusowa służba zdrowia. Kilkadziesiąt osób moknie w kolejce przed szpitalem
Mniemana pandemia niesie ze sobą wiele absurdów. Kardiolog Paweł Basiukiewicz pokazał na Twitterze zdjęcie sprzed jednego ze szpitali, które doskonale to ilustruje. Pacjenci, żeby zakwalifikować się do leczenia chorób innych niż COVID-19, muszą najpierw przejść testy na koronawirusa.
Lekarz zamieścił na swoim Twitterze zdjęcie sprzed jednego z polskich szpitali. Ludzie stali w długiej kolejce i mokli. Wszystko dlatego, że – aby zakwalifikować się w ogóle do leczenia – muszą przejść testy na COVID-19.
„Dziś rano jest 13 stopni, pada deszcz. Ludzie zmokną, ale może nie zmarzną. Za miesiąc będzie 3 stopnie i też będzie padał deszcz. To jest kolejka ok 50 osób po przepustkę (test PCR o wątpliwej jakości) do dalszego leczenia, np. w szpitalu” – napisał dr Paweł Basiukiewicz.
Oczywiście większość tych osób jest bezobjawowa. Jeden test (+) = kwarantanna wielu osób i nie jest to dowód ani na zakaźność, ani, że takie działanie ma wpływ na spadek śmiertelności. Jeden test (-) = przepustka do dalszego leczenia i brak dowodu na nieobecność infekcji – dodał.
Bardzo prawdopodobne, że po takim oczekiwaniu na test na koronawirusa część pacjentów stanie się objawowa. Z powodu przeziębienia.
https://nczas.com/2020/10/02/tak-dziala-koronawirusowa-sluzba-zdrowia-kilkadziesiat-osob-moknie-w-kolejce-przed-szpitalem-foto/
https://twitter.com/PBasiukiewicz/status/1311912659323883521
Dalsze przykłady będę zamieszczała w kolejnych notkach na ten temat.
Inne tematy w dziale Polityka