Rok 2015 był dla wielu Polaków rokiem przełomowym. Zmęczeni degrengoladą i aferami rządzącej przez 8 lat Platformy i 25 lat uwłaszczania się postkomuny, Polacy zaczęli szukać alternatywy dla parlamentarnych partii, a przede wszystkim rządów platformy. Jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne ugrupowania, które o dziwo na swoje wiece przyciągały tysiące ludzi.
Nowa nadzieja
Wyniki ostatnich wyborów prezydenckich potwierdziły chęć zmiany wśród Polaków. Połączone wyniki kandydatów antysystemowych osiągnęły niebotyczny dla większości z nich pułap prawie 26% poparcia. W ducha zwolenników ruchu antysystemowego wlała się nadzieja na zmiany i odsunięcie łżelit politycznych od możliwości decydowania o naszym losie. Niestety, nieszczęśliwie dla swoich zwolenników, głowy liderów ruchów antysystemowych wypełniły się butą. Choć każdy z nich posługiwał się wcześniej hasłem „Pycha kroczy przed upadkiem” wdali się we wzajemne rozgrywki i zatargi, przez co każde ugrupowanie wystartowało osobno. Byle z nazwiskiem lidera w nazwie.
Imperium kontratakuje
Szczęśliwy traf, jakim dla partii systemowych był podział środowiska antysystemowego, Platforma wykorzystuje perfekcyjnie. Tworzy Nowoczesną, czyli platformianą przybudówkę i wykorzystując wsparcie medialne przypina do N. łątkę „ludzi spoza układu”. Co na to elity antysystemowe? Ano wspierają to kontrnatarcie pookrągłostołowego imperium przez dzielenie sceny antysystemowej na „My - jedyny słuszny ruch antysystemowy” i „Oni – ci co nie mają racji”. Problem w tym, że w zgiełku, do tego samego worka co Pawła Kukiza, Ruch Narodowy, Mariana Kowalskiego, Grzegorza Brauna, czy Janusza Korwin-Mikkego trafili geniusze z Nowoczesnej. Tak ogłupiony wyborca dążył do urn myśląc, że Nowoczesna to kolejny odłam buntu narodu przeciw władzom. Brawo Państwo antysystemowcy!
Powrót Jedi
W tej sytuacji czekam na trzecią część sagi o odnowie Rzeczpospolitej. Saga ta ma jeden warunek: Jedi w postaci zjednoczonego ruchu antysystemowego musi zebrać się do kupy i dopiero w takiej formie zniszczyć imperium zła. Polska jest w takim stanie, że dostanie się do parlamentu i bycie „rozsądną opozycją” nic nie da. Wybory trzeba zwyciężyć i i raptownie zmienić ten kraj. Zanim upadną jego zwyczaje, zanim na trupie rozkradanej i zduszonej gospodarki na dobre rozpanoszą się sitwy tworząc oligarchów z prawdziwego zdarzenia.
Wiem, że naiwnym jest tak myśleć i że sam niewiele mogę zmienić. Jednak dość mam obserwowania cynicznych patafianów sterujących masami, które nie dostrzegają, że przekupywane są za swoje własne pieniądze. Dlatego po raz kolejny apeluję do liderów środowisk antysystemowych: Skończcie z pychą, schowajcie urażoną dumę w kieszeń i dogadajcie się. Zepnijcie się i do wyborów stwórzcie jednolity front, który pozwoli nam wygrać wybory i odzyskać ten skrawek ziemi, który z dumą w oczach nazywamy Ojczyzną. Wasza walka o czystość ideałów i - jak to pisał Ziemkiewicz - „pryncypialne odcinanie się od kolejnych środowisk” przegrywa walkę o kraj z jednostajnym, ciągłym niszczeniem naszych wartości i rozkradaniem owoców pracy milionów z nas.
Han nie Solo?
Liczę na to, że nie tylko ja myślę w ten sposób. Może czytając to, ktoś inny wpadnie na pomysł, by również napisać na ten temat, może pierwszy raz, a może ponownie. Dlatego proszę też zwolenników jednej formacji antysystemowej, piszcie o konieczności wspólnego startu. Może nacisk będzie na tyle duży, że liderzy tych środowisk pójdą po rozum do głowy i pozwolą nam z czystym sumieniem zagłosować na ruch, który wygra wybory by system zmienić, a nie utrwalić.
Z wykształcenia jestem politologiem oraz ekonomistą. Przez 8 lat byłem radnym miasta, z którego pochodzę. Polska zmienia się w kierunku, który nieuchronnie zmierza do katastrofy. Czy nie czas to zatrzymać?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka