To piękne sformułowanie jakiegoś sprawozdawcy sportowego (chyba o Ryszardzie Szurkowskim) przyszło mi na myśl, kiedy słuchałem rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem, którą właśnie ujawnił tygodnik Wprost. Uświadomiłem sobie, że był to moment poczęcia Mateusza Szczurka ministra. Po grze wstępnej Marek Belka poszedł na całość, a Sienkiewicz wcale się nie opierał. Zbliżenie miało miejsce w lipcu 2013 roku, wtedy jeszcze ani imię, ani płeć właśnie poczętego ministra finansów nie była znana. Ciąża trwała wyjątkowo krótko. Mateusz Szczurek minister narodził się już 27 listopada 2013 roku. Współczuję mu, kiedy pozna prawdziwych rodziców, kiedy posłucha w jakich okolicznościach został poczęty, jakie bluzgi spółkujących temu towarzyszyły... Pewnie biedaczek myślał, że przyszedł na świat (jako minister) za sprawą premiera, który pomysłem związanym z jego osobą zapłodnił prezydenta, a narodziny miały miejsce uroczyście w Pałacu Namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu.
Dzięki temu nagraniu możemy się zorientować jakie są prawdziwe mechanizmy sprawowania władzy w Polsce za Tuska i Komorowskiego, w jaki sposób powoływani są ministrowie i co muszą robić w zamian za zachowanie stołka, wreszcie kto naprawdę pociąga za sznurki. W tej sytuacji nazywanie ugrupowania Tuska w jakimkolwiek stopniu prawicowym będzie budziło pusty śmiech. No bo skoro szarą eminencją tego platformiano-chłopskiego rządu jest przydupas Rolexandra Kwaśniewskiego, Marek Belka? Czy nie przyszedł czas najwyższy, żeby to całe zblatowane towarzystwo wymieść raz na zawsze żelazną miotłą?
Inne tematy w dziale Polityka