Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
ich aktualna wartość jest czasem niższa od niespłaconego kredytu
a przejmowanie mieszkań i ich sprzedaż doprowadziałby do spadku cen mieszkań na rynku
Dlatego też kredyty w tej walucie wydawały się najlepsze.
Każdy liczy się z ryzykiem, ze skokami wartości waluty ale nie na taki wysoki poziom.
Kiedyś po wzrostach były spadki, obecnie po dużym skoku CHF utrzymuje się na wysokim poziomie i nie chce go opuścić, może nawet ponownie skoczyć mocno w górę.
Znamienne jest , że gwałtowny skok wartości nastąpił przy tzw. górce na cenie metra kwadratowego mieszkania. Nie da się ukryć, że to był spekulacyjny balon.
Mieszkania nie były i dalej zresztą nie są tyle warte ile za nie żądano.
Kredyt we franku nie zaczął się jednak w 2007,2008 roku i wielu kredytobiorcom nie chodziło wcale o zysk ale o kupno mieszkania w ogóle, o godziwe życie.
Do tego okresu i wejścia w życie rekomendacji S kredyt we franku mogły otrzymać
osoby które nie mogły go otrzymać w złotówkach, na CHF była mniejsza zdolność kredytowa. Akurat w Polsce przyjmowana dość rygorystycznie, nie uwzględniająca
wszystkich dochodów.
Żadna więc większa działka, czy jeszcze jeden pokój, nie mówiąc już o osobistym zysku,tylko często średniej wielkości mieszkanie dla kilkuosobowej rodziny.
Po to żeby nie być wciąż u mamusi i tatusia.
Na co mieli ludzie czekać ? Wysokie oprocentowanie kredytów złotówkowych, nie znane
w wielu innych krajach, zmuszało wielu do wybrania franka.
Ponieważ kredyty hipoteczne są długoterminowe i najczęściej płacone w ratach anunitetowych , problemy mogą mieć nie tylko ci którzy go brali w momencie walutowego dołka i mieszkaniowej górki , czyli ci o naprawdę wysokich dochodach .
Praktycznie wszyscy, także mniej zamożni, czy z większą rodziną , bo choć mieli mniejsze raty, mieli jednocześnie mniejszy dochód na głowę.
Nie ma tutaj jednorodnej grupy, frankowicze są przekrojem całego społeczeństwa.
Mają różny status ekonomiczny i różne poglądy polityczne , mitem jest , że wszyscy popierali lub popierają PO.
Swoją drogą , to trzeba było być bogatym albo panną , czy kawalerem , żeby brać kredyt
w złotówkach przy tak wysokich procentach.
To tak przy okazji do tych którzy uważają ,że wszyscy frankowicze mają dużo pieniędzy.
Bardzo proszę nie wrzucać do jednego "worka" doradców inwestycyjnych i doradców finansowych. Ten pierwszy jest ZAWODEM i podlega licencjonowaniu na podstawie państwowego 3-etapowego egzaminu. Ten drugi jest STANOWISKIEM w Departamentach Sprzedaży w instytucjach finansowych. Pierwszemu jak się udowodni brak przekazywania klientowi informacji mających istotny wpływ na wartość inwestycji to straci licencję, drugi w najgorszym wypadku dostanie od szefa naganę ...
widać kredytobiorcy to kretyni, ich problem.
A taki zakaz miałby charakter edukacyjny. Bez kredytów też można żyć i jest to z reguły życie spokojniejsze, niż z dodatkowymi obciążeniami finansowymi.
A ile są warte wg Autora ?
niby tak, ale tzw nabywca w omawianym przypadku to golodupiec, ktory na oczy nie widzial sumy, za ktora niby kupuje mieszkanie na niby rynku, na ktore niby zakladaja mu hipoteke.
Trzeba sie uczyc od mohera, mam na mysli siebie.
I niby-mieszka potem w niby-mieszkaniu ?
Spłaca przecież realne raty za realne pieniądze. Nie jest mu zatem wszystko jedno ile zapłacił za to mieszkanie ...
to splacanie to taki nowomodny czynsz. Tym sie rozni od staromodnego, ze w staromodnym kamienicznik musial przeprowadzac remonty, poza tym takie czynszowe mieszkanko mozna bylo opuscic w kazdej chwili. Dzis natomiast kamienicznikiem jast bank w tym wypadku szwajcarski, ktory nic nie musi robic a pieniadze za dzierzawe, dzierzawca niesie w przyslowiowych zebach. A zeby bylo jeszcze ciekawiej to bank udzielajacy pozyczki w zyciu nie widzial sumy pozyczanej, kumasz?