W wakacje pani minister pracy Elżbieta Rafalska informowała, że Rząd szacuje że "liczba wniosków o przejście na emeryturę – po obniżeniu wieku emerytalnego – w 2017 r. wyniesie 331 tys". W połowie września (wnioski o przejście na emeryturę według nowych zasad można składać od 1 września) rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych uspokajał, że wszystko idzie zgodnie z planem i liczba rejestrowanych w Zakładzie wniosków, po spodziewanym przez władze ZUS dużym wzroście w pierwszych dniach września, już spada i nie powinna przekroczyć zakładanego przez Rząd poziomu. W podobnym tonie wypowiadał się także na początku października komentując fakt, że do końca września wniosek o przyznanie emerytury złożyło 275,7 tys. osób (z ok. 410 tys. które nabyły do tego prawo).
I nagle wczoraj "Dziennik Gazeta Prawna" podała, że chwili obecnej do ZUS wpłynęło już 336,6 tys. wniosków o przejście na emeryturę ! I, jeśli to tempo się utrzyma, do końca roku liczba ta przekroczy zakładany poziom o 40-50 tysięcy. Ministerstwo Pracy uspokaja, że liczba osób, które zgłosiły się po emeryturę nie jest równa liczbie osób, które ją dostają i np. aktualnie, z różnych względów, 46 tys wniosków zostało już odrzuconych. Nie zmienia to faktu, że w najlepszym wypadku oszczędności nie będzie i realizacja tej obietnicy wyborczej kosztować będzie polskich podatników w ciągu najbliższych czterech lat ok 50 miliardów złotych. To tyle ile wynoszą roczne wpływy z podatku od osób fizycznych (PIT) albo roczne wydatki budżetu na obronę narodową, bezpieczeństwo publiczne i pomoc społeczną łącznie. Na razie problem wydaje się niewielki, bo mamy rozpędzoną gospodarkę (wysokie wpływy) i niskie stopy procentowe (niskie koszty obsługi państwowego długu). Ale co będzie jak koniunktura się osłabi, wzrośnie inflacja i stopy procentowe (a wraz z nimi koszt obsługi zadłużenia) pójdą w górę ?
Dlatego (niestety) nie dziwią mnie takie głosowania w Sejmie jak dzisiejsze. Posłowie PiS i WiS właśnie zdecydowali o zniesieniu limitu zarobków, po przekroczeniu którego dotychczas nie były odprowadzane składki do ZUS na ubezpieczenie rentowe i emerytalne. Wg szacunków rządowych zmiana będzie dotyczyć ok. 350 tys. płatników ZUS i dzięki niej budżet państwa co roku będzie zarabiać ok. 5 mld zł. Przypomnę, że limit ten wprowadzono wraz z reformą emerytalną z 1999 roku i w założeniu miał on uchronić Zakład Ubezpieczeń Społecznych przed wypłatą w przyszłości bardzo wysokich emerytur i tym samym zwiększaniem dziury budżetowej oraz pogłębianiem tzw. "nierówności społecznych". Ale 5 mld zł to "kupa kasy" ! I stąd ta ustawa. Ciekawe, czy zachęci ona owe 350 tysięcy płatników ZUS (wliczając w to piszącego te słowa) do bardziej intensywnej i innowacyjnej pracy na rzecz "Odpowiedzialnego Rozwoju" naszej Ojczyzny ?
Jak widać polityka "tu i teraz" lub - jak kto woli - "po nas choćby potop" wygrywa z długoterminowym, propaństwowym myśleniem o stanie naszej gospoadarki za 10-20 lat.
P.S. A najsmutniejsze jest to, że, obserwując dane dotyczące poziomu inwestycji, my te pieniądze po prostu "przejadamy" ... :-(
szczęśliwy ojciec trójki dzieci, licencjonowany makler i doradca inwestycyjny z ponad 25-letnim stażem na rynku kapitałowym, wierzący w progres poznawczy
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo