Ropa tanieje = Rosja biednieje

Ceny ropy naftowej typu West Texas Intermediate (WTI) na giełdzie w Nowym Jorku osiągnęły dziś najniższy od stycznia poziom 89,40 USD/baryłkę i to pomimo dość zaskakujących danych o spadku zapasów tego surowca. Spadek ten spowodowany jest głównie przez olbrzymią podaż ropy ze Stanów Zjednoczonych które po 57 latach wróciły na pozycję światowego lidera w produkcji "czarnego złota". W ciągu ostatnich trzech miesięcy ropa staniała o prawie 15 % i póki co, nie widać końca tego trendu. Informacja ta na pewno ucieszy naszych kierowców, którzy z czasem powinni odczuć to na stacjach benzynowych. Mniej jednak cieszy to osoby odpowiedzialne za wykonanie budżetu Federacji Rosyjskiej, którego przychody nimal w połowie powiązane są z cenami ropy i gazu. Chwilowo sytuację ratuje nieco mocne osłabienie rubla (w trzecim kwartale RUB był walutą, która straciła najwięcej wartości spośród wszystkich światowych walut !), ale dalsza jego deprecjacja spowoduje gwałtowny wzrost cen towarów importowanych, od których z kolei uzależniona jest mało innowacyjna rosyjska gospodarka. Dokładając do tego, wynikający z aneksji Krymu, brak dostępu do zachodnich rynków kapitałowych widać, że Rosja będzie miała poważny problem z finansowaniem swoich wydatków. Na krótką metę można po prostu dodrukować trochę rubli i koszt finansowania w postaci wyższej inflacji przerzucić na społeczeństwo, rozwiązanie takie w dłuższej perspektywie może się odbić taką gospodarczą czkawką, której nawet Putin, mający w rosyjskim społeczeństwie opinię srogiego władcy, ale jednak dobrego gospodarza, nie da rady. Tania ropa ma szansę zatem powstrzymać wielkomocarstwowe zapędy naszego wschodniego sąsiada.

Trzymajmy więc kciuki za tanią ropę !