irgendwo irgendwo
592
BLOG

OFE oczami prof. Żyżyńskiego

irgendwo irgendwo Gospodarka Obserwuj notkę 12

Kilka dni temu przeczytałem na Salonie przydługawy tekst pana profesora ekonomii, posła PiS Jerzego Żyżyńskiego. Klika próbek twórczości pana profesora:

"System kapitałowy OFE to zły, wręcz haniebny, eksperyment przeprowadzony na organizmach słabych państw, w krajach o słabym systemie ekonomicznym i niedojrzałej demokracji, gdzie łatwo jest przy pomocy nachalnej propagandy oszukiwać obywateli; cały mechanizm skorumpowanego wtłaczania tym krajom systemu kapitałowego opisał Mitchell A. Orenstein w książce „Prywatyzacja emerytur”, gdzie pokazał dojmującą rolę transnarodowych grup interesów."

"System kapitałowy OFE nie jest systemem zabezpieczenia społecznego, nie zabezpiecza pozycji człowieka po przejściu na emeryturę, jest to natomiast powierzanie ich losu, warunków ich życia  w podeszłym wieku – hazardowi, grom giełdowym i może z dużym prawdopodobieństwem doprowadzić do masowego ubóstwa starych, chorych  ludzi"

"Gdy przyjdzie wypłacać emerytury rosnącej liczbie przyszłych emerytów, to pojawi się zwiększona podaż akcji, a to oznacza nieuchronny spadek ich ceny, o ile bowiem cena nominalna obligacji jest stała, to cena akcji zależy od sytuacji na rynku, jest wyznaczona przez relację podaży do popytu i przy zwiększeniu podaży akcji lub spadku popytu na nie – cena może spaść nawet do zera."

"Jak udowodniono, w gruncie rzeczy pierwotną siłą napędową są inwestycje, oszczędności są wtórne – zatem to nie oszczędności tworzą inwestycje lecz odwrotnie: inwestycje tworzą oszczędności. I po to by była równowaga, trzeba dbać, by generowane oszczędności dorównywały inwestycjom. Skoro oszczędności w nadmiarze szkodzą, to odkładane środki muszą przede wszystkim zasilać system repartycyjny – i dlatego dla gospodarki korzystniejszy jest system oparty na solidarności międzypokoleniowej, a nie system kapitałowy."

Gdyby to była kolejna notka sfrustrowanego blogera, udowadniającego, że OFE nie mają wartości, bo nie ma tam pieniędzy, a różnica pomiędzy obligacją a zapisem na koncie w ZUS jest żadna, to bym się tym tekstem w ogóle nie przejął. Powyższe sformułowania wyszły jednak spod pióra profesora ekonomii i posła RP. Nie jest on co prawda specjalistą od rynków kapitałowych, posiada jednak najwyższy tytuł naukowy, który poza nobilitacją, powinien jednak obligować do pewnej powściągliwości w wypowiadaniu się na tematy, na których się po prostu nie zna. Jako magister ekonomii i członek CFA Institute - amerykańskiej organizacji zajmującej się rynkiem kapitałowym - czuję się zatem uprawniony do zamieszczenia kilku krótkich sprostowań.

System kapitałowy nie jest ani eksperymentem ani hańbą. Chyba, że za takowe uznać fakt systematycznego odkładania środków pieniężnych i ich długoterminowego inwestowania na rynkach kapitałowych. W takim wypadku kilka milionów naszych obywateli inwestujących za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych należy uznać za zhańbionych. Możemy narzekać na koszty funkcjonowania tego systemu (wysokie opłaty dla OFE i ZUS), brak jego finansowania (konieczność pokrywania systemowego debetu emisją papierów dłużnych) itp., nie wmawiajmy jednak ludziom, że ich przyszła emerytura zależeć będzie wyłącznie od giełdowych "gier" i "hazardu", wskutek czego wartość zainwestowanych środków może spaść "nawet do zera". Papier wartościowy jak akcja czy obligacja nie jest losem na loterii, o którego wartości decyduje wyłącznie łut szczęścia, tylko dokumentem inkorporującym pewne prawa do majątku firmy i udziale w jej zyskach (akcja) czy też określonych w czasie kwot pieniężnych (obligacja). Wartości te nie są zależne wyłącznie od huśtawki nastrojów panujących wśród inwestorów, ale mają swoje podstawy w majątku emitentów i perspektywach ich rozwoju. Dlatego też spadek ich wartości do zera zdarza się niezmiernie rzadko i dotyczy jedynie podmiotów bankrutujących. I dlatego też profesjonalne zarządzanie zebranymi publicznie aktywami ZAWSZE wiąże się z obowiązkiem należytej DYWERSYFIKACJI portfela inwestycyjnego, to jest zebraniu odpowiedniej liczby tak dobranych papierów wartościowych, żeby nawet w przypadku bankructwa jednego z emitentów powstała strata została w dużej części skompensowana zyskami z pozostałych instrumentów finansowych.

Pisząc o rosnącej podaży powodującej spadek cen na giełdzie pan profesor zdaje się nie zauważać, że w sytuacji swobodnego przepływu kapitału między rynkami wzrost atrakcyjności danych akcji (spowodowany spadkiem wyceny) spowoduje wzrost popytu z zagranicy. W sytuacji w której istnieją narzędzia porównujące wycenę dowolnych spółek względem siebie lub względem statystycznych średnich w danym sektorze lub branży, gwałtowne spadki cen akcji spółek, nie związane z kondycją finansową i sytuacją rynkową, traktowane są przez inwestorów jako doskonałe okazje inwestycyjne. I to niezależnie od tego gdzie dane spółki są notowane. Poza tym fakt, że OFE zaczną wypłacać pieniądze przyszłym emerytom nie oznacza, że przestaną one otrzymywać co miesiąc środki pieniężne od aktualnie pracujących. Ten strumień wcale nie zostanie zatrzymany i może stanowić główne źródło gotówki potrzebnej OFE na wypłaty. Można więc będzie mówić o spadku popytu ze strony OFE, ale nie o gwałtownym wzroście podaży. Od profesora nauk ekonomicznych wymagam, żeby swoje publiczne wypowiedzi opierał na faktach i wyliczeniach, a nie na emocjach.

 Jesli chodzi o zależność poziomu inwestycji od poziomu oszczędności i dyskusję na temat tego, co jest przyczyną, a co skutkiem, to temat jest oczywiście przedmiotem dyskusji ekonomistów. Faktem jest, że wzrost inwestycji przekłada się na wzrost PKB, a ten z kolei na wzrost zamożności społeczeństwa i większą skłonność do rezygnacji z bieżącej konsumpcji i przeznaczenia części swojego dochodu na oszczędności. Środki na inwestycje pochodzą jednak albo z tego, co wcześniej odłożyli (nie skonsumowali) obywatele albo z pożyczki zewnętrznej. Tak czy siak ich źródłem są oszczędności, krajowe lub zagraniczne. Twierdzenie zatem, że udowodniono że "pierwotną siłą napędową są inwestycje, oszczędności są wtórne" jest mocnym nadużyciem.

Ze względu na brak miejsca nie będę komentował innych "mądrości" pana profesora typu "zamienić papiery [wartościowe] na gotówkę z zyskiem - jest bardzo trudno, a gdy robi się na dużą skalę - jest to praktycznie niemożliwe" czy też "mechanizmy podziału i sama natura rynku finansowego doprowadzą do upadku kapitałowego systemu emerytalnego". Jakoś funkcjonują na naszym rynku fundusze inwestycyjne, firmy typu Asset Management, inwestorzy indywidualni itp. od czasu do czasu realizując zyski, podnosząc tym samym wartość swojego majątku. Nie przejęli się widocznie opisywanymi przez pana profesora trudnościami i naturą rynku finansowego. Kilkaset tysięcy uczestników dobrowolnych programów emerytalnych (PPE, PFE, IKE) regularnie odkładających część swojego dochodu najwyraźniej zlekceważyła ostrzeżenie pana profesora Żyżyńskiego, że "cały ten system emerytalny, oparty na zdefiniowanej składce (...) skazuje ich na biedę".

I to jest pozytywne. Ludzie wiedzą, że przy rosnącej liczbie emerytów relacja liczby pobierających świadczenia do liczby osób odprowadzających składkę ZUS, przy obecnych tendencjach demograficznych (wydłużenie średniego okresu życia, spadek liczby dzieci) musi wzrosnąć, wskutek czego wysokość średniej emerytury w stosunku do ostatniego wynagrodzenia prędzej czy później mocno spadnie. Można bowiem przez czas jakiś utrzymywać zawyżone świadczenia wybranym grupom społecznym, ale w skali całego społeczeństwa Państwo nie może abstrahować od swoich możliwości finansowych. W tej sytuacji regularne odkładanie przez każdego z nas określonej sumy wydaje się być jedynym rozsądnym rozwiązaniem na poprawienie wysokości przyszłej emerytury.

Poprawiajmy więc system kapitałowy i zwiększajmy jego efektywność zamiast prawić farmazony, że "trzeba ludziom dać gwarancje, jakie daje system o zdefiniowanym świadczeniu, te świadczenia muszą być na poziomie zapewniającym godne życie na emeryturze" ...

Amen.

http://jerzyzyzynski.salon24.pl/544264,o-co-chodzi-z-tym-ofe

irgendwo
O mnie irgendwo

szczęśliwy ojciec trójki dzieci, licencjonowany makler i doradca inwestycyjny z ponad 25-letnim stażem na rynku kapitałowym, wierzący w progres poznawczy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Gospodarka