Dlaczego uważam rok 2012 za rok Tuska? Premier umiał podjąć dwie zasadnicze i trudne decyzje w kwestii podwyższenia wieku emerytalnego oraz wkraczania Polski do strefy euro. Obie podjął szybko, w tym sensie, że na początku kadencji. Im później by to zrobił, tym politycznie byłoby to trudniejsze.
Decyzja w sprawie późniejszych emerytur była konieczna ze względu na starzenie się społeczeństwa. Odwlekanie jej mogło tylko w przyszłości pogorszyć sytuację. III RP, w granicach swoich możliwości, okazała się szczodra dla emerytów (co nie oznacza, że część z nich nie znajduje się w trudnej sytuacji). Mimo poprawiającej się sytuacji gospodarczej, sprawa emerytur z uwagi na sytuację demograficzną będzie coraz większym problemem. Takie decyzje nie mogą być popularne, są zarazem trudne do wyjaśnienia tym, których dotyczą, bowiem odpowiednie kroki trzeba podejmować dzisiaj, a to że były one konieczne stanie się widoczne po roku 2020. Wtedy jednak byłoby już na nie za późno. Rząd PO zdecydował się na nie i należy to pochwalić.
Podobnie ma się z deklaracją o wstępowaniu do strefy euro. Dziś wobec kryzysu nie może cieszyć się to liczyć na szerokie poparcie. Bliższy namysł wskazuje jednak, że jest to strategicznie konieczne. Polska nie wstępuje oczywiście do strefy euro zaraz. Może to nastąpić dopiero za 4-5 lat. Jeśli do tego czasu wydarzy się gospodarcza tragedia, jaką będzie rozpad strefy euro, zwyczajnie nie będzie do czego wstępować. Jeśli natomiast sytuacja gospodarcza UE ustabilizuje się, pozostawanie poza strefą euro oznaczałoby marginalizację Polski. Wspólna waluta jest jednym z najsilniejszych instrumentów integracji europejskiej. Przezwyciężanie obecnego kryzysu polega w dużej mierze na budowaniu wspólnych mechanizmów gospodarczych wewnątrz strefy. Pozostawanie poza nią oznaczałoby dla Polski znalezienie się Europie „drugiej prędkości”, czego z pewnością nie należy sobie życzyć. Obecna trudna sytuacja strefy nie powinna przysłaniać tej perspektywy.
Na początku roku 2012 wielu zapowiadało zmierzch Donalda Tuska. Najpierw głośno było o tym w jego własnych szeregach, wśród nie zawsze lojalnych jego współpracowników. Od wiosny nastąpiła mobilizacja prawicowej opozycji, czego kulminacja nastąpiła na jesieni. Notowania PO zachwiały się i na chwilę PiS wyprzedził partię Donalda Tuska. Ale tylko na chwilę. Rok kończy się znów znaczącą przewaga PO nad najpoważniejszą opozycją, jaką jest prawica z PiS. Ostatecznie jednak politycznym przegranym roku okazuje się Jarosław Kaczyński. Mimo wielkiego wysiłku i maksymalnej zdawałoby mobilizacji własnego obozu nie udało mu się dokonać żadnego przełomu. Nie pokazał też ostatecznie pozytywnego programu i jego widowiskowe lecz spektakularne działania, zwiększyły tylko krąg osób nieufnych wobec tego polityka.
Powoli też niepowodzenia Jarosława Kaczyńskiego odsłaniają pęknięcia w obozie, dotychczas tak jednolitej prawicy. Chodzi nie tylko o „ziobrystów”, którzy też nie odnoszą sukcesów, ale i narastają opozycję „młodych narodowców”. Trudno zdefiniować ich cele polityczne, widoczne jest jednak, że z PiS-u, które te kręgi dotychczas popierały, są oni coraz bardziej niezadowoleni.
Początek roku przyniósł też zagrożenie ze strony lewicy. Sensacyjny sukces ruchu Palikota w wyborach jesieni 2011 zdawał się zapowiadać dalszą karierę. Okazało się jednak, co zresztą dla wielu było od dawna widoczne, że Janusz Palikot nie ma wiele do powiedzenia. Taktyka ciągłego zwracania na siebie uwagi przez prowokacyjne wystąpienia dość szybko sprzykrzyła się opinii publicznej. Ruch Palikota stał się nudny, a jego obecność polityczna coraz bardziej ogranicza się do wielkich bilbordów z ogólnikowymi hasłami takimi jak „mam przepis na Polskę”. Jego billbordowa twarz opatrzyła się większości i po Palikocie mało kto spodziewa się jeszcze czegoś istotnego.
Sukcesy Donalda Tuska w roku 2012 nie zapowiadają wcale, że rok 2013 będzie dla niego łatwiejszy. Unia Europejska płynie na wzburzonych falach, co Polska w oczywisty sposób musi odczuwać. I będzie to problemem dla polskiego rządu, na którego czele stoi Donald Tusk.
Na koniec zadaję sobie pytanie, kogo skłonny byłbym wybrać polskim politykiem roku 2012? Oczywiście Tusk jest poważnym kandydatem, obok prezydenta Bronisława Komorowskiego, które notowania w opinii publicznej stoją dosyć wysoko. Niestety żaden z polityków pozycji nie może w tej konkurencji obecnie wystąpić, choć dobrze aby taki się znalazł. Prócz jednego, jakim moim zdaniem jest Paweł Kowal. Oczywiście w jego wypadku miarą nie może być popularność w sondażach. Jest to jednak polityk, którego charakteryzuje wyjątkowa rzetelność, pracowitość i poważne traktowanie trudnego zawodu polityka. Paweł Kowal pokazuje, że do podejmowanych przez siebie działań ma poważne przygotowanie intelektualne (o czym świadczą jego własne publikacje, jakże rzadkie u polskich polityków). Jest politykiem-obywatelem, wśród tylu polityków-celebrytów. Za to, ja dałbym Pawłowi Kowalowi tytuł polskiego polityka roku 2012.
Uważam, że nieustanna publiczna debata jest niezbędna dla demokracji. Potrzebny jest w niej szacunek do innych i ciągłe usiłowanie zrozumienia odmiennych poglądów. Polsce potrzebna jest dziś naprawa języka polityki. -------- Na moim blogu sam pilnuję porządku. Pod postami proszę o dyskusję na temat, o jakim tekst traktuje. Komentarze chamskie, zawierające personalne ataki i nie na temat będę usuwał. Wszystkich namawiam do pilnowania porzadku na swoich blogach. I zapraszam serdecznie do merytorycznej dyskusji. (cytat za Igorem Janke, gospodarzem Salonu24)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka