Zawsze, gdy niepodległość Polski okazywała się zagrożona (albo po prostu tej niepodległości nie było) odżywały zapomniane Pieśni Wernyhory dając nadzieję i uwodząc mitem wielkiego odrodzenia naszej państwowości. Słów przepowiedni słuchali i przekazywali je dalej: powstańcy, legioniści, żołnierze i zwykli, prości ludzie. Pieśni stały się inspiracją dla wielu twórców: wielkich poetów (Słowacki, Wyspiański), malarzy (Matejko). A wobec coraz bardziej niepewnej sytuacji za naszą wschodnią granicą powróciły i dzisiaj.
Wernyhora jest postacią na wpół legendarną. Maria Bobrzyńska – badaczka jego życia – utrzymywała w swoich pamiętnikach, że to postać autentyczna; Kajetan Rzepecki – wędrując śladami wieszcza - dotarł do wsi Dmytrykówka, której mieszkańcy są przekonani, że tutaj właśnie żył Kozak-jasnowidz, pokazują jabłoń i tysiącletni dąb, pod którymi ponoć się modlił. Podobno sprzeciwiał się buntowi ukraińskich chłopów i kozaczyzny przeciw polskiej szlachcie, podobno był zwolennikiem porozumienia z Polską, podobno w chwili śmierci nakazał spisać staroście kaniowskiemu słynną przypowieść. W pierwszym dziesięcioleciu XIX wieku przepowiednia krążyła wśród szlachty na Ukrainie, a w 1830 roku ukazała się w piśmie „Patriota” – opatrzona wstępem Joachima Lelewela, uznanego profesora historii, wybitnego bibliografa - i właśnie od tej chwili zarówno jej przekaz, jak i postać autora zaczęły budzić coraz większe zainteresowanie.
Do treści Wizji Wernyhory nawiązuje, przekazana słynącemu z zamiłowania do seansów spirytystycznych hrabiemu Władysławowi Wielogłowskiemu, Przepowiednia z Tęgoborzy (z 1893 r.). Czesław Miłosz poświęcając jej fragment swojego eseju „Warszawa środkiem ustali się świata” pisze, że podyktował ją sam „duch Mickiewicza”. Po raz pierwszy opublikowano ją w marcu 1939 r. w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”, a ponieważ do tego czasu spełniło się wiele alegorycznie przedstawionych obrazów (w tym jedno z ważniejszych przesłań – odzyskanie przez Polskę niepodległości) pojawiły się podejrzenia, że być może to falsyfikat, wierszowany utwór stworzony „ku pokrzepieniu serc”. Okazało się jednak, że dużo wcześniej, bo w 1912 r. w „Gazecie Narodowej” wydrukowano rosyjskojęzyczną wersję i to (ze względu na datę) przesądziło o autentyczności przepowiedni. Oryginał zapisu przechowywany był w Bibliotece Ossolińskich we Lwowie, zaginął w czasie II wojny światowej (stąd podnoszona przez niektórych interpretatorów niemożność weryfikacji kolejności zwrotek).
Co łączy ze sobą obie przepowiednie? Przede wszystkim wiara w odrodzenie potęgi Rzeczypospolitej w granicach „jagiellońskich”. U Wernyhory: „Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego morza i będzie trwała po wieki wieków”, w tęgoborskiej wizji zaś: „Powstanie Polska od morza do morza. Czekajcie na to pół wieku (…)”oraz „Sięga nasz orzeł aż po Morze Czarne wracając na szlak nasz swój prastary”. Oczywiście w obu tekstach pojawia się wiele innych zbieżności: odzyskanie niepodległości, rozpad trzech zaborczych mocarstw, I i II wojna światowa (w tym wyraźne wskazanie na dwa totalitaryzmy: nazizm i komunizm), czy wreszcie Papież Polak – „pomazaniec z Krakowa”.
Nie będę przytaczać całości Przepowiedni (jest dostępna w necie), ale ostatnie zwrotki może warto. Czy ktoś podejmie się interpretacji?
(…)
Bitna Białoruś, bujne Zaporoże,
Pod polskie dążą sztandary.
Sięga nasz orzeł aż po Morze Czarne
Wracając na szlak swój prastary.
Witebsk, Odessa, Kijów i Czerkasy
To Europy bastiony,
A barbarzyńca aż po wieczne czasy
Do Azji ujdzie strwożony.
Warszawa środkiem ustali się świata,
Lecz Polski trzy są stolice.
Dalekie błota porzuci Azjata,
A smok odnowi swe lice.
Niedźwiedź upadnie po drugiej wyprawie.
Dunaj w przepychu znów tonie.
A kiedy pokój nastąpi w Warszawie,
Trzech królów napoi w nim konie.
Trzy rzeki świata dadzą trzy korony
Pomazańcowi z Krakowa,
Cztery na krańcach sojusznicze strony
Przysięgi złożą mu słowa.
Węgier z Polakiem, gdy połączą dłonie,
Trzy kraje razem z Rumunią.
Przy majestatu polskiego tronie
Wieczną połączą się unią.
A krymski Tatar, gdy dojdzie do rzeki,
Choć wiary swojej nie zmieni,
Polski potężnej uprosi opieki
I stanie się wierny tej ziemi.
Powstanie Polska od morza do morza.
Czekajcie na to pół wieku.
Chronić nas będzie zawsze łaska boża,
Więc cierp i módl się człowieku.
I jeszcze jedno: ciekawe zestawienie, za Henrykiem Janem Mielcarkiem – Miesięcznik Literacki AKANT:
"Czytając Przepowiednię można bez trudu zauważyć, że jest ona podzielona na etapy. Spróbujemy te etapy zestawić:
1 (1) W dwa lat dziesiątki...
1893 - 1914
21 lat
2 (2) Polska powstanie...
1914 – 1918
4 lata
2 (2) Lecz długo jeszcze los jej zlowrogi...
1918 - 1945
27 lat
8 (3) Przez lat trzydzieści...
1945 - 1979
34 lat
18 (18) Czekajcie jeszcze pół wieku...
1979 – 20 29
50 lat "
Wierzyć nie wierzyć, nie wiem, ale wiedzieć warto.
I może by tak podjąć próbę wyjścia poza myślowe schematy, zastanowić się nad - brzmiącą dzisiaj utopijnie, ale przecież podobno wszelkie ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach - perspektywą tworzenia Międzymorza Wartości? Innymi słowy: zastanowić się nad rozpoczęciem żmudnej pracy u podstaw na rzecz stworzenia Unii jednoczącej kraje pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym w oparciu o chrześcijański system wartości i poszanowanie podstawowego prawa każdego człowieka – prawa do wolności (w rozumieniu papieskiej „wolności do”). I co najważniejsze – odwrócić kolejność działania. Niech stworzenie takiej wspólnoty nie następuje odgórnie, mocą decyzji politycznych (odpowiednie decyzje winny być tylko jej zwieńczeniem), lecz oddolnie - poprzez samoorganizację, nawiązanie kontaktów i współpracy pomiędzy środowiskami niepodległościowymi międzymorskich państw, pozyskanie uśpionej części społeczeństw. Parafrazując: Chrześcijanie wszystkich krajów – łączcie się!
Międzymorze Wartości to jedyna i jednocześnie doskonała przeciwwaga dla zlaicyzowanej zbiurokratyzowanej Unii Europejskiej (ew. zaczątek zmian w tym walącym się, zgenderyzowanym eurokołchozie) oraz skuteczna zapora na drodze mocarstwowych zapędów Rosji.
Czy jest realne?
Patrząc po ludzku – nie za bardzo… Praca niewdzięczna, końca nie widać.
Ale przecież niebawem przybędzie nam z pomocą nie lada Orędownik, o którym tak dobitnie w obu przepowiedniach: 27 kwietnia kanonizacja Jana Pawła II. To znak czasu. Może jednak ostatnia zwrotka zagadkowej Przepowiedni z Tęgoborzy z oraz słowa Pieśni Wernyhory mają szansę się wypełnić...?
Inne tematy w dziale Polityka