Niedobrze się dzieje, kiedy podczas dyskusji na temat ideologii gender dajemy sobie narzucać narrację. Niedobrze, bo jedynym jej celem jest wprowadzenie zamieszania i skierowanie uwagi publicznej na sprawy trzeciorzędne.
Lewicowców (w kolejnej odsłonie pt. „genderyści”) nie interesują homo-, hetero- czy też transseksualiści (to dla nich tylko i wyłącznie narzędzia; podobnie jak swego czasu robotnicy, czy kobiety). Nie interesuje ich ani enigmatyczne wyrównywanie szans, ani różnice w społecznym i kulturowym traktowaniu kobiet i mężczyzn. Jeśli ktokolwiek wierzy w te „równościowe” opowieści jest straszliwie naiwny.
Ale jest coś, co interesuje ich na pewno:
- w obszarze relacji obywatel-państwo => ograniczenie na rzecz państwa wolności obywateli; w przypadku gender ograniczenie praw wynikających z władzy rodzicielskiej;
- w obszarze systemu wartości => zanegowanie tradycyjnego, chrześcijańskiego systemu wartości.
ad. 1 – relacje obywatel-państwo => cel aż nadto widoczny, a jest nim odebranie rodzicom prawa do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem i sumieniem. Ostatni krok w kierunku upragnionego rządu dusz. Najgłębsza, z dotychczasowych, ingerencja systemu w wolność człowieka. To, co jeszcze sto lat temu było nie do pomyślenia, dzisiaj stało się faktem (choć, obawiam się, że nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę) - dzieci są już własnością państwa (ostatni etap zawłaszczania dobiega końca).
ad. 2 – system wartości => aby przyspieszyć proces objęcia rządu dusz - czyli, używając mniej poetyckich określeń, aby osiągnąć pełną kontrolę - należy doprowadzić do sytuacji, w której człowiek traci punkt odniesienia. Wprowadzanie systemu antywartości w sytuacji, gdy wciąż żywotny jest stary porządek (oparty na 10. Przykazaniach) pochłania bowiem zbyt dużo czasu, a więc to metoda mało efektywna (wciąż trzeba szukać kontrargumentów). Najlepszym rozwiązaniem jest więc chaos, a chaos idealny uzyskać można rozbijając podstawę identyfikacji człowieka, negując pewnik w postaci uwarunkowań biologicznych. I tym właśnie zajęli się genderyści (wykorzystując powszechny obowiązek szkolny oraz pączkujący obowiązek przedszkolny; a w rozmowie z Agnieszką Kublik profesorka Środa mówi juz o "małych obywatelach w żłobkach").
W sferze publicznej zaś gender nie zajmuje się niczym innym, jak tylko walką z instytucją stojącą na straży starego systemu wartości, który przeznaczono do całkowitego zanegowania – Kościołem Katolickim.
Tylko tyle i aż tyle. Wszystkie pozostałe sprawy to literatura.