(część I)
O jaki układ chodzi?
O układ korporacyjno-bankowy, na którego usługach pozostają państwa, a więc i rządy [ich rola została praktycznie zredukowana do kontrolowania obywateli (oczywiście pod pretekstem zapewnienia im bezpieczeństwa)]. Układ, którego bogiem jest złoty cielec.
Prosta zabawa na sobotnie popołudnie (z tezą w tle) dla przeciętnie inteligentnego człowieka:
Co sądzisz o obowiązku dokonywania operacji finansowych, związanych z działalnością gospodarczą, za pośrednictwem banków? (bezpieczeństwo czy utrata wolności?)
Co sądzisz o obowiązku prowadzenia wszelkich rozliczeń za pomocą kas fiskalnych? (bezpieczeństwo czy utrata wolności?)
Co sądzisz o obowiązku kodowania wszelkich artykułów znajdujących się w obrocie? (bezpieczeństwo czy utrata wolności?)
Jak w powyższym kontekście oceniasz obieg pieniądza? (bezpieczny czy wolny?)
Jakim przymiotnikiem określiłbyś słowo „rynek”? (bezpieczny czy wolny?)
Co oznacza, dla przeciętnego obywatela (pracownika), wypadnięcie z takiego obiegu? (już nawet nie pytam: bezpieczeństwo czy wolność, bo pytanie zabrzmiałoby wyjątkowo cynicznie)
Czy ma szansę na przeżycie poza tym obiegiem, a więc poza układem kontrolującym ten obieg?
I pytanie odwrotne: co oznacza dla przeciętnego obywatela możliwość pozostawania w takim układzie? (bezpieczeństwo czy utratę wolności?)
No i pytanie podstawowe: czy taki układ daje to, co obiecuje: bezpieczeństwo, czy może tylko i wyłącznie odbiera wolność, zapewniając sobie rolę jedynego dyspozytora środków płatniczych, które przecież umożliwiają ludziom przeżycie, rolę monopolisty, który na dobrą sprawę decyduje o życiu i śmierci (bo proszę spróbować przeżyć bez pieniędzy)?
A więc: jesteśmy bezpieczni czy może jednak zniewoleni?
(tak, tak, pytania pomocnicze: "bezpieczeństwo czy wolność?" to pytania cyniczne)
cdn.
I coś do kawy, bo to jednak popołudnie...
:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości