Kolejna część "Wierszyków-żarcików" - coś w sam raz na niedzielny zapomniany podwieczorek (prawda, że słowo ładniejsze niż powszechnie używane, obco- i ostrobrzmiące "deser" ?)
Części porzednie:
część I - intuicja.salon24.pl/432494,intuicyjne-wierszyki-zarciki-na-niedzielne-popoludnie
część II - intuicja.salon24.pl/493692,intuicyjne-wierszyki-zarciki-cz-ii-i-ob-ciach
***
(dla Tatarki, bo z inspiracji Jej "Bez kapelusza")
bez kapelusza wybiegła rano
ot taki wybieg gdyby pytano
za czym tak pędzi
dlaczego teraz
głupie pytania zadają nieraz
ciekawscy ludzie
spotkani w drodze
a tu gotową ma już odpowiedź
że wiatr że nagle że niespodzianie
kapelusz z głowy porwał i poniósł
hen tam za rzeczkę daleko deczko
w inne miasteczko w inne miasteczko
i ona teraz ledwie ubrana
goni kapelusz z samego rana
w pierwszy dzień wiosny
z wiatrem się ściga
panna Marzanna
dla niego strzyga
***
stop
mój luby luby luby
niepotrzebnie
grono gniewu cierpkie w smaku
wtłaczasz we mnie
wczoraj poza wczoraj poszło
dziś chwilowo bezimienne
zimnym okiem łypie z dala
no i uciec nie pozwala
tak więc trwamy luby luby
w złote krążki raz wtopieni
razem z czasem przemijamy
i nic tego już nie zmieni
ha
bo widzisz mój ty luby
karatowa czystość złota
to nie tyle próba stopu
co czas próby
***
sypią się z nieba ciche ptaki
o piórach szarych jak z popiołu
i opadają na ramiona
wsparte o blat białego stołu
karmią się skórką pomarańczy
spijają ciepłe słodkie mleko
a potem zaczynają tańczyć
lotem barwniejszym od El Greco
i dobrze mi z tym
niech świat zazdrości
snów ujeżdżalni
w Al. Ujazdowskich
***
(dla Beretki - pewnie domyśla się dlaczego:))
na kanwie „Mów całą prawdę” Emily Dickinson
kochanie zawsze prawdę mów
lecz proszę cię oględniej
bo gdy porazisz błyskiem jej
wiarę zabijesz we mnie
oswajaj mnie jak dziecko gdy
tłumaczysz piorun burzy
prawda nas przecież olśnić ma
a nie widzenie zburzyć
na kanwie Emily Dickinson „Chociaż niejeden w święta rad (…)”
choć wielu z nas
w świąteczny czas
w kościelnej klęczy ławie
mnie wzywa śpiew
ptaków wśród drzew
ja chcę się modlić w sadzie
nie ornat lecz
z białych piór płaszcz
zarzucam na ramiona
i mknę co tchu
przed ołtarz z chmur
gdzie wiatr wczorajszy skonał
bo w sadzie mym
czeka sam Bóg
z kazaniem swoim dobrym
nie śpieszę więc
by kończyć czas
na łez padole modrym
***
granatów płonące owoce
podrzucił jej ktoś do koszyka
wiedziała o tym
dziewczyna
w zachodu słońca płomykach
wśród wrzosów i starych traw
ciągnie nad dziki staw
smycz stróżka czerwona muzyka
lont czas roziskrzony już znika
ostra końcówka graf
nieprawda że
ślepy traf
:)
ZAJRZYJCIE, PROSZĘ TUTAJ - WAŻNE!
Inne tematy w dziale Kultura