Pierwsze krople wiosennego deszczu spadały niespiesznie. Zanim dotknęły ziemi rozpryskiwały się na miliony drobniutkich, płynnych krysztalików. Niektóre z nich opadały na liście drzew, inne myły przydrożne kamienie, jeszcze inne wpadały wprost w objęcia zniecierpliwionych strumieni. A każda niosła ze sobą życie.
Ludzie szybkim krokiem przemierzali ulice miast i wiejskie ścieżki. „Niech pada. Tak czekaliśmy. Wreszcie się zazieleni.” – myślało wielu.
*
Cichy szmer padającego deszczu trwał, ale wraz z upływem godzin tracił swój pierwotny: jednostajnie-spokojny charakter. Stawał się coraz bardziej intensywny. Pobrzmiewał złowrogo. Zaniepokojeni ludzie spoglądali w szare niebo, a wielu z nich już wiedziało – to coś więcej. Poprzez szyby swoich domów obserwowali szarą ścianę wody. Deszcz był wszechobecny i czuło się jego potęgę. Już nie tylko zmywał pylisty kurz z liści i kamieni. Zabierał je ze sobą w daleką podróż. Pobudzone strumienie, które nagle uświadomiły sobie własną siłę, pędziły naprzód, usuwając ze swej drogi wszelkie przeszkody.
Ludzie stojąc po kolana w mętnej, zimnej wodzie wychodzili przed swoje domy, ale nadal nie mogli się zdecydować na ich opuszczenie. Coraz częściej jednak byli razem.
*
Ziemia spłynęła wodą i łzami, tych, którzy stracili wszystko. Wezbrane, brązowawe rzeki poniosły ze sobą również nasze dotychczasowe życie. I znów zapadła cisza.
Na olbrzymich połaciach rozpościerały się płaskie, szerokie rozlewiska. A w nich, niczym w lustrze przeglądało się niebo. I po raz kolejny pomyśleliśmy, że od tej pory nic nie będzie już takie jak przedtem. To nasz chrzest - Solidarni 2010.
Suplement (dołączony za sugestią rosemanna)
Ja wiem, że patos jest w sumie czymś "ciężkawym", a my chcielibyśmy tak lekko i fajnie, ale czasem się nie da.
Inne tematy w dziale Polityka