Prezes PiSu wzywa do obrony kościołów, a szerzej do obrony Polski, którą te kościoły ukształtowały.
Każdy zrozumie to wezwanie wg tego, co tam mu w środku gra, czyli zgodnie z zasadą, że ludzie czytają sobą.
Znajdujemy się w punkcie kulminacyjnym. Zaczęło to docierać do mnie w niedzielę, wczoraj w tym przekonaniu się utwierdziłam, a dzisiaj po obejrzeniu fragmentu konferencji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet z panią Lempart w roli głównej - nie mam już wątpliwości. Postulaty tegoż Strajku nie pozostawiają złudzeń - nie o prawa kobiet im idzie.
To ludzie, którzy nie zaakceptowali wyniku wyborów, wyciągnęli na ulicę (głównie) młodzież, z cynizmem traktując te dzieciaki jak mięso armatnie (choć dzieci myślą jeszcze, że biorą udział w fajnym melanżu). Ci ludzie chcą rewolucji. Chcą władzy absolutnej, wywalczonej na ulicy.
Skoro ja nie mam wątpliwości - Prezes tym bardziej.
Już wczoraj napisałam, coś, co pewnie przez niektórych nie zostało potraktowane zbyt poważnie, chociaż jak najbardziej poważnie napisane zostało. No cóż, żyjemy w czasach, gdzie często nawet wierzący nie wierzą w siłę modlitwy.
To jeszcze w notce powtórzę: przed szczególnie narażonymi na ataki kościołami powinni modlić się wierni wraz z księdzem egzorcystą. Przed pozostałymi kościołami - wierni ze "zwykłym" księdzem. PRZED, a nie wewnątrz. Godzinki, Koronka do Miłosierdzia i Różaniec - na okrągło.
Kordony policji powinny osłaniać kościoły, oddzielając obie grupy od siebie.
Tak, obrona kościołów jest dzisiaj koniecznością i niewątpliwie obrona ta jest synonimem obrony Polski.
Trzeba jasno wyznaczyć granice. Jeśli tego nie zrobimy - rozzuchwalimy do końca te tłumy.
W tej chwili nie panują już nad nimi politycy opozycji (choć może wydaje się im, że tak;), oni zaledwie podczepieni są pod ten chaos.
Media rozdają karty, stymulując całą akcję, ale również do czasu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo