Zupełnie niepotrzebnie poszukujemy rozwiązania „zagadki koronawirusa” w tysiącach mniej lub bardziej spiskowych teorii. Może i fajnie czyta się notki w klimacie s-f lub p-f, ale to jedyna ich wartość dodana (choć, oczywiście, wciąż wartość:) ).
Histeria wokół koronawirusa nie jest przesadzona. Koronawirus stanowi zagrożenie dla cywilizacji, jaką znamy, do której jesteśmy przyzwyczajani. Ba! Od której jesteśmy uzależnieni. Doskonale zdają sobie z tego sprawę politycy, stąd ich irracjonalna, wydawać by się mogło, reakcja, czyli zgoda na globalny kryzys gospodarczy. Najwidoczniej zidentyfikowany jako mniejsze zło.
Zagrożeniem bezpośrednim nie jest jednak wielka śmiertelność z powodu samego covid-19. Nie. Zagrożeniem jest - jakże niespektakularnie to zabrzmi - uderzenie w tzw. służbę zdrowia, czyli w „służby odpowiedzialne za opiekę zdrowotną nad obywatelami”. Uderzenie, prowadzące w prostej linii do chaosu, anarchii, a w dalszej konsekwencji do totalitaryzmu. W tym wypadku – globalnego. I tutaj mogą się nam dopiero przydać teorie o depopulacji, obowiązkowych szczepionkach, rządzie światowym itd., itd. Ale to później, później.
Natomiast, póki co, mamy do czynienia ze sprawami banalnie przyziemnymi…
Politycy doskonale wiedzą, że jeżeli załamie się system opieki zdrowotnej, ludzie zaczną umierać z tysięcy innych powodów niż ten nieszczęsny wirus. Rozpocznie się coś w rodzaju wojny: niemożliwa do skontrolowania i opanowania bardzo wysoka śmiertelność uruchomi najpierw lęk, a potem najsilniejszy i najbardziej bezwzględny z naszych ludzkich instynktów: instynkt samozachowawczy. Chaos, anarchia i rewolucja. Obecne rządy zostaną zdmuchnięte jak domki z kart (wyborczych), zwłaszcza jeśli będzie temu towarzyszyć załamanie gospodarcze (a już wiemy, że będzie).
I tego obawiają się (słusznie) politycy. I stąd te wszystkie posunięcia, które przeciętnemu Kowalskiego wydają się coraz bardziej absurdalne. I dlatego do roboty zaprzęgnięto całą machinę propagandy, która stanowią media.
Politycy (mam na myśli polityków z krwi i kości, a nie zwykłych karierowiczów) wiedzą już, że to najprawdopodobniej początek Armagedonu i nawet, jeśli niektórzy z nich – ci z niższej półki – myślą głównie o zachowaniem własnego status quo – jedni i drudzy zainteresowani są powstrzymaniem takiego rozwoju sytuacji. Można więc powiedzieć, że częściowo;) mają wspólne cele ze społeczeństwami, nad którymi sprawują władzę. A więc dobrze jest :)
I to jest jedna rzecz, z której warto zdawać sobie sprawę.
Druga, to taka, że wciąż jeszcze żyjemy w świecie państw narodowych. Problemy dotkną więc z różnym nasileniem poszczególne państwa, a nie całą światową społeczność jako taką.
I tu jest szansa. Dla nas. Dla Polski, która po raz kolejny jest zieloną wyspą. Tym razem pośrodku szalejącej pandemii.
Nie chcę się powtarzać, bo wiem, że niektórzy traktują to moje pisanie jak swego rodzaju nawiedzenie, ale naszą jedyną szansą jest dzisiaj pojednanie i skierowanie całej naszej energii, kreatywności, dyscypliny, zaangażowania we wspólną walkę z tym świństwem. Polacy to inteligentny naród, potrafiący zjednoczyć się wobec wspólnego zagrożenia. Jesteśmy narodem odważnym, niezależnym i wciąż jeszcze narodem wierzącym, a jeśli nawet deklaratywnie już nie takim wierzącym:), to narodem bardzo bliskim chrześcijańskim wartościom; kształtowały nas ponad tysiąc lat, tego się nie da tak szybko wymacać. Któż więc przeciw nam?
Utrzymanie struktur państwowych - to nasz cel na dzisiaj, drodzy Rodacy :)
Banalne i jakoś tak dziwnie nam, Polakom, znane wyzwanie...
Możemy z tego zagrożenia wyjść zwycięsko, ale TYLKO pod warunkiem wykrzesania w nas idei SOLIDARNOŚCI.
[A ja osobiście czekam dodatkowo na ten 18 kwietnia, na znak (?) ]
Inne tematy w dziale Rozmaitości