(aktualizacja: o sytuację w Polsce mi się rozchodzi; sytuacja we Włoszech to jednak coś trochę innego...)
Nie będę się szczególnie rozpisywać, bo sprawa jest dość prosta.
Kościoły można zamknąć w ostateczności.
Skoro nie zamykamy sklepów - strawa dla ciała.
Nie zamykamy też kościołów - strawa dla ducha.
Nie ma obowiązku uczęszczania w oba te miejsca, istnieje jednak potrzeba (ciała / ducha).
Skoro zaś istnieje - powstaje prawo człowieka do realizacji tej potrzeby (bo zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku nie jest to zaspokajanie "chorych" potrzeb, naszego "widzimisię"). W czym więc problem?
Czyżby ktoś chciał ograniczać prawa (a choćby i) mniejszości?;)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo