MATA – usłyszałam o nim po raz pierwszy przy okazji słynnej „Patointeligencji”, która, przyznam, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie wdawałam się w salonowe dyskusje, ponieważ i tak wystarczająco często idę w poprzek:) Uznałam, że chłopak ma talent niewątpliwy (niekoniecznie w mojej stylistyce;), ale ma). Na pewno jako producent zainwestowałabym w niego każde pieniądze, bo ryzyko ich utraty niewielkie:) To ktoś myślący, „czuły” (pozostając w OT) – doskonale obierający drgania tego świata, dobry obserwator i sprawny „opisywacz”. Autentyczny, a to chyba w sztuce niezwykle ważne.
Ostatnio natknęłam się na jego ciekawą piosenkę „Żółte flamastry i grube katechetki”. Tytuł, oczywiście, lekko prowokujący, ale pozwólmy młodym ludziom na takie prowokacje:) Zwłaszcza, że tekst bardzo piękny, pełen tęsknoty za Bogiem (za Dobrem, za Pięknem) i pomyślałam, że warto zapodać na s24, aby przywrócić wśród pokolenia niekoniecznie słuchającego tej muzyki pewną równowagę w ocenie MATY.
Mamy możliwość obejrzenia autentycznych filmików z dzieciństwa – również dużo mówią. Całość naprawdę, jak to się dzisiaj mówi, „robi dzień” i uczy nas wciąż tego samego: powściągliwości w wyrażaniu negatywnych sądów o drugim człowieku…
Niewiele wiemy o innych, o ile w ogóle cokolwiek wiemy.
„I choć gołym okiem widzę, że gdzieś łączy się niebo i ziemia
To wciąż jest daleko i bardzo się boję że w końcu opadnę z sił
I choć w sumie znam więcej dowodów na to że wcale cię nie ma
To postaram się żyć tak jakbyś był”
Prawda, że dobre?
Inne tematy w dziale Kultura