Olga Tokarczuk napisała rzecz mądrą i piękną. Spróbujmy się jej przyjrzeć bez politycznej kalki.
Piszę tę notkę po jednorazowej lekturze, więc może być tak, że czegoś nie dostrzegłam lub opacznie zrozumiałam.
Sama forma – dla mnie poza dyskusją; uważam, że literacko Olga Tokarczuk jest po prostu świetna. Doskonale łączy precyzję wyrażania myśli (trzymając się schematów – „umysł męski”) z miękkością /czułością właśnie/ zamykania tych myśli w, było nie było, formalnie ograniczonej przestrzeni, jaką jest zdanie („umysł kobiecy”), a to daje nam pełnię, w dodatku w idealnych (na moje nieprofesjonalne oko) proporcjach.
I może zacznę od postawienia tezy kontrowersyjnej: Olga Tokarczuk – chcący niechcący - napisała rzecz głęboko chrześcijańską w swej wymowie. Tak ją „między wierszami” (bo esej o literaturze) odczytałam, a uzasadnienie poniżej.
...........
Pisząc o „czwartoosobowym narratorze” , który „potrafi zawrzeć w sobie zarówno perspektywę każdej z postaci, jak i umiejętność wykraczania poza horyzont każdej z nich, który widzi więcej i szerzej, który jest w stanie zignorować czas” – OT dotyka w gruncie rzeczy sprawy dla chrześcijaństwa podstawowej – wyjścia poza własne ego, poza cielesność, spojrzenia z szerszej perspektywy, nie tylko z własnej, dzięki czemu lepiej zaczynamy rozumieć rzeczywistość (rozumieć więcej), dostajemy szansę na zbliżenie się do siebie, na odpowiedzialność, wreszcie na zjednoczenie - „rozróżnienie na „moje” i „twoje” zaczyna być dyskusyjne” .
Moje „czułe receptory” zareagowały na ten przekaz, bo temat mi bliski. Swego czasu napisałam notkę, której tytuł „Wiadomość dla drugiej strony: jestem tobą, a mną będziesz ty” tłumaczy chyba wszystko:)
Niżej fragment piosenki, fantastycznie zaśpiewanej przez Agnieszkę Fatygę, którą w notce zaliknowałam, zachęcam do wysłuchania: https://www.youtube.com/watch?v=Q-EJgVu5KMo
„(…)
lecz słuchaj oto jest wiadomość
ze wszystkich prawd najbardziej święta
najbardziej naszej wiary godna
tak prosta i tak niepojęta
myśl co pozwala żyć i konać
jestem tobą każdą chwilą wiekiem dniem
w moich oczach obraz żyje twój jak sen
w moim myślach wciąż kołacze twoja myśl
jestem tobą(…)”
Rzecz druga, sama próba wyjścia poza siebie nigdy by się nie powiodła, gdyby nie „czułość”, o której pisze OT. Czułość jako współodczuwanie, uważne wsłuchanie się w kogoś, przyjazne wejście w jego świat z myślą „nieustannego odnajdywania podobieństw” (a więc wciąż „jestem tobą, a mną będziesz ty”…)
Z jedną sprawą tylko się tutaj nie zgadzam. Pani Olga pisze: „Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości. To ten jej rodzaj, który nie pojawia się w pismach ani w ewangeliach, nikt na nią nie przysięga, nikt się nie powołuje.”
Tymczasem tak nie jest. Czułość pojawia się w Ewangeliach bardzo często. Bez niej, bez współodczuwania nie dokonałby się żaden cud. Jezus współodczuwa, wchodzi w czyjś świat i dopiero po tym akcie, dokonuje cudu. Naprędce znalezione dwa przykłady:
Łk, 7, 11-17 Wskrzeszenie młodzieńca z Nain „ba jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł: nie płacz!”
Mt, 15, 32-39 Drugie rozmnożenie chleba „rzekł: «Żal Mi tego tłumu!”
Do potrzeby okazywania czułości nawołuje papież Franciszek, nazywając czułość „konkretem egzystencjalnym”:
„Teologia powinna komunikować konkretność Boga, który jest Miłością. Czułość natomiast pozostaje najlepszym: „konkretem egzystencjalnym”, aby ukazać naszym czasom uczucie, którym Bóg nas ogarnia – mówił Papież podczas spotkania z uczestnikami kongresu: „Teologia czułości Papieża Franciszka”, który odbywa się w Asyżu.”
O czułości Boga – Ojca papież Franciszek mówi zresztą bardzo często.
Cytaty: „żyjemy w świecie, w którym konieczne jest dokonanie rewolucji czułości”, „Jezus dotyka ludzkiej nędzy, zapraszając nas, byśmy byli z Nim i dotykali cierpiącego ciała innych osób. Wyznanie wiary naszymi ustami i naszym sercem wymaga - jak tego zażądał od Piotra - utożsamienia "podszeptów" złego ducha. Nauczenia się rozpoznawania i odkrywania tych "przykrywek" osobistych i wspólnotowych, które trzymają nas z dala od rzeczywistości ludzkiego dramatu; które uniemożliwiają nam nawiązanie kontaktu z konkretnym życiem innych, a w ostatecznym rachunku byśmy poznali rewolucyjną moc czułości Boga”, „żłóbek to żywa Ewangelia ukazująca czułość Boga” itd.
A ja od siebie jeszcze dodam moje spostrzeżenie sprzed kliku lat, gdy pisałam o języku i zwróciłam uwagę właśnie na czułe słowa dawnych pieśni kościelnych, zwłaszcza kolęd. Te wszystkie „kwiatuszki”, „mateczki”, „matuchny”, „pisklęta”, „strumyczki”, „dziateczki” itd. :)
Oczywiście mowa tutaj o trochę innym rozumieniu „czułości”, ktoś może napisać, to „czułostkowość”, ale jeśli nawet, to o czym świadczy?
Chrześcijaństwo jest przepełnione "czułością".
„Czuły narrator” Olgi Tokarczuk wzoruje się na Bogu „Czułym Narratorze”.
Czy to źle, że twórca dostrzega sens w Jego naśladowaniu i pragnie być „czułym narratorem” tworzonych przez siebie światów…?
Pytanie, czy faktycznie jest w stanie?
I na koniec kilka cytatów o Bogu z Olgi Tokarczuk, z którymi można dyskutować, ale dyskutując warto pamiętać o zasadzie św. Igancego „starajmy się zachować wypowiedź bliźniego”(za deon.pl):
"Wydaje mi się, że nie ma innego kontaktu z sacrum jak tylko indywidualny, intymny, bezsłowny, nieprzekładalny albo słabo przekładalny na komunikowalne doświadczenie. Gdyby było inaczej, Bóg dałby tablice z przykazaniami zgromadzonemu pod górą Horeb ludowi, a jednak wezwał tylko Mojżesza, gdzieś na szczyt, w chmury…"
„"Rozumiem religię jako nieustanny i niespokojny dialog, jaki prowadzimy w sobie – albo z Bogiem – i zawsze jest w tym dialogu więcej pytań niż odpowiedzi"
"Bywa, że Bóg męczy się swoją światłością i ciszą, mdli go od nieskończoności. Wtedy, jak ogromna, wszechwrażliwa ostryga, której ciało, tak nagie i delikatne, czuje najmniejsze drganie cząsteczek światła, kurczy się w sobie i zostaje po nim trochę miejsca, gdzie od razu z zupełnie niczego pojawia się świat."
"Wbrew powszechnemu przekonaniu o fundamentalizacji religii mam przeczucie, że religijność zacznie się coraz bardziej przesuwać w sferę prywatną, ustępować z miejsc publicznych, porzucać ambicje wchodzenia w sojusze z władzą. Być może religijność w ogóle się uintymni, stanie się praktyką domową, wcale nie wspólnotową."
"Człowiek zjednoczony z Chrystusem może umrzeć, ale nie może być pokonany."
"Każda religia ma różne warianty. Duża część chrześcijaństwa stała się patriarchalną religią przemocową i religią władzy, ale to, co mówił dwa tysiące lat temu Chrystus, było zupełnie inną jej wersją."
"Bóg zakochał się w człowieku bez wzajemności. Boska miłość, jak każda inna, bywa uciążliwa. Człowiek zaś dojrzał i postanowił uwolnić się od natrętnego kochanka."
.....
(O literaturze sensu stricto wypowiadać się nie będę, pozostawiam profesjonalistom; pofilozofować zaś każdy może;))
Jedno jest pewne – do tej pory nie czytałam Olgi Tokarczuk, po tym eseju na pewno sięgnę po jej książki.
Inne tematy w dziale Kultura