„Niezależny” duszpasterz uwikłany w politykę usprawiedliwia Tuska na podstawie fragmentu Biblii wyrwanego z kontekstu, tak dobranego, by jego wypowiedź brzmiała wiarygodnie. Przyrównuje Donalda Fałszywego do ladacznicy, która przyszła do Jezusa, prosząc o odpuszczenie grzechów, a Jezus jej przebaczył, oraz uratował przed ludem izraelskim. I tu jego mądrość biblijna się kończy, a zaczyna propaganda prorządowa.
Biblia uwypukla skruchę ladacznicy. Uklękła ona u stóp Jezusa, żałując za grzechy, obmyła je własnymi łzami, wytarła włosami i namaściła wonnym olejkiem. Po uzyskaniu przebaczenia porzuciła grzeszne życie, zerwała z „przyjaciółmi”, którzy zapewniali jej dobrobyt i resztę życia spędziła służąc Panu.
Czy Tusk zerwał ze swymi kolesiami i zaczął służyć Polsce i Polakom? Wątpię. Taka oto jest różnica pomiędzy wyrachowaniem, a skruchą. Ladacznica skruchę poparła czynami. Taka skrucha jest wartościowa. A Donald Fałszywy nawet nie myśli o Polsce i Polakach, lecz o swej karierze „światowca”, który za „głaskanie go po grzbiecie” gotów jest służyć każdej głaszczącej go ręce kosztem naszej Ojczyzny.
Inne tematy w dziale Polityka