Liczy się ponad wszystko dobro partii i własny „rozwój”. Niedawno odbyły się wybory wewnętrzne w partii złodziei. Nietrudno się domyśleć, że są zastrzeżenia co do ich uczciwości. Ale, zgodnie z wolą herszta, w samym mateczniku Schetyny wygrał Protasiewicz i odtrąbiono to jako wielki sukces. Ponieważ nie wszystko tam było jasne i przejrzyste, to o swój wizerunek Protasiewicz musi nadal zabiegać. Czynną rolę odgrywają w tym sprzedajne media. Służy to temu, by mniej doświadczeni wyborcy nadal wspierali tych, którzy się dobrze pokazują.
Tupet, rutyna i poplecznicy sprzyjają takim spryciarzom. Tak oto J. Protasiewicz umiejętnie wybronił się z zarzutów, jakie mu stawiali funkcjonariusze niemieccy i przedstawił się jako „rycerz” walczący z faszyzmem i antypolonizmem. To zapewni mu wzrost poparcia na listach partii słynącej z chciwości i afer.
Ale spójrzmy się na to zdarzenie nieco szerzej. Jak Jan Rokita miał nieprzyjemne przejścia z Lufthanzą, to te same media, które gloryfikują Protasiewicza, wyśmiewały Rokitę. I to przez kilka miesięcy. Dlaczego? Ponieważ J. M. Rokita był politykiem wyłamującym się ze schematu PO i swą wielkością zagrażał Tuskowi. Musiał więc polec. A tutaj mamy odczynienia z faworytem, który ceni lojalność względem partii i wodza. Ma więc korzystny wizerunek wśród rządzicieli i popleczników.
Jak błyskawicznie zadziałała machina propagandowa, gdy chodzi o dobro partii, wodza i zasłużonego członka? Chyba tak samo szybko, jak w przypadku „ustawy” o przelaniu części z składek OFE na konto ZUS, by partia złodziei dalej mogła bezkarnie zadłużać Polskę.
Inne tematy w dziale Polityka