Najważniejsze wydarzenia z Wielkiej Brytanii z ostatnich dwóch tygodni:
- Wynegocjowane przez Theresę May warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z UE mogą nie zostać przyjęte przez Izbę Gmin. Narasta niechęć wewnątrz partii rządzącej, ministrowie odchodzą na znak protestu. Coraz silniejsze naciski na zorganizowanie ponownego referendum.
- Czy osoby zarabiające poniżej 30 tys. funtów zostaną objęte zakazem imigracji? Rządzący myślą nad takim rozwiązaniem, przedsiębiorcy są przeciwni.
- W ostatnich 20 latach trzykrotnie wzrosło poparcie dla partii populistycznych w państwach europejskich.
Izba Gmin może odrzucić umowę ws. brexitu
11 grudnia w Izbie Gmin odbędzie się głosowanie nad projektem umowy ws. brexitu przygotowane przez Theresę May. Blisko sześciuset stronicowy dokument został przyjęty przez 27 państw członkowskich UE podczas szczytu w Brukseli 25 listopada. Nie wiadomo, czy w parlamencie brytyjskim porozumienie zostanie przyjęte.
Bunt w partii rządzącej
Wobec uzgodnień krytycznie opowiadają się nie tylko przedstawiciele opozycyjnych ugrupowań (m.in. Partii Pracy, Liberalnych Demokratów, Szkockiej Partii Narodowej oraz Demokratycznej Partii Unionistycznej, która dotychczas wspierała rząd w tej kwestii), ale również reprezentanci Partii Konserwatywnej. W mediach pojawiają się informacje o 89 członkach partii, którzy będą głosować przeciwko. Theresa May zapowiada, że do czasu głosowania będzie przekonywać ich do zmiany zdania. Premier argumentuje, że nieprzyjęcie umowy spowoduje jeszcze większą niepewność.
Wśród konserwatystów pojawiają się postulaty zorganizowania ponownego referendum. Parlamentarzystka z ramienia tej partii, Sarah Wollaston porównuje obecną sytuację do pacjenta, który dwa lata temu podpisał zgodę na operację nie wiedząc, na czym będzie ona polegać.
Dymisja ministra jako protest przeciw niekorzystnym zapisom
W przypadku odrzucenia porozumienia w Izbie Gmin, ku ponownemu referendum skłania się m.in. Sam Gyimah, który na znak protestu wobec zapisów porozumienia zrezygnował z funkcji ministra uniwersytetów, nauki, badań i innowacji. Powodem było wycofanie się Wielkiej Brytanii z programu Gallileo, unijnego systemu nawigacji satelitarnej (odpowiednika GPS). Theresa May podjęła taką decyzję w związku z zablokowaniem dostępu do kodów źródłowych i technologii przy udziale armii brytyjskiej w systemie.
Były minister, w artykule opublikowanym w „The Telegraph”, wyjaśnia, że obecne zapisy porozumienia są korzystne głównie dla UE. Twierdzi, że w obszarach objętych porozumieniem, rząd w Londynie nie będzie przy stole, przy którym zapadać będą kluczowe decyzje przekładające się na przyszłość i jakość życia Brytyjczyków. Taka sytuacja jest niemożliwa do zaakceptowania, ponieważ wiąże się z deficytem demokratycznej legitymizacji oraz utratą suwerenności.
Ponowne referendum lub opcja norweska. Proponowane scenariusze
Zdaniem Gyimaha przy ponownym referendum obywatele będą mieli już większą wiedzę na temat UE oraz tego, z czym wiąże się wyjście ze wspólnoty. Premier Wielkiej Brytanii odrzuca przeprowadzenie drugiego referendum dotyczącego brexitu.May odrzuca również tak zwany „plan norweski plus” proponowany przez część ministrów. W przypadku odrzucenia umowy w parlamencie, plan B zakładałby pozostanie w Europejskim Stowarzyszeniu Wolnego Handlu (EFTA). Premier uważa jednak, że byłoby to niezgodne z intencją Brytyjczyków wyrażoną w referendum, czyli kontrolą granic, a co za tym idzie ograniczeniem wolności przemieszczania się, bowiem członkowie EFTA zobowiązani są do przyjmowania pracowników pochodzących z państw należących do Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Opinia publiczna niezdecydowana
Tymczasem ukazał się sondaż Survation z 27 listopada, w którym 52% pytanych uważa, że choć wynegocjowany przez May porozumienie nie jest doskonałe, jest najlepsze z obecnie leżących na stole. Jednak tylko 38% ankietowanych uważa, że parlament powinien przyjąć porozumienie, przy 42%, którzy wolą, by członkowie Izby Gmin odrzucili je.
Ankietowani pytani o wybór między planem May a wyjściem z Unii bez porozumienia preferują tzw. opcję „no deal” (41% do 35%). Postawieni przed alternatywą obecnej umowy a pozostaniem w UE wybierają pozostanie (46% do 37%), tak samo, gdy jako drugą opcję mają do wyboru „no deal” (50% do 40%).
Pytani o kampanię „People Vote” namawiającą do ponownego referendum 48% wspiera ją, przy 38% będących jej przeciwnym. Z kolei 47% dostrzega, że wycofanie się w ostatniej chwili z brexitu wpłynęłoby negatywnie na międzynarodową pozycję Wielkiej Brytanii.
Źródła: Telegraph, The Guardian (I), The Guardian (II), Telegraph (II), Daily Mail
Kryterium dochodowe jako czynnik kontroli migracji do Wielkiej Brytanii?
Coraz częściej w brytyjskich mediach odbywa się dyskusja nad planem uregulowania kwestii migracyjnej poprzez powiązanie jej z kryterium dochodowym. Rządzący, dostrzegając konsekwencje braku regulacji dotyczących mobilności osób po brexicie, uważają ograniczenie napływu taniej siły roboczej za kluczowe w rozwiązaniu problemu migracji. Przychody na poziomie 30 tys. funtów rocznie miałyby stanowić kryterium.
„Limit 30 tys. funtów, który opisuje pracowników jako niskowykwalifikowanych, jest szkodliwą perspektywą dla rządu dla naszej gospodarki. Ludzie zarabiający mniej niż 30 tys. funtów stanowią niezwykle wartościowy wkład w gospodarkę i społeczeństwo, od techników laboratoryjnych po ludzi z branży spożywczej” – ostrzegają przedstawiciele przedsiębiorców, z Carolyn Fairbairn, dyrektorką generalną Konfederacji Przedsiębiorców Brytyjskich, na czele.
Konflikt między rządem a pracodawcami zdaje się być nieunikniony, szczególnie po ostatnich komentarzach Theresy May, która stwierdziła, że brytyjscy przedsiębiorcy „powinni wypełniać luki wśród niskowykwalifikowanych pracowników poprzez edukację i odpowiednie szkolenia dla Brytyjczyków”. Głosy pracodawców nie pozostają dla przedstawicieli brytyjskiego rządu obojętne, o czym świadczą chociażby komentarze Philipa Hammond, kanclerza skarbu w rządzie May, który stwierdził, że to „istotna kwestia”. Natomiast na ten moment wydaje się, że interwencja przedstawicieli biznesu może jedynie złagodzić i opóźnić wejście w życie kryterium dochodowego, bo na rezygnację z tego pomysłu póki co nie ma szans.
Źródło: The Guardian
Wzrost populizmu w Europie
„Guardian” rozpoczął cykl publikacji na temat populizmu. W ramach projektu ukazały się i przez najbliższe miesiące będą ukazywać się raporty, artykuły, a nawet testy poświęcone temu tematowi. Punktem wyjścia jest analiza pokazująca wzrost popularności partii populistycznych w Europie w ostatnich 20 latach.
Przy takich badaniach kluczowa jest definicja populizmu, która została przyjęta. Za politologiem Cas’em Muddem, współautora książki Populism. A Very Short Introduction, autorzy cyklu definiują populizm poprzez łączenie go z ideologię „włączającą” duże grupy społeczne („host” ideology), niezależnie od lewicowego bądź prawicowego zabarwienia politycznego, i tendencją do przedstawiania polityki jako walki między „zwykłymi” obywatelami a skorumpowaną elitą.
Jak wykazują przeprowadzone w 31 europejskich krajach badania, liczba wyborców partii zaliczanych według przyjętego klucza do grona populistycznych wzrosła na przestrzeni ostatnich 20 lat z 7-8% do ponad 25% w 2018 roku. Jak zaznacza Matthijs Rooduijn z Uniwersytetu w Amsterdamie, dużą w tym rolę odegrało wejście populizmu do mainstreamu, „o czym najdobitniej świadczą zjawiska takie jak brexit czy wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych”. Historia populizmu w Europie sięga kilku dziesięcioleci. Jako przykład takich tendencji podaje się prawicową Austriacką Partię Wolności, założoną w 1956 r. przez byłego nazistę, która po raz pierwszy zdobyła ponad 20% głosów w 1994 r., a obecnie jest częścią koalicji rządzącej.
Wśród przyczyn rosnącego znaczenia w Europie partii określanych mianem populistycznych autorzy raportu wymieniają w pierwszej kolejności kryzys finansowy z 2008 roku, a także kryzys uchodźczy z 2015 roku. Pierwsza z wymienionych przyczyn spowodowała wzrost popularności lewicowych partii, druga stała się katalizatorem dla populistycznej prawicy. W obu przypadkach istotnym elementem identyfikacji politycznej jest przekonanie wyborców, że nie są częścią skorumpowanych elit czy tradycyjnego systemu politycznego. Partie populistyczne w Europie „rosną dzięki polaryzacji debaty, mediów, a także wielkiemu wzrostowi znaczenia mediów społecznościowych, gdzie wyrazistość ma kluczowe znaczenie” – zauważają autorzy raportu rozpoczynającego cykl.
Źródło: The Guardian
Biogramy:
Piotr Górski (redaktor prowadzący): historyk idei, filozof polityki, redaktor prowadzący magazynu „Res Publica Nowa”, koordynator projektów międzynaroowych m.in. Mobilizing for the Commons i Partnerstwo Wolnego Słowa. Absolwent Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, absolwent Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności i ucestnik programu Przywództwo Poziom Wyżej. Publikował m.in. na łamach „Res Publiki Nowej”, „Teologii Politycznej”, „Polski w Praktyce”, „Polski The Times”, „Eastbooka”.
Norbert Nowicki (współpraca) – absolwent marketingu i zarządzania na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Prezes Zarządu fundacji INNpoznan, inicjator idei Centr Analiz Miejskich i Akceleratora Inicjatyw – Start Up Społeczny. Menadżer z wieloletnim doświadczeniem w zakresie administracji publicznej, organizacji imprez masowych, marketingu sportowym i zarządzaniu inwestycjami. Interesuje się administracją publiczną, organizacją imprez masowych, innowacjami społecznymi i literaturą współczesną. Absolwent III Edycji Szkoły Przywództwa.
Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego.
Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka