Odpowiedzią na rosnące rosyjskie zagrożenie miał być warszawski szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego, który odbył się w dniach 8-9 lipca. Czy jego postanowienia pozwalają nam stwierdzić, że nasz region jest bezpieczniejszy? Czy groźba konfliktu została oddalona? Postanowienia dwudniowych obrad szefów państw NATO komentuje dla Instytutu Wolności Justyna Gotkowska z Ośrodku Studiów Wschodnich.
Rozmieszczenie czterech grup bojowych jest ważnym, ale tylko jednym z elementów całościowej strategii NATO. Niezbędne będzie podjęcie szeregu działań w celu usprawnienia natowskiego łańcuchu reagowania wojskowego. Należą do nich m.in.: inwestycje w zdolności wczesnego ostrzegania o zagrożeniach, dostosowanie dowództw operacyjnych NATO do prowadzenia operacji obrony zbiorowej, zapewnienie efektywnej współpracy pomiędzy natowskimi formacjami a amerykańskimi wojskami i narodowymi siłami zbrojnymi na wschodniej flance, wypracowanie koncepcji sił rozwinięcia, aktualizacja planów ewentualnościowych, regularne przeprowadzanie sztabowych i poligonowych ćwiczeń na bazie scenariuszy obrony zbiorowej. Ponadto, po koncentracji na obecności lądowej konieczne jest również zwiększenie morskiego i lotniczego zaangażowania NATO w regionie Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego. Nie można również zapomnieć o adaptacji strategii nuklearnej NATO do rosyjskiej doktryny użycia taktycznej broni jądrowej.
Szerzej o rezultatach szczytu NATO w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich: „NATO na wschodniej flance – nowy paradygmat” autorstwa Justyny Gotkowskiej we współpracy z Piotrem Szymańskim i Tomaszem Dąborowskim.
Czytaj również pozostałe opinie na ten temat w Biuletynie Instytutu Wolności - przejdź.
Komentarze
Pokaż komentarze (8)