Pamiętamy mecz z Andorą i kontuzję, której doznał Lewandowski i nie mógł zagrać z Anglią. Tak więc w meczu z San Marino chodzi przede wszystkim o to, żeby nie złapać kontuzji. A ściślej mówiąc, żeby nasz kapitan nie złapał kontuzji. Bo jeśli chodzi o resztę naszych graczy, to bez większego znaczenia. Randomowo można wstawić do pierwszego składu tego czy tamtego i nie będzie widać różnicy. Zagrają taki sam piach. Dziś Sousa postanowił, aby Lewy pograł sobie z naszymi rezerwami.
Szczęsny - Kędziora, Helik, Piątkowski, Puchacz - Kamiński, Szymański, Linetty, Moder - Świderski, Lewandowski
Przed meczem, z tej wesołej gromadki, najbardziej byłem ciekaw postawy Jakuba Kamińskiego, który miał świetne wejście w Ekstraklasę w tym sezonie. Choć trzeba pamiętać, że taki sprawdzian nie jest miarodajny. To tak jak byśmy oceniali reprezentantów kraju po sparingu z Pelikanem Łowicz. Oczywiście fajniej jeśli zagrają lepiej niż gorzej, ale wniosków daleko idących wyciągać nie można. Dopiero mecze z klasowymi rywalami pokazują, kto się nadaje na poziom międzynarodowy, a kto wyżej dupy nie podskoczy. Ostatnio coraz trudniej znaleźć tych, którzy aspirują do pierwszej grupy.
W czwartej minucie Lewandowski zrównał się pod względem liczby strzelonych goli w reprezentacji z Miroslavem Klose, a kilkanaście minut później go pobił strzelając 72. gola. Imponujące liczby. W tej pierwszej akcji widać było kapitalną technikę użytkową Lewandowskiego. Przyjęcie trudnej piłki z jednoczesnym przygotowaniem do strzału i umiejętnym zasłonięciem ciałem, aby obrońca nie był w stanie jej wyłuskać. I w końcu, z chłodną głową, strzał w drugie tempo, gdy bramkarz był już na glebie. Dokładnie wiedział jak chce to zrobić i wszystko wykonał perfekcyjnie. Jakby to powiedzieli Anglicy - clinical finish. Nie podejrzewam, by któryś z naszych pozostałych napastników potrafił sobie podobnie poradzić w tej konkretnej sytuacji. Potem zaczęła się gierka treningowa. Po ładnej akcji Puchacza ze Świderskim, ten drugi zdobył kolejnego gola, tym samym poprawiając sobie reprezentacyjne statystyki, które wyglądają coraz lepiej. To już trzeci gol Świderskiego dla reprezentacji. Chwilę później Lewandowski dołożył trzeciego gola i po dwudziestu minutach rozstrzygnięcie tego meczu było znane. Przed przerwą czwartego gola dołożył Linetty, który ostatnio też się rozstrzelał w reprezentacyjnych barwach. Gol na Euro, gol parę dni temu z Albanią, no i dzisiaj. Trzy gole na przestrzeni czterech miesięcy. Taki skuteczny to on nie był nigdy . W karierze klubowej więcej goli na przestrzeni całego sezonu strzelił tylko raz - cztery gole w sezonie 2019/20. Ale potrzebował do tego 28. meczów. Chwilo trwaj. Nasi do tego meczu podeszli poważnie. Chciało im się biegać, dążyć do kolejnych trafień. Większość z nich pełni zazwyczaj role rezerwowych, więc chcieli pokazać się selekcjonerowi. Z drugiej strony profesjonalnie, jak zawsze, podszedł do swoich obowiązków nasz kapitan, więc pozostałym nie wypadało się obijać.
Po przerwie Sousa sięgnął po dalsze rezerwy. Wszyscy trzej piłkarze podstawowej "jedenastki" - Szczęsny, Moder, Lewandowski, opuścili plac gry, więc mogliśmy oglądać drugi garnitur w pełnej okazałości. W pierwszych minutach po przerwie zobaczyliśmy fatalne zagranie Piątkowskiego do tyłu, Helik uprzejmie postanowił nie atakować rywala i Nicola Nanni zaliczył historycznego gola. Okazuje się, że potrafimy zrobić pożar pod własną bramką nawet z takim przeciwnikiem jak San Marino. Duża sztuka. Pod nieobecność Lewandowskiego straciliśmy dyscyplinę w grze, zabrakło kogoś kto trzymałby to całe towarzystwo za twarz i nasza gra zaczęła puszczać w szwach. Oprócz straconego gola piłkarze San Marino jeszcze dwa razy dochodzili do sytuacji strzeleckich. Trochę nie wypada pozwalać takiemu rywalowi na tak dużo panowie piłkarze. Co tam jeszcze mieliśmy ciekawego w drugiej odsłonie meczu? Debiut cudownego dziecka AS Romy Nicoli Zalewskiego i trzeba przyznać, że chłopak ma coś w sobie. Zobaczymy jak będzie się rozwijać. Trzy gole w drugim meczu w reprezentacji zaliczył Adam Buksa. Ma już ich w sumie cztery, z czego trzy głową. Co by nie powiedzieć na "dzień dobry" z reprezentacją skuteczność jest. Z kolei Jakub Kamiński niczym specjalnym się nie wyróżnił. I tyle, sparing odfajkowany. W środę czeka nas poważne granie.
Inne tematy w dziale Sport