Na kilka dni przed intronizacją Chrystusa na króla Polski ( z udziałem władz państwowych z prezydentem na czele) pani poseł Mateusiak-Pielucha, z opcji jedynie słusznej, zakreśliła z grubsza jak ma wyglądać poddany nowego monarchy.
Oczywiście pomysł wygląda komicznie, i śmiałbym się z niego szczerze, gdyby nie fakt, że słowa p. Pieluchy nie spotkały się z żadną reakcją jej wodzów z partii jedynie słusznej. Nie możemy założyć, że mamy do czynienia ze słabą formą (czy ogólną słabością umysłową) pojedynczej posłanki. Być może wypowiedziała na głos pogląd obowiązujący w obozie władzy.
Wypowiedź posłanki Pieluchy to przecież nie pierwszy sygnał, że religijna tożsamość wydaje się być tą ważniejszą dla dużej części tzw. prawicy niż tożsamość etniczna, że o narodzie politycznym nie wspomnę. Rok temu w poważnym konserwatywnym dzienniku’ jakim jest Rzeczpospolita Dominik Zdort wyznaje, że nie czuje więzi z polskim Tatarami i liczy na to, że jeśli już nie deportowani, to objęci zostaną oni nadzorem służb. Taki kontekst powoduje smutną refleksję, że przy obecnej wadzy nie obowiązuje w praktyce definicja wspólnoty z preambuły konstytucji RP.
W działaniach, w wielu wypowiedziach publicystów i polityków obozu rządzącego nierzadko przebija przekonanie, że jedyną tożsamością, jedynym uznawanym przez nich spoiwem społeczności którą rządzą, jest to religijne, w katolickim, specyficznym lokalnym wydaniu. Spójrzmy na finansowanie kultu, prezydenta ostentacyjnego w swojej religijności, ministrów na nieustających rekolekcjach w Toruniu, klerykalizację nauczania w szkołach, zaciskanie religijnej pętli w prawie państwowym. Poza nawias społeczności wyrzuca się zatem nie tylko według kryterium pochodzenia etnicznego – wyklucza się także etnicznych Polaków, którzy zrezygnowali z religijności lub wyznają inną wiarę niż katolicka.
O ile kiedyś idea Polaka – katolika mogła służyć łączeniu (pana z niewolnikiem), o tyle dziś, w XXI wieku służy jedynie dzieleniu. Słabością naszej plemiennej struktury społecznej jest brak etosu państwa, państwa jako wartości i wspólnoty narodu politycznego. Zdort nie czuje żadnej więzi z podlaskimi Tatarami, , Pielucha ze mną – bo i Tatarzy i ja nie mamy nabożnego stosunku do ks. Rydzyka.
Polaków, którzy nie wierzą w Rydzyka i nie będą z nim pląsać na imprezach jego radia jest dużo więcej niż się rządzącym wydaje. Nie wierzę, by dla większości obywateli Rzeczypospolitej w XXI w, najważniejsza była kruchta, że polski naród polityczny zupełnie nie istnieje a wspólnota losu i języka nic nie znaczy. Nie wierzę, by Polacy w dłuższej perspektywie sami z siebie wybrali idiotyczny podział i samoograniczenie z przyczyn wyznaniowych.
Te rządy pod fałszywą egidą Chrystusa – króla, ten prymat religii nad etosem państwa, dzielenie na sorty i wykluczanie, to tylko „smuta”, z której trzeba jak najszybciej i w sposób pokojowy wyjść.
Przy odbudowie deptanych dziś wartości państwowych, konstytucji, prawa – największym wyzwaniem będzie nie stracić poczucia więzi z panią Pieluchą i z panem Zdortem. I żeby już nigdy, nikomu, nie wymknęło się na poważnie, że współobywatela innego wyznania czy poglądów należy deportować.
Komentarze
Pokaż komentarze (17)