Śledzę dyskusję o projekcie ustawy antyaborcyjnej w pewnej szczególnej grupie moich znajomych. Zarówno tych w realu, jak i w cyfrowym świecie. Te osoby to funkcjonariusze i byli funkcjonariusze służb mundurowych (także tajnych), żołnierze, pracownicy pionów bezpieczeństwa państwowych i prywatnych korporacji. Często kandydaci do tych służb lub stanowisk. Osoby zafascynowane przemocą. Oczywiście ten wpis nie dotyczy ich wszystkich, niestety jednak przeważającej części. Jeżeli oni mają odpowiadać za nasze bezpieczeństwo, to chyba powinniśmy się zacząć poważnie bać.
Bardzo wielu funkcjonariuszy i aspirujących do różnych służb popiera „dobrą zmianę”. Nie tylko dlatego że w ich etosie zaprogramowane jest zaufanie do każdej władzy. Także dlatego, że uważają liberalną demokrację za twór bezzębny, który nie tylko nie potrafi zwalczać patologii, ale wręcz je tworzy opierając swoje zasady funkcjonowania na zaufaniu, kompromisie, poszukiwaniu wartości dodanej i innych podobnych „słabościach”. Tymczasem rządy silnej ręki dają poczucie bezpieczeństwa, jasne reguły, unikają dylematów i konieczności samodzielnego podejmowania decyzji.
Siłą rzeczy zwolennicy rządu, a bardziej precyzyjnie większości parlamentarnej, opowiadają się także po stronie projektu ustawy antyaborcyjnej. Co ciekawe sens tej ustawy wyprowadzają nie tyle z moralnych ocen wyboru kobiet, tylko ze względów praktycznych. A związane jest to ze sposobem i miejscem podejmowania decyzji.
Zastanawiające jest przy tym, że wielu z nich fascynuje się sprawnością fizyczną, dyscypliną, przydatnością do takiej czy innej formacji wojskowej lub organizacji związanej z bezpieczeństwem. Nie rozumieją społecznej roli osób niepełnosprawnych. Bardzo rzadko się do tego przyznają, ale niepełnosprawność uważają za szkodliwy balast. Pewnie popieraliby ustrój taki jak w starożytnej Sparcie, w której niepełnosprawne dzieci były zrzucane ze skały. Uważają, że państwo nie powinno tracić czasu na opiekę nad tymi, którzy „nic nie wnoszą, a tylko absorbują innych”. Podobne zdanie mają o uchodźcach, wykluczonych, społecznie nieprzystosowanych. A przy tym – w ślad za sugestiami pełniących władzę – uznają całkowity zakaz aborcji za uzasadniony.
Czyli to nie sama decyzja o przerwaniu ciąży, bądź niedopuszczeniu do niej jest istotą problemu. Kluczowe jest to, kto i w jakich warunkach ją podejmuje. Nie kobieta, lekarz lub rodzina, tylko właściwy urzędnik, albo państwo jako takie ma decydować o życiu dziecka. Bo też i nie o człowieka tu chodzi tylko o przyszłego poborowego, pracownika, ochotnika, który przyczyniać się ma do bezpieczeństwa ogólnego. Przy takim sposobie myślenia to nie do kobiety ma należeć decyzja. Ma ona należeć do właściwego organu, który oceni przydatność noworodka do życia i wyznaczonych dla niego zdań. Z moralnością nie ma to nic wspólnego. No może prawie nic…
Podkreślam, że piszę o szczególnej grupie ludzi, która chętnie zabiera głos w dyskusjach o zagrożeniu terrorystycznym, o tym gdzie jest właściwe miejsce dla uchodźców, jakie uprawnienia i zadania powinny mieć różne służby państwowe. Lubi fotografować się z bronią i wieszać te zdjęcia w internecie. Uważają, że najlepiej byłoby gdyby przepisy regulowały wszystkie aspekty życia. Także tego najbardziej intymnego i rozstrzygały o tym, że życie jest chronione „od poczęcia do naturalnej śmierci”. Większość z nich to zadeklarowani zwolennicy kary śmierci.
Nadałem temu wpisowi tytuł „hipokryzja”. Może powinienem napisać „głupota”. Tylko, że to zbyt poważna sprawa, żeby ją bagatelizować takim określeniem.
Nowy miesięcznik społeczno - polityczny zrzeszający zwolenników modernizacji i państwa otwartego.
Pełna wersja magazynu dostępna jest pod adresem:
www.liberte.pl
Pełna lista autorów
Henryka Bochniarz
Witold Gadomski
Szymon Gutkowski
Jan Hartman
Janusz Lewandowski
Andrzej Olechowski
Włodzimierz Andrzej Rostocki
Wojciech Sadurski
Tadeusz Syryjczyk
Jerzy Szacki
Adam Szostkiewicz
Jan Winiecki
Ireneusz Krzemiński
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka