Aby terapia szokowa nastąpiła, konieczna jest droga przez piekło. Konieczny jest ludzki dramat, o którym z lubością wielkimi bukwami nasmarują tabloidy, doniesie nawet telewizja śniadaniowa. Konieczny jest cios w twarz od życia. Innymi słowy, konieczna jest krew.
Od kilku dni już wiemy, że debata o aborcji nadal ma największy potencjał do rozgrzewania politycznych i ideologicznych emocji ze wszystkich debat w przestrzeni publicznej. I wróciła do Polski wspólnymi staraniami „nieświętego przymierza” złożonego z PiS, hierarchii katolickiej i fanatycznych ruchów „pro-life”. Projekt ustawy o prawie gwałcicieli do ojcostwa oraz o wyborze między więzieniem a utratą zdrowia dla kobiet trafi do Sejmu z oficjalnym, mocno wyrażonym poparciem Episkopatu oraz niesiony deklaracjami wsparcia najważniejszych polityków PiS, z dyktatorem tej parlamentarnej większości na czele. Wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji w stylu takich państw jak Salwador czy Honduras staje się realne.
Nic dziwnego. Politycy dawno przestali kreować ustawy decydujące o zakresie wolności obywatelskiej i o kwestiach moralnych. Kroczą oni za opinią publiczną, z niej czerpią zarówno inspirację, jak i przyzwolenie dla swoich działań. Nawet PiS nie zdecydowałby się tej ustawy uchwalić, gdyby nie jednoznaczne trendy zmian w ocenie problematyki przerywania ciąży przez obywateli.
Liberalizacji obecnej ustawy większość nie popiera już od dawna, od ponad 15 lat. Minęły czasy, gdy ruch pro-choice żądał referendum w tej sprawie, a konserwatyści ze strachu przed werdyktem odpowiadali, że o moralności nie decyduje się w głosowaniach. Już w 2002 r. 58% było przeciw liberalizacji obecnej ustawy, ale ten wynik skokowo pogłębił się, aby w obecnej dekadzie sięgnąć 76%. Mało tego. Choć nadal większość opowiada się za teraz jeszcze obowiązującymi wyjątkami od zakazu aborcji, na co słusznie powołują się przeciwnicy jej całkowitego zakazu przez PiS, to i tutaj trendy są negatywne. W sytuacji poważnego upośledzenia płodu aborcję w 1992 r. akceptowało 71% Polek i Polaków, ale w 2002 r. już tylko 65%, w 2012 r. 61%, a dziś nieznaczna większość 53%. Rośnie liczba zwolenników jej zakazu: z 15 do dziś aż 30%. W przypadku, gdy aborcji chce dokonać kobieta zgwałcona, akceptacja spadła z 80% do 73%, a sprzeciw wzrósł z 10% do 16%. I choć trudno w to uwierzyć, ale nawet w sytuacji zagrożenia życia kobiety przez kontynuowanie ciąży trend ten dostrzegamy: akceptacja spadła z 88% do 80%, a sprzeciw wzrósł z 6% do 11%. Cytując Johna Olivera, zapytałbym te 11% chętnie: „Czy was, kurwa, pojebało?”
Chyba pojebało. Aby w przyszłości Polska mogła wrócić najpierw do obecnej ustawy, a potem może nawet marzyć do ustawie spełniającej europejskie standardy XXI w., te trendy opinii publicznej muszą doświadczyć radykalnego zwrotu. Bez tego nie ma mowy o zmianach legislacyjnych idących w drugim kierunku. A opinię publiczną radykalnie i szybko zmienić może tylko terapia szokowa.
I tu niezwykle przykra konstatacja. Otóż, aby terapia szokowa nastąpiła, konieczna jest droga przez piekło. Konieczny jest ludzki dramat, o którym z lubością wielkimi bukwami nasmarują tabloidy, doniesie nawet telewizja śniadaniowa. Konieczny jest cios w twarz od życia. Innymi słowy, konieczna jest krew. Przypadki kobiet, które umrą po odmowie ratowania im życia przerwaniem ciąży. Przypadki zgwałconych kobiet, które popełnią samobójstwo, niektóre jeszcze przed porodem. Przypadki 14-latek, które zrobią to samo, bo były za młode by to udźwignąć. Przypadki kobiet, które umrą przy próbie przerwania ciąży metodami „chałupniczymi”. W końcu może nawet i przypadek ugodzenia w Kościół przez wdowca, który stracił żonę w którejś z powyższych okoliczności.
Wszystko to jest możliwe, jeśli polska polityka zgłupieje do końca i przyjmie tę haniebną ustawę. To będzie ostateczne wypowiedzenie wojny polsko-polskiej, która nie skończy się za naszego życia. Ale tragedie zwykłych ludzi będą odtrutką na propagandę w poetyce cepa, sączoną na katechezach we wszystkich gimnazjach i liceach w naszym kraju. Szkoda każdej ludzkiej tragedii, lecz skutek będzie taki, że trendy się odwrócą. W końcu Polska przystąpi do Europy.
Liberté! to niezależny liberalny magazyn społeczno-polityczny. „Głos wolny wolność ubezpieczający”. Zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej oraz zachęcamy do prenumerowania.
Nowy miesięcznik społeczno - polityczny zrzeszający zwolenników modernizacji i państwa otwartego.
Pełna wersja magazynu dostępna jest pod adresem:
www.liberte.pl
Pełna lista autorów
Henryka Bochniarz
Witold Gadomski
Szymon Gutkowski
Jan Hartman
Janusz Lewandowski
Andrzej Olechowski
Włodzimierz Andrzej Rostocki
Wojciech Sadurski
Tadeusz Syryjczyk
Jerzy Szacki
Adam Szostkiewicz
Jan Winiecki
Ireneusz Krzemiński
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo