Polacy są słabi, a słabość niestety prowokuje to ataku – szczególnie w polityce. Mamy tego przykład w związku z ustawą o IPN karzącą karą więzienia za kłamstwa na temat polskiej współodpowiedzialności za holokaust. Wątpię czy odważono by się na taki atak, gdyby III RP była liczącym się państwem europejskim. Nawet jeśli w Polsce są antysemici – a pewnie są – to ich wpływ na rzeczywistość jest niewielki. Nikt z głównego nurtu polityki nie odwołuje się do takich emocji, bo – jak zauważył Rafał Ziemkiewicz – krzyczenie na Żydów nie rozwiązuje przeciętnemu Polakowi żadnych problemów. Zresztą gdyby trzeba było wymienić z nazwiska jakiegoś polskiego antysemitę to byłby problem. Mnie ososbiście na myśl przychodzi tylko Leszek Bubel – czyli człowiek z politycznego marginesu.
Lider brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn ma problem. Okazało się, że w 2012 roku zamieścił komentarz na Facebooku, w którym bronił graffitti przedstawiające... no właśnie... nie bardzo wiadomo co, ale władze Londynu stwierdziły, że jest antysemickie i trzeba je usunąć. Nie wiem czy Corbyn jest antysemitą, ale ten marksista wyraźnie Żydów nie lubi – czego najlepszym dowodem (według mnie) jest zaproszenie członków Hamasu i Hezbollahu do brytyjskiego parlamentu w 2009 roku. Corbyn nazwał członków tych organizacji swoimi przyjaciółmi. Zresztą nie pierwszy to raz, kiedy lider Partii Pracy spotkał się z członkami organizacji terrorystycznej. W 1984 roku gościł on w parlamencie dwoje zwolnionych z więzienia terorrystów z IRA – Lindę Quigley i Gerarda McLoughlina. Spotkanie to miało miejsce dwa tygodnie po zamachu bombowym na Grand Hotel w Brighton podczas zjazdu Partii Konserwatywnej – celem zamachu była premier Margaret Thatcher i ministrowie jej rządu.
Corbyn nie jest w Partii Pracy wyjątkiem. Były burmistrz Londynu Ken Livingstone w kwietniu 2016 roku w wywiadzie udzielonym BBC powiedział, że Hitler był syjonistą zanim zwariował (“went mad”) i skończył mordując 6 milionów Żydów. Środowiska żydowskie uznały to za zniewagę i zażądały usunięcia Livingstone'a z partii. Skończyło się na tymczasowym zawieszeniu go jak członka partii, co wydaje się dość łagodną karą, biorąc pod uwagę fakt, że Livingstone za swoją wypowiedź nie przeprosił. Poseł Naseem Shah porównał Izrael do nazistowskich Niemiec, ale pokajał się publicznie, więc jego zawieszenie trwało tylko trzy miesiące.
Corbyn także postanowił wyrazić skruchę, zauważając pewnie, że sytuacja jest wykorzystywana przez jego przeciwników w samej partii. 39 członków Partii Pracy wysłało list do swojego przewodniczącego żądając, żeby zawiesił Christinę Shawcroft, zasiadającą we władzach partii. Panią Shawcroft także oskarżono o antysemityzm, po tym gdy wyszło na jaw, że zażądała przywrócenia do partii niejakiego Allana Bulla – oskarżonego o zaprzeczanie holokaustowi. Corbyn ociągał się, ale w końcu zwolnił ze stanowiska szefa dyscyplinarnego (disciplinary chief) panią Shawcroft.
Trzeba pamietać o tym, że Corbyn nie został wybrany przez partyjny establishment - który wolałby kogoś bardziej umiarkowanego, zdolnego do przyciągnięcia tzw. centrowego wyborcy – tylko przez partyjne doły, żądające realizacji lewicowych postulatów. Oskarżenie o antysemityzm może okazać się skuteczną bronią przeciwko towarzyszowi Corbynowi – szczególnie jeśli do walki z antysemityzmem przyłączą się mainstream'owe media na czele z BBC. Szkoda – życzę Partii Pracy jak najgorzej i według mnie Jeremy Corbyn jako lider zmniejsza jej szanse na sięgnięcie po władzę. Gdyby został usunięty pod pretekstem bycia antysemitą ster władzy mógłby przejąć jakiś brytyjski Macron, który wmówiłby Brytyjczykom – szczególnie młodym – że czas na ZMIANĘ. A ja – jako mieszkaniec Wielkiej Brytanii – nie chciałbym być poddany kolejnemu socjalistycznemu eksperymentowi.
PS Ciekawe kiedy jakaś amerykańska organizacja żydowska nakręci klip o szerzącym się w Wielkiej Brytanii antysemityzmie - #britishholocaust
Inne tematy w dziale Polityka