Według Ziemkiewicza podstawą polskości jest “polski republikanizm”. Mamy elitę (nie mylić z elytą) wśród ktorej głos decydujący ma pierwszy wśród równych – kimkolwiek on jest. Tak więc dyktatura jest zaprzeczeniem polskiej tradycji, a tym samym okres rządów Piłsudskiego to abberacja – coś co w normalnych warunkach nie miało prawa się wydarzyć.
Właśnie – w normalnych warunkach. Mit Piłsudkiego podobno – tak twierdzi Ziemkiewicz – rozpowszechniła antykomunistyczna opozycja w latach 80-tych. Podstawą tego mitu było to, że Marszałek bił Ruskich i prześladował komuchów. Czyli zrobił wystarczająco dużo, żeby go wielbić i stawiać za wzór do naśladowania. Prawdopodobnie do dzisiaj wiedza o Piłsudskim wśród tzw. prostego ludu ogranicza się do tych, obiektywnie rzecz biorąc, pożytecznych działań. Prosty lud to se może tak myśleć, ale wśród ludzi mających jakieś tam aspiracje intelektualne dobrze byłoby odpowiedzieć na dwa pytania:
a) kim był Piłsudski?
b) dlaczego w wolnej Polsce krytykowanie Piłsudkiego = obrażanie Polski i Polaków?
Omówię tutaj krótko pierwszy rozdział książki “Złowrogi cień Marszałka” Rafała Ziemkiewicza pod tytułem “Mit się rodzi” gdzie na te pytania nie padają jeszcze odpowiedzi.
Znajdująca się pod zaborami Polska miała do wyboru dwie opcje – ugoda albo konfrontacja. Ugodowcy to jak wiadomo byli zdrajcy, zaprzańcy, łajdacy (dzisiaj byśmy powiedzieli – ludzie gorszego sortu). Ale przecież ugodowcy to nie tylko Zajączek, Gurowski czy Rzewuski. Nie trzeba było od razu sprzedawać się zaborcom, żeby realizować politykę w której uznaje się, że taki twór jak Państwo Polskie nie będzie istnieć (czy raczej – nie wiadomo kiedy zaistnieje). Ludzie tamtych czasów jak Czartoryski czy Wielopolski widzieli analogię pomiędzy klęską Polski w starciu z Rosją a kleską Grecji w starciu z Rzymem. Czyli mniej więcej tak: można ulec w konfrontacji z brutalną siłą, ale mając przewagę kulturową nad najeźdzcą można z czasem mieć wpływ na postępowanie tego najeźdzcy. A że Polacy stoją kulturowo wyżej od Rosjan to chyba nikt nie ma wątpliwości. Warto zwrócić tutaj uwagę, że w rosyjskim imperium silną pozycję mieli Niemcy, a więc możliwe było dopuszczenie innych narodowości do wysokich stanowisk w administracji państwowej. Ziemkiewicz wspomina o idei wspólnego polsko-rosyjskiego państwa, którą podobno wyznawała część ugodowców, ale pisze jednocześnie, że nie było szans na jej realizację, ze względu na opór carskiego dworu, wysokich urzędników i generalicji (wśród Polaków taka idea też oczywiście nie była popularna).
Jeśli ktoś mówi o sobie, że jest polskim patriotą to można zakładać, że chwali polskie powstania. A szczególnie te ostatnie. Warto jednak pamiętać, że początkowo polski insurekcjonizm nie był straceńczy. Kościuszko po bitwie pod Maciejowicami zdał sobie sprawę, że walka zbrojna nie ma sensu i zajął się działalnością “cywilną”. Książę Józef Poniatowski mógł przecież wzniecić powstanie narodowe. Prosił go o to sam Napoleon! A jednak nie uległ presji i chwała mu za to. Według propagandy sanacyjnej tacy ludzie jak Kościuszko i Poniatowski przygotowali miejsce dla późniejszego sukcesu Piłsudskiego. Może i tak było, ale pamiętajmy też o innych, którzy dołożyli swoją cegiełkę w walce o niepodległość.
Ziemkiewicz pisze, że po klęsce powstania styczniowego insurekcjonizm podzielił się na kilka nurtów: socjalistyczny, ludowy i narodowodemokratyczny. Tak – narodowodemokratyczny. Bo wbrew temu, co ma wbite do głów większość Polaków Dmowski był za walką zbrojną o odzyskanie niepodległości. Z tą różnicą, że NAJPIERW musiały zaistnieć ku temu odpowiednie warunki. Liga Polska była przecież organizacją założoną przez byłych powstańców, którzy przygotowywali następne powstanie. A te przygotowania zaczęły się od stworzenia idei walki cywilnej. Skrótowo: trzeba zorganizować Polaków tak, aby stworzyć zaplecze na którym będzie mogła sie oprzeć armia powstańcza. Zaraz ktoś powie: dokładnie to samo twierdził Piłsudski. Z pewnością w swojej długiej działalności Piłsudski zgłaszał jeszcze wiele innych słusznych postulatów. Szkoda tylko, że ich nie realizował. Piłsudski miał taką obsesję – trzeba działać w KONSPIRACJI. No więc działał, co pewnie odbiło się na jego legendzie jako niezłomnego. Liga Polska (później Narodowa) też działała w konspiracji, ale blisko współpracowała z kilkudziesięcioma organizacjami utworzonymi we wszystkich zaborach. Ziemkiewicz pisze na przykład o ruchu gmin wiejskich, który domagał się języka polskiego w urzędach. Zresztą może najlepiej będzie jak zacytuję samego Autora:
“Bo też narodowi, ludowi czy socjalistyczni działacze przychodzili do Polaków nie z ofertą “idź w bój bez broni i daj się zabić, żeby miały się o czym toczyć długie nocne rodaków rozmowy”, ale z propozycją brzmiącą znacznie bardziej realistycznie: poświęć część swojego czasu na pracę społeczną, która nie tylko w trudnej do przewidzenia przyszłości zaowocuje wolną Polską, ale i teraz, w najbliższym czasie poprawi życie całej społeczności, a tobie przyniesie poważanie i miejsce w lokalnych elitach.”
Piłsudski takimi działaniami się brzydził, bo według niego równało się to kolaboracji z wrogiem. Zresztą każdy interesuący się historią Polski zna chyba tę słynną wypowiedź Marszałka o Polakach: “Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy”. Więc pewnie według niego ci, którzy w jakikolwiek sposób współpracowali z zaborcą, po prostu się sk****li.
Piłsudski był reprezentantem najbardziej radykalnego odłamu insurekcjonizmu. Uważał on, że lepiej zginąć niż żyć na kolanach i jako przykład takiego myślenia podaje Ziemkiewicz list napisany przez Piłsudskiego przed akcją pod Bezdanami. List ten jest adresowany do Feliksa Perla, który miał napisać nekrolog w wypadku śmierci “Mieczysława” (pseudonim Piłsudskiego). Piłsudski pisze tam, że kieruje nim “chęć zwyciężania i przygotowania zwycięstwa”. To bardzo piękne, ale – według Ziemkiewicza – to nie jest postawa godna dowódcy prowadzącego za sobą żołnierzy. Ziemkiewicz pisze, że bardziej przypomina to postawę hazardzisty: “Muszę wygrać – albo niech mnie szlag trafi! I cały świat, was wszystkich, razem ze mną!”.
Piłsudski nie liczył się z tym, że w wyniku jego działalności zginą postronni ludzie. Na przykład w listopadzie 1904 roku bojowcy Organizacji Spiskowo-Bojowej PPS wmieszali się w tłum ludzi wychodzących z kościoła Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim. Wierni zaczęli wznosić patriotyczne hasła. Pojawili się kozacy, którzy próbowali brutalnie rozpędzić “demonstrację”. Bojowcy Piłsudskiego wyciągnęli broń i zaczęli do nich strzelać. Rzeczywiście – kilku kozaków zabili. Pytanie: czy “Mieczysław” i jego ludzie przejmowali się tym jakie represje spadną na ludność cywilną w wyniku takiej akcji? Pewnie nie, bo przecież zabijali nie tylko Rosjan, ale także Polaków. Na przykład tych, którzy nie chcieli zapłacić “narodowego podatku”.
Piłsudski i jego ludzie podkopywali swoją działalnością wysiłek podejmowany przez Polaków, którzy nie chcieli zbrojnie walczyć z zaborcą (lub tych, którzy czekali na odpowiednie warunki do takiej walki). I o tym jakoś się nie mówi, bo zostało już “zadekretowane”, że Marszałek “wielkim Polakiem był” i w każdym mieście musi stać jego pomnik, albo przynajmniej plac jego imienia. Ale żeby było jasne: endecja jako ugodowcy to wymysł sanacyjnej propagandy. Celem Dmowskiego było zbrojne wywalczenie niepodległości. Tylko Dmowski nie chciał tego robić za każdą cenę.
Na podstawie “Złowrogi cień Marszałka” R. Ziemkiewicz
Inne tematy w dziale Polityka