Szczerze pisząc to nie wiem jak się zachować. Mam problemy w pracy z przełożonymi, którzy odnoszą się do mnie bez szacunku. Pracuję od dwóch lat w firmie Sleaford Quality Foods we wschodniej Anglii jako zwykły fizyczny pracownik. Staram się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię i nie szukam z nikim konfliktu. Przychodzę do pracy, robię swoje – może nie jestem najwydajniejszym pracownikiem, ale też się nie “obijam”. Niestety od pewnego czasu spotykam się z przykładami niechęci, lekceważenia, a nawet zwykłego chamstwa. Opiszę może konkretne przykłady:
PRZYKŁAD PIERWSZY
Zgubiłem klucze do mieszkania z czego zdałem sobie sprawę rano wychodząc do pracy. Ponieważ wraz ze mną jeździ do Sleaford jeszcze klka osób nie mogłem tak po prostu zadzwonić i powiedzieć co się stało, prosząc jednocześnie o “day off”. Ludzie czasami tak robią, bo się “źle czują”, bo “dziecko zachorowało”, bo “samochód nie chciał odpalić”. Dotarłem na miejsce i chciałem porozmawiać z Kate, która jest tam menadżerem produkcji i wyjaśnić jej co się stało. Wiadomo – musiałem umówić ślusarza i być w domu, kiedy przyjedzie, żeby wymienić zamek w drzwiach. Nawet nie dostałem takiej szansy – pani menadżer nie chciała po prostu ze mną rozmawiać.
PRZYKŁAD DRUGI
Zmarła moja teściowa. Chciałem dostać urlop na żądanie – potrzebowałem trzech dni na lot do Polski i powrót do Anglii. Taki urlop otrzymałem. Chodzi jednak o kwestię, w jaki sposób się to odbyło. Musiałem zapytać panią menadżer o zgodę na kilka dni wolnego. Dowiedziałem się wtedy od niej, że ona nie może podjąć takiej decyzji (sic!). Krótko mówiąc zawracałem jej głowę, ponieważ ona musiała zapytać kogoś wyżej postawionego, czy zwykły pracownik pakujący przyprawy do wora może lecieć do Polski na pogrzeb członka rodziny. Wtedy już była dla mnie jasne, że pani menadżer z jakichś względów (nie wiem jakich) jest do mnie nieprzychylnie nastawiona.
PRZYKŁAD TRZECI
Zgłaszam team leader'owi (Geoff), że maszyna przy której pracuję nie działa tak jak powinna – sypała za mało mąki do torebki. Pana team leadera to nie interesowało. Powiedział tylko, że mam napełniać sześć worków na minutę a nie pięć. Oczywiście gdyby to on do mnie podszedł i zauważył, że w torebkach jest za mało mąki (później trzeba ręcznie je napełniać) to miałby do mnie pretensje, że mu tego nie zgłosiłem.
PRZYKŁAD CZWARTY
Przychodzę rano do pracy i dowiaduję sie od team leadera (Marcin), że tego dnia będę pracował na innym stanowisku. Mam napełniać worki z produktem o nazwie BATTER MIX. Zabieram się do roboty. Pierwsze co trzeba zrobić to nakleić na worki naklejki, które opisują dany produkt. Tak też zrobiłem. Zacząłem napełniać worki i układać je na paletę. Po jakimś czasie zjawia się Marcin. Jest wściekły. Pyta mnie jakim produktem napełniam worki. Odpowiadam mu, że “Batter Mixem”. Pyta mnie skąd wiem, że “Batter Mixem”. Odpowiadam, że takie dostałem naklejki, na których jest tak właśnie napisane. “A gdyby było napisane “gówno” to też byś je nakleił?” Powiedziałem, że idziemy do menadżera. Niestety pan menadżer gdzieś zniknął i nie można było go znaleźć. Później rozeszło się to po kościach (okazało się, że w binie był inny produkt, którego pakowanie miałem dokończyć – o czym nie wiedziałem).
Podejrzewam, że ci ludzie pozwalają sobie na takie zachowaniem względem mnie z dwóch powodów: po pierwsze – jestem pracownikiem najniższego szczebla, po drugie – jestem imigrantem. Zachowanie pani menadżer zgłosiłem do HR Department 5 września (list napisał mi adwokat). Czekam na odpowiedź. I to jest właśnie problem – oni takie sprawy biorą na “przeczekanie”. Dostanę z czasem jakąś odpowiedź z której pewnie nic nie będzie wynikało. To samo byłoby pewnie, gdybym zgłosił te dwa incydenty z Geoffem i Marcinem. Wyszłoby pewnie tylko tyle, że nic się nie stało.
Czy ktoś ma podobne doświadczenia z miejsca pracy? Czy w ogóle coś można zrobić oprócz złożenia wypowiedzenia?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo