Z okazji Świąt Wielkiejnocy wybrałem się wraz z małżonką na tzw. poświęcenie koszyków (zwrot często spotykany – szczególnie wśród młodych) do angielskiego kościoła (który stałby pusty, gdyby nie Polacy) na polską mszę. Widok wspaniały – kolejka rodaków czekających na swoją turę, aby móc staropolskiej tradycji uczynić zadość. To nieprawda, że Polacy na emigracji zapominają o swoich korzeniach i się „wynaradawiają”. Polacy na emigracji oglądają polską telewizję (niestety bardzo popularny jest TVN), robią zakupy w polskich sklepach (nawet jeśli właściwa nazwa sklepu to „U Ahmeda”) i spędzają czas w towarzystwie innych Polaków (bariera językowa też ma tutaj znaczenie). Tak więc myslę, że te biadolenie niektórych, że emigracja powoduje, że spora grupa naszych rodaków zapomina o „polskości” to takie czepianie się tych, którzy ulegają stereotypom.
Zaraz ktoś powie, że emigranci kreują zły wizerunek Polaków za granicą bo piją, palą, śmierdzą itd., itp. To jest właśnie myślenie ludzi, którzy albo nigdy nie byli za granicą, albo pojechali „se” na wycieczkę krajoznawczą z biurem podróży „Orbis” i teraz udają wielkich światowców. Polacy są wspaniałym narodem, co już nie raz w historii udowodniliśmy. Problem polega na tym, że część ludzi wchodząca w skład naszego narodu to zwykłe k..., psujące wizerunek innym. Ale takie zjawisko występuje zarówno w kraju jak i na emigracji – nie widzę więc powodu, żeby jakoś szczególnie wyróżniać emigrantów.
Tak samo ja mógłbym wysnuć wniosek na temat Anglików, którzy są moimi sąsiadami, że to nieroby, pijacy, narkomani, a jedyna praca, która ich interesuje to sprzedaż narkotyków. Tylko że jest to tzw. osiedle socjalne, na którym mieszkają różni wykolejeńcy i pasożyci społeczni – pasywni i wyciągający ręce po zasiłki. A na innych osiedlach mieszkają normalni ludzie, którzy są przedsiębiorczy, pracowici, cechujący się wysoką kulturą osobistą. Na podstawie których Anglików powinienem oceniać całe społeczeństwo?
Byłem ostatnio na mieście i spotkałem znajomego Anglika, którego nie widziałem od dłuższego czasu. Jest to człowiek wyniszczony przez alkohol, wyglądający jak lump i niedbający o higienę osobistą. Standardowo pytam go co słychać. Zaczyna opowiadać mi o tym, że jest w związku z „romanian girl” i planują ślub. Pogratulowałem mu (w jego przypadku jakakolwiek „girl” to duży sukces) i życzyłem wszystkiego dobrego. I co, teraz mam się z niego śmiać? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ta „romanian girl” to jakaś kobitka po 50-tce wyglądająca niewiele lepiej od niego, ale niech im się wiedzie. W Polsce też Ukrainki po przejściach liczą pewnie na związek z jakimś Januszem, bo dla nich będzie to awans społeczny.
Po co w ogóle o tym piszę? Ponieważ denerwuje mnie traktowanie emigrantów jako ludzi gorszego sortu, a takie głosy pojawiają się na różnych forach, gdzie toczy się dyskusja na temat polskiej emigracji. Nie będę klepał banałów, że ludzie są różni, nie można uogólniać, streotypy są krzywdzące itp. Możemy przyjąć tezę, że emigranci reprezentują negatywne cechy polskiego społeczeństwa. Być może jest tak w rzeczywistości. Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie, a ja też jestem emigrantem. Ale tak jest prawdopodobnie dlatego, że Wy tacy jesteście, a emigracja to tylko odbicie Polaków, którzy mieszkają nad Wisłą.
PS Podczas mszy doszło do skandalicznego „incydentu”. Pewnej Polce skradziono święconkę (sic!). Powinienem się w tym miejscu oburzyć. Pownienem, ale tego nie zrobię. W Polsce też przecież kradną. Nawet sędziowie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo