Częścią legendy Michaela Jordana jest pominięcie go przez trenerów szkoły średniej w Wilmington w Północnej Karolinie podczas rekrutacji do drużyny koszykarskiej jesienią 1978 roku (Jordan miał wtedy 15 lat). Mike ogólnie nie był przeznaczony do koszykówki, ponieważ według jego ojca Jamesa miał on zadatki na zawodowego gracza w baseball. Jednak pomimo początkowych sukcesów szybko okazało się, że młody Jordan nie jest w stanie osiągnąć poziomu all-star w Babe Ruth League, a tym samym jego marzenia nie miały szans się spełnić. Swoją skoczność i szybkość (a także nienaturalnie duże dłonie) mógł wykorzystać w innej dyscyplinie sportowej, czyli właśnie w koszykówce.
Laney High School była wzorem jeśli wziąć pod uwagę integrację rasową. W szkole 40% uczniów stanowili czarni, a pamiętać należy, że Wilmington wcale nie należało do miast tolerancyjnych wobec czarnoskórych. W 1898 roku w mieście doszło do zamieszek, podczas których czarni mieszkańcy zostali zagonieni na dworzec kolejowy, gdzie ich poniżano i kazano im się wynosić. W czasach Jordana była to już na szczęście pieśń przeszłości, a powodem dla którego Mike Jordan nie dostał się za pierwszym razem do drużyny koszykówki na pewno nie był kolor skóry. Bo Laney High School wyróżniało jeszcze coś – osoba czarnoskórego trenera Popa Herringa, co w latach 70-tych nie było częstym zjawiskiem.
15-letni Michael czekał podobno niecierpliwie na listę zawodników, którzy zakwalifikowali się do głównego składu. Zrozumiałe więc jest, że brak jego nazwiska na tej liście był dla niego sporym ciosem. On sam opisywał to jako traumatyczne przeżycie. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział jego załamanie, dlatego zamknął się w swoim pokoju, gdzie mógł się spokojnie wypłakać. Być może zranione ego spowodowałoby, że porzuciłby koszykówkę i tym samym jego talent nie zostałby odkryty, gdyby nie jego matka Deloris.
Deloris Jordan była siłą napędową rodziny. To głównie ona (z jej mężem Jamesem różnie bywało i jest to temat na oddzielną notkę) zmuszała swoje dzieci do wysiłku i wpajała im zasady, którymi powinny kierować się w życiu, czyli: pracuj ciężko, wyznaczaj sobie cele, nie poddawaj się. Czy są to banały? Tak, są. Ale jej dzieci mogły na co dzień zobaczyć jej poświęcenie, więc jej przykład powodował, że te banały stały się mottem życiowym nie tylko dla Michaela. Zresztą sam Michael wcale nie został odrzucony przez Herringa jako “nienadający się” do gry w koszykówkę. Powiedziano mu tylko, że nie ma dla niego miejsca w głównym składzie, ale może grać w rezerwach. I w tej rezerwowej drużynie Michael rozgrywał mecze, w których rzucał po ponad 40 punktów (kwarty trwały tylko 6 minut). Oczywiście młody Jordan twierdził, że trenerzy nie poznali się na jego talencie i gdyby był wyższy (wtedy mierzył 175 cm wzrostu), miejsce w składzie miałby zapewnione.
Wzrost był dla niego obsesją. Praktykował zwisanie na drążku, co miało spowodować, że urośnie chociaż kilka centymetrów. Nikt w jego rodzinie nie był wysoki, za wyjątkiem mierzącego prawie dwa metry kuzyna, który kiedyś zatrzymał się u Jordanów na noc. Mike jak zwykle mógł liczyć w takich sytuacjach na swoją matkę, która po prostu nakłamała mu, że sposobem na przyspieszenie wzrostu jest sypanie soli do butów. Tych, którzy się oburzają zapytam: a co miała biedna Deloris Jordan zrobić widząc, że jej syn się zadręcza?
Młody Jordan miał jednak trochę racji zrzucając swoje trudne początki w koszykówce na przeciętny (jak na koszykarza) wzrost. Jego mniej utalentowany kolega Leroy Smith nie miał problemów ze znalezieniem miejsca w pierwszym składzie, ale też był od Jordana 20 cm wyższy. Jednak wydaje się, że gra w drużynie rezerwowej wyszła Michaelowi na dobre. Przede wszystkim grał, a nie siedział na ławce, co pewnie czekałoby go w drużynie, w której większość zawodników umiała więcej niż on. Poza tym bolesna porażka na początku koszykarskiej kariery ukształtowała jego mentalność. Sam Jordan mówił o tym, że kiedy podczas treningu był zmęczony i myślał o tym, że powinien dać już sobie spokój, to wracał myślami do dnia, kiedy jego nazwiska nie było na liście zawodników przyjętych do pierwszego składu. To motywowało go do dalszego wysiłku.
Przed swoim pierwszym sezonem w pierwszym składzie Jordan musiał poprawić „czucie” w lewej ręce, a także rzut po driblingu. Zaczynał treningi o 6.30 rano przed szkolnymi zajęciami. Herring już wtedy zdawał sobie sprawę z tego, że trafił mu się nieoszlifowany diament i osobiście dbał o to, żeby Jordan znalazł się rano w sali treningowej. Jako że mieszkał niedaleko Jordanów, po prostu przyjeżdżał rano po Michaela, żeby zawieźć go na indywidualną sesję rzutową.
Młody Jordan oglądał też koszykówkę w telewizji, a jego pierwszym idolem był Julius Erving, który słynął z efektownych wsadów. Jordan miał skopiować tego typu zagranie w ostatnim meczu rozegranym w rezerwowej drużynie i był to też jego pierwszy „oficjalny” wsad (sypanie soli do butów przyniosło efekty – zaczął rosnąć). Natomiast jeśli chodzi o jego debiut w barwach Laney Buccaneers, to był on niezwykle udany – 35 punktów i zwycięstwo po dogrywce na parkiecie rywali w Pender County.
Trzy lata po opuszczeniu Buccaneers przez Jordana (który miał zacząć karierę w NBA) u Popa Herringa zdiagnozowano schizofrenię. Michael Jordan nie wymienił jego nazwiska w swoim przemówienie z 2009 roku, kiedy przyjęto go do koszykarskiego Hall of Fame. Wszystko co miał do powiedzenia o swoim pierwszym trenerze to:„You made a mistake, dude.”
Na podstawie „Michael Jordan The Life” Roland Lazenby
Inne tematy w dziale Sport