Beverley Beverley
294
BLOG

Narwik 1940

Beverley Beverley Kultura Obserwuj notkę 1

Z punktu widzenia Szwedów najlepszym rozwiązaniem byłoby zachować neutralność podczas kolejnego europejskiego konfliktu, przypominającego swoją skalą Wielką Wojnę. Niestety jedna ze stron toczonej od września 1939 roku wojny – Niemcy – dostarczała Szwecji węgiel w zamian za dostawy rudy żelaza. Rządowi w Sztokholmie trudno było z tej wymiany gospodarczej zrezygnować, dlatego już w kwietniu 1939 roku poinformowano Berlin, że ruda żelaza będzie dostarczana do niemieckich portów nawet w warunkach wojennych. Sprawa wydawała się więc załatwiona. Istniał tylko jeden problem: niezamarzający norweski port w Narwiku, gdzie ładowano na statki szwedzką rudę, położony był nad Morzem Północnym. A tym samym był on narażony na atak ze strony brytyjskiej marynarki wojennej. Niemcy chcąc prowadzić wojnę z mocarstwami europejskimi musiały zapewnić sobie nieprzerwane dostawy rudy żelaza, a tym samym przejąć kontrolę nad portem w Narwiku.

ĆWICZENIA NAD WEZERĄ

Norwegia także chciała zachować neutralność, korzystając ze swojego korzystnego położenia geograficznego, nie mogła jednak zakazać silniejszym od niej państwom wpływania na jej wody terytorialne. A do takiej sytuacji doszło w lutym 1940 roku, kiedy niemiecki zaopatrzeniowiec Altmark wracał z rejsu po Oceanie Atlantyckim, mając na swoim pokładzie 299 brytyjskich jeńców wojennych. Byli to marynarze z zatopionych w grudniu 1939 roku przez pancernik Admiral Graf Spee statków handlowych pływającyh pod brytyjską banderą. 15 lutego przedstawiciele norweskiej marynarki wojennej weszli na pokład Altmarka. Nie była to ich inicjatywa, ale wynik presji rządu w Londynie. Być może zagrożono Norwegom, że jeśli tego nie zrobią, to śledzące Altmarka okręty Royal Navy zaatakują niemiecki zaopatrzeniowiec. Norwegowie nie znaleźli zamkniętych w ładowniach brytyjskich jenców lub też - co bardziej prawdopodobne – nawet nie próbowali ich znaleźć. 16 lutego Altmark skierował się w stronę położonego w zachodniej Norwegii Jossingfjordu. Nie płynął sam – towarzyszyły mu dwa norweskie torpedowce, tak więc teoretycznie eskorta okrętów państwa kontrolującego wody terytorialnego na których się znajdował, zapewniała mu ochronę. W praktyce Brytyjczycy postanowili dokonać abordażu, o czym poinformowali dowódców norweskich torpedowców. Komandor Philip Vian dowodzący HMS Cossack wydał swoim ludziom rozkaz wejścia na pokład Altmarka o godzinie 22:20, co doprowadziło do walki na pokładzie zaopatrzeniowca i śmierci siedmiu niemieckich marynarzy. To była cena, jaką trzeba było zapłacić za uwolnienie brytyjskich jenców.

Dla Adolfa Hitlera opisane powyżej wydarzenia były dowodem na współpracę rządów w Londynie i Oslo. Tak więc wódz Trzeciej Rzeszy mógł uznać, że Norwegia porzuciła politykę neutralności, angażując się w walkę po stronie aliantów zachodnich. Führer w swoich przemówieniach kierowanych do generałów nigdy nie zwracał uwagi na konieczność okupowania krajów skandynawskich. Podczas spotkania z Vidkunem Quislingiem w grudniu 1939 roku (Quisling był przywódcą norweskiej partii opozycyjnej Zjednoczenie Narodowe) podkreslał konieczność zachowania przez kraje skandynawskie neutralności. Quisling był innego zdania. Ten były attaché w Moskwie, uważający za największe zagrożenie dla Europy Związek Sowiecki, marzył o sojuszu niemiecko-norweskim, mającym się zawiązać po inwazji Trzeciej Rzeszy na Norwegię, dla której pretekstem miało być żądanie interwencji zgłoszone przez utworzony przez Quislinga rząd. Było to według niego do osiągnięcia, gdyż miał on poparcie 200 tys. Norwegów, wśród których byli ludzie na wysokich stanowiskach w rządzie i służbach specjalnych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec ostrzegało Hitlera przed kontaktami z przywódcą Zjednoczenia Narodowego.

Niemcy, jeśli już zdecydowaliby się na inwazję na Norwegię, nie potrzebowali żadnego obcego rządu, który prosiłby ich o interwencję. Celem było zabezpieczenie strategicznych dostaw surowców, bez których prowadzenie wojny było niemożliwe. Tak więc należało działać i to szybko, biorąc pod uwagę zmieniające się okoliczności. 1 marca 1940 roku Hitler podpisał dyrektywę o okupacji Danii i Norwegii. Dowódcy wojskowi nie byli zachwyceni pomysłem przeprowadzenia inwazji w czasie, gdy trwały ostatnie przygotowania do – wszystko na to wskazywało – długiej i wyczerpującej wojny ze, wspieraną przez Wielką Brytanię, Francją. Dowódca sił powietrznych Luftwaffe feldmarszałek Hermann Göring dowiedział się o planowanej operacji o kryptonimie Ćwiczenia Nad Wezerą 2 marca, co wywołało jego wściekłość do tego stopnia, że odmówił podporządkowania Luftwaffe wyznaczonemu na dowódcę operacji generałowi Nikolausowi von Falkenhorstowi. Falkenhorst miał konsultować swoje plany z zastępcą Göringa generałem Milchem. 5 marca podczas konferencji w Kancelarii Rzeszy Göring stwierdził, że plan okupacji Norwegii nie będzie mógł zostać w praktyce zrealizowany. Hitler wykluczył go z udziału w dalszych konferencjach do końca miesiąca.

Führer, zdając sobie sprawę z tego, że skuteczną bronią potęg kolonialnych jest blokada morska, czuł się bezpieczny pod względem dostaw surowców, będąc sojusznikiem Związku Sowieckiego. Potencjał dwóch totalitarnych państw powinien był okazać się wystarczający do pokonania Francji i Wielkiej Brytanii i – tym samym – przekreślenia wyniku pierwszej wojny światowej. Kwestią otwartą pozostawał jednak udział w wojnie Stanów Zjednoczonych. Największa gospodarka świata walcząca u boku aliantów mogła po raz kolejny przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Na razie jednak Amerykanie postanowili wystąpić w roli rozjemcy, wysyłając z misją pokojową do Europy podsekretarza stanu Sumnera Wellesa. Ten spotkał się najpierw z ministrem spraw zagranicznych Trzeciej Rzeszy Joachimem von Ribbentropem. Jeśli Amerykanin liczył na to, że usłyszy warunki na jakich Niemcy mieliby podpisać traktat pokojowy, musiał się rozczarować, gdyż Ribbentrop oznajmił mu, że Trzecia Rzesza jest gotowa prowadzić wojnę do zwycięskiego końca. To samo Welles usłyszał od Hitlera, który stwierdził, że Niemcy chcą jedynie zabezpieczyć podstawy swojej egzystencji. Wszystko więc wskazywało na to, że jedynym korzystnym dla Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników rozstrzygnięciem tej wojny, będzie pokonanie nazistowskich Niemiec. Rok później Welles będzie próbował ostrzec sowieckiego ambasadora Konstantina Umanskiego o zbliżającej się niemieckiej inwazji na Związek Sowiecki.

SOWIECI

Nowa umowa handlowa pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Sowieckim została podpisana 11 lutego 1940 roku, ustanawiając warunki na jakich oba państwa miały wymieniać się surowcami, produktami przemysłowymi i uzbrojeniem. Na mocy tej umowy Sowieci mieli dostarczyć Niemcom surowców o wartości 650 milionów marek w ciągu osiemnastu miesięcy. Niemcy mieli się zrewanżować produktami odpowiadającymi takiej samej kwocie, ale dostarczonymi do Związku Sowieckiego w ciągu dwudziestu siedmiu miesięcy.

Sowieci też „zabezpieczali podstawy swojej egzystencji” prowadząc wojnę z sąsiadującą z nimi Finlandią. Finowie bronili się dzielnie, ale zapłacili za to wysoką cenę: ponad 26 tys. zabitych i 43 tys. rannych. Rząd w Helsinkach postanowił 12 marca 1940 roku zawrzeć porozumienie z Kremlem, po tym gdy miasto Vipurii zostało zniszczone w wyniku ostrzału artyleryjskiego. Według raportów NKWD armia fińska była na granicy załamania. Wynik tej wojny był z góry przesądzony, jednak Finowie odrzucili w listopadzie 1939 roku sowieckie żądania terytorialne i - pomimo ostrzeżeń marszałka Mannerheima - minister spraw zagranicznych Erkko i premier Cajander postanowili stawić zbrojny opór Armii Czerwonej. Wojna błyskawiczna trwałaby – według sowieckiego sztabu generalnego – od dwunastu do piętnastu dni. Sroga zima miała być sprzymierzeńcem czerwonoarmistów, pozwalając im na wykorzystanie wojsk pancernych na bagnistych terenach Karelii. W praktyce sowieccy żołnierze ponosili ogromne straty z powodu odmrożeń albo zamarzali na śmierć, a czołgi i pojazdy opancerzone były niszczone, nie będąc w stanie przebić się przez sieć bunkrów zwaną Linią Mannerheima. Z powodu krótkich dni sowieckie lotnictwo nie mogło wykorzystać swojej przewagi w powietrzu. Wojna w Finlandii dobiegła jednak do niepomyślnego dla obrońców końca. Z terenów zajętych przez Związek Sowiecki uciekło 400 tys. Finów, czyli 12% populacji. Finlandia straciła 11% swojego terytorium i 30% majątku narodowego. Kraj ten walczył nie o zachowanie niepodległości, ale o utrzymanie statusu państwa neutralnego. Skończył ostatecznie jako sojusznik Trzeciej Rzeszy.

Alianci mieli plan pomocy Finlandii, który został przedstawiony przez premiera Francji 19 grudnia 1939 roku podczas sesji rady wojennej. Daladier zamierzał wysłać wojska przez terytorium Norwegii i Szwecji, nie przejmując się ich formalną neutralnoscią. Pierwszy Lord Admiralicji w brytyjskim rządzie Winston Churchill wyraził swoje poparcie dla francuskiego premiera. Brytyjczycy zakładali, że po opanowaniu portu w Narwiku - który tym samym stałby się dla aliantów bazą zaopatrzeniową – można by zablokować niemieckie transporty rudy żelaza ustawiając miny na norweskich wodach terytorialnych. Wojna w Finlandii była do tego doskonałym pretekstem. Jednak premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain nie chciał ryzykować konfliktu ze Związkiem Sowieckim. Poza tym Chamberlain nie był pewny jak na naruszenie neutralności Norwegii zareagują Stany Zjednoczone.

Wtedy jednak doszło do incydentu z zaopatrzeniowcem Altmark, który dał podstawy do podejrzeń, że Norwegia wcale nie była państwem neutralnym. Tak więc można było poprzez Narwik przejść na terytorium Szwecji i tam okupować złoża rudy żelaza w Killunie, Gallivare, Boden i Lulea. A udzielenie militarnej pomocy walczącej Finlandii można było opóźniać, powołując się na problemy z zaopatrzeniem. Daladier naciskał na podjęcie takich działań i w końcu 11 marca 1940 roku Brytyjczycy dali zielone światło na podjęcie akcji zbrojnej w Skandynawii. Następnego dnia żołnierze brytyjskiej brygady piechoty, brygady francuskich strzelców i polskiej półbrygady zaczęli wchodzić na pokłady okrętów kierujących się na północ. I wtedy ogłoszono, że pomiędzy Finlandią a Związkiem Sowieckim rozpoczęły się rokowania pokojowe.

ODLICZANIE

Pierwsze statki przewożące uzbrojenie dla żołnierzy Wehrmachtu mających dokonać inwazji na Norwegię wypłynęły z niemieckich portów 3 kwietnia jako transport węgla. Żołnierze mieli zostać przetransportowani na okrętach wojennych – niektóre z nich miały wpłynąć na norweskie wody terytorialne pod brytyjską banderą. Dziesięć niszczycieli miało wpłynąć do portu w Narwiku z 2 tys. żołnierzy na pokładzie, a eskortę miały zapewniać pancerniki Scharnhorst i Gneisenau. Krążownik Hipper i cztery niszczyciele miały przewieźć 1.7 tys. żołnierzy do portu w Trondheim. Pozostałe jednostki Kriegsmarine, wliczając w to trałowce i łodzie torpedowe, były odpowiedzialne za transport wojsk inwazyjnych do Bergen, Kristiansand, Egersund i Stavanger. Na tym etapie Hitler postanowił poinformować o rozpoczętej operacji ministra spraw zagranicznych Ribbentropa.

5 kwietnia niemiecki wywiad przechwycił depeszę brytyjskiej marynarki wojennej wskazującą na przygotowania do zajęcia Norwegii przez aliantów, co miało rozpocząć się od zaminowania norweskich wód terytorialnych. Następnego dnia dowództwo niemieckiej marynarki wojennej doszło do wniosku, że lada dzień porty w Norwegii zostaną zajęte przez brytyjskie i francuskie okręty wojenne. Ministerstwo spraw zagranicznych zdobyło informację o komunikacie wysłanym przez aliantów do rządów skandynawskich, według którego Londyn i Paryż zastrzegły sobie prawo do interwencji w tych krajach, ponieważ straciły one możliwość samodzielnego działania. W Kancelarii Rzeszy Hitler zaczął tracić nerwy, obawiając się, że w ostatniej chwili zostanie wyprzedzony przez swoich wrogów. Mimo wszystko operacja Ćwiczenia Nad Wezerą przebiegała do tego momentu zgodnie z planem, co na tym etapie oznaczało niezakłócony transport koleją wojsk inwazyjnych z koszar do portów na północy Niemiec. W ciągu dwudziestu czterech godzin miały wyruszyć drogą morską w stronę Norwegii.

NARWIK

Do kwietnia 1940 roku udało się odtworzyć Polską Marynarkę Wojenną w Wielkiej Brytanii, w skład której wchodziły trzy kontrtorpedowce oraz okręty podwodne Wilk i Orzeł. To właśnie ten drugi pod dowództwem kapitana Jana Grudzińskiego wypłynął ze szkockiej bazy w Rosyth 3 kwietnia, kieując się w stronę Norwegii, gdzie miał patrolować wyznaczony sektor. 8 kwietnia Orzeł wykrył statek płynący bez bandery. Był to zaopatrzeniowiec Rio de Janeiro na którego pokładzie znajdowało się 400 żołnierzy Wehrmachtu. Orzeł wystrzelił w jego kierunku dwie torpedy, które zatopiły statek wraz z 19 członkami załogi i 164 żołnierzami. Pozostali zostali uratowani przez przybyłe na miejsce zatopienia zaopatrzeniowca statki norweskie. Do norweskiego poselstwa w Londynie dotarł meldunek:

„Zdecydowanie uznaje się, że celem jest przeprowadzenie operacji przeciwko Narwikowi.”

W Berlinie przechwycono meldunki radiowe z których wynikało, że admiralicja brytyjska wie o niemieckich okrętach płynących w kierunku wybrzeża Norwegii. Pocieszano się jednak wiarą w to, że Wielka Brytania uzna to jako próbę przedarcia się na Ocean Atlantycki. Następny przechwycony meldunek był autorstwa Norwegów, którzy zauważyli już okręty wojenne wpływające do zatoki Oslofjorden. Przed godziną szóstą rano 9 kwietnia niemieckie jednostki inwazyjne zbliżające się do Narwiku, Trondheim i Bergen wysłały meldunki w których żądały wsparcia ze strony okrętów podwodnych. Oprócz zagrożenia ze strony okrętów aliantów należało się spodziewać także ostrzału artylerii nadbrzeżnej, dlatego trzy niszczyciele wysadziły żołnierzy na końcu Ofotfjordu (znajdują się tam miasta Narwik i Bjerkwik), by w Ramnes i Hamnes unieszkodliwić działa nadbrzeżnej baterii. Okazało się, że działa nie zostały jeszcze zamontowane – leżały w magazynie w Narwiku.

Nie oznaczało to jednak, że Norwegie dali się zupełnie zaskoczyć i nie stawili oporu. Do walki ruszyły pancerniki Norge i Eidsvold pod dowództwem komandora porucznika Pera Askima, który we wczesnych godzinach porannych ogłosił alarm i wydał rozkaz załadowania wszystkich dział pociskami burzącymi. Askim zdawał sobie sprawę z przewagi niemieckiej marynarki wojennej, dlatego jednocześnie rozkazał zwolnić zabezpieczenia łodzi ratunkowych. Był przygotowany na najgorsze. Pierwszy strzał Norwegów był ostrzegawczy – z pokładu Eidsvolda wystrzelono pocisk, gdy zaobserwowano niemiecki okręt Wilhelm Heidkamp. Z jego pokładu wysłano łodzią komandora podporucznika Heinricha Gerlacha, który poinformował norweskiego dowódcę komandora porucznika Odda Willocha, że Niemcy przybywają jako przyjaciele i ich zadaniem jest obrona Norwegii przed aliancką inwazją. Gerlach zażądał, żeby pod jego dowództwo przekazano pancernik Eidsvold. Willoch oznajmił mu, że nie może tego zrobić bez rozkazu przełożonego (czyli Askima). Niemiecki oficer wrócił na pokład łodzi, którą przypłynął i czekał na decyzję. W tym czasie Willoch skontaktował się drogą radiową z Askimem, który wydał rozkaz otwarcia ognia. Willoch wezwał na pokład Gerlacha i poinformował go o decyzji swojego dowódcy. Gerlach był przygotowany na to, że jego blef się nie uda, ponieważ płynąc z powrotem na pokład Heidkampa wystrzelił w powietrze racę ostrzegawczą. W tym czasie działa norweskiego okrętu zostały skierowane w stronę niemieckiej jednostki, ale to Niemcy wystrzelili jako pierwsi. Dwie torpedy trafiły Eidsvolda, który po przełamaniu się na pół błyskawicznie zatonął. Tajemnicą pozostaje, dlaczego Norwegowie nie wykorzystali okazji – dwie minuty minęły od wystrzelenia racy przez Gerlacha do salwy oddanej z dział niemieckiego okrętu – i nie zatopili Heidkampa.

Drugi z norweskich pancerników Norge podjął walkę z dwoma niemieckimi niszczycielami, które pomimo podpłynięcia na odległość 900 metrów nie były wyraźnie widoczne ze względu na śnieżycę. Norge był uzbrojony w działa kalibru 210 mm oraz 150 mm z których łącznie oddał trzynaście strzałów. Któryś z niemieckich niszczycieli wystrzelił w kierunku norweskiego okrętu sześć torped, z których dwie trafiły w cel. Norge zaczął tonąć. W pierwszej bitwie morskiej w Narwiku życie straciło 175 marynarzy z Eidsvold i 101 z Norge. Komandor kapitan Per Askim znalazł się wśród ocalałych. Ciśnienie wody wypchnęło go ze sterówki w której znajdował się w chwili eksplozji niemieckich torped.

PUŁKOWNIK KONRAD SUNDLO

Dowódcą baterii obrony przeciwlotniczej w Narwiku był chorąży Otto Ulrik Munthe-Kaas, który rankiem 9 kwietnia dowiedział się o inwazji na Norwegię, przebywając w swojej kwaterze – hotelu Nobel – zlokalizowanej w centrum miasta. W sytuacji alarmowej miejscem zbiórki oddziału był parking przy rynku, gdzie do dyspozycji jego żołnierzy znajdowało się trzydzieści samochodów ciężarowych i osobowych oraz dwa motocykle marki Zündapp. Nie było jednak czasu na czekanie, aż na miejscu zjawią się wszyscy żołnierze baterii, gdyż z informacji jednego z cywilów wynikało, że niemieccy żołnierze zbliżają się już do centrum miasta. Munthe-Kaas zarządził marszobieg w kierunku dział znajdujących się na Framneshoyden w liczbie kilkunastu zaledwie artylerzystów. Zostali jednak zatrzymani przez pluton niemieckich żołnierzy, którzy pokazali Munthe-Kaasowi dwa plakaty propagandowe w języku norweskim, z których wynikało, że król Norwegii Haakon pozwolił im na interwencję, mającą powstrzymać zbliżającą się brytyjską inwazję. Niemcy zajęli już Oslo, a żołnierze norwescy są zobowiązani udzielić im niezbędnej w takiej sytuacji pomocy. Pytanie: jak Norwegowie mają pomóc Niemcom odeprzeć brytyjską inwazję, jeśli ci zabierają im broń? Tylko Munthe-Kaas dostał z powrotem swój pistolet, ale bez magazynka. Wykorzystując chwilę nieuwagi Niemców wskoczył do przejeżdżającego samochodu osobowego, prowadzonego przez kaprala Grenlunda, który skierował się w stronę baterii dział na Framneshoyden. Tam Norwegowie próbowali pośpiesznie zorganizować obronę przed nacierającymi wojskami nieprzyjaciela. Ze stanowiska obrony Munthe-Kaas próbował telefonicznie skontaktować się z biurem pułku. Ponieważ nikt nie odbierał, chorąży ponownie wskoczył do samochodu, po to by osobiście złożyć raport i odebrać rozkazy. Jednak po drodze spotkał majora Sigurda Omdala, który rozkazał mu wrócić na stanowisko baterii i zrobić użytek z tamtyjszego działa i karabinów wielkokalibrowych, tym bardziej że nie brakowało mu amunicji. Brakowało jednak ludzi do obsługi tego rodzaju broni i nawet przybycie żołnierzy wojsk obrony terytorialnej nie rozwiązało tego problemu.

Jedyną decyzją, jaką mu w takiej sytuacji podjąć chorąży Munthe-Kaas było zdemontowanie mechanizmu dział i wyruszenie z podległymi mu ludźmi w kierunku przystani promowej w Vassnes, gdzie spodziewano się spotkać główne siły norweskie. Ta wyprawa ponownie skończyła się dla norweskiego dowódcy wzięciem do niewoli przez wojska niemieckie. Jeńców wojennych przetrzymywano w Narwiku w szkole podstawowej. Właśnie tam Munthe-Kaas pierwszy raz od momentu inwazji spotkał głównodowodzącego siłami norweskimi w Narwiku pułkownika Konrada Sundlo. Ten poinformował go, że nie może już jemu i jego żołnierzom wydawać rozkazów, ponieważ dowódca 6 Dywizji generał Carl Fleischer odebrał mu dowodzenie. Tak więc Munthe-Kaas mógł podjąć działania na własną rekę.

Pułkownik Konrad Sundlo okazał się nieudolny w momencie próby, jaką była inwazja wojsk niemieckich na Narwik. Nie wydał rozkazów, które stawiałyby w stan gotowości bojowej norweskie siły stacjonujące w mieście. Chorąży Munthe-Kaas i jego żołnierze mogli już w nocy obsadzić stanowiska dział obrony przeciwlotniczej. Poza tym do jego dyspozycji znadował się także pociąg pancerny, którego działo mogło posłużyć do obrony przed inwazją. Sam skład osobowy wynosił 150 żołnierzy z baterii dział automatycznych, 130-osobowa kompania inżynieryjna i batalion 13 Pułku Piechoty w sile 800 mężczyzn. Do transportu było gotowych 150 koni, a kompania sanitarna liczyła 200 osób. Te siły nie zostały wykorzystane, a mogły przynajmniej opóźnić postępy wojsk niemieckich. Dziwne było to, że Sundlo nie chciał wydawać rozkazów swoim podwładnym, tylko ograniczał się do wskazówek typu: „proszę robić to, co uważa pan za słuszne”. Gdy kapitan Gudleif Holmboe zapytał go o rozkazy na wypadek gdyby utracili ze sobą łączność, pułkownik nie miał mu nic do powiedzenia.

W położonym dalej na północ Bjerkvik znajdowały się koszary wojskowe Elvegardsmoen, w których służbę pełniło 150 słabo uzbrojonych żołnierzy. O 5.00 rano 9 kwietnia wartowników poinformowano o zbliżających się do koszar wojskach niemieckich. Dowódcy nie byli pewni jak mają zareagować, więc sytuację rozstrzygnęli za nich Niemcy, którzy z marszu weszli na teren jednostki, co było tym łatwiejsze, że wartownicy nie byli uzbrojeni w ostrą amunicję. Dowodzący Pułkiem Strzelców Górskich austriacki pułkownik Alois Windisch spotkał się w kantynie oficerskiej z komendantem Elvegardsmoen i poinformował go, że Niemcy przybyli bronić Norwegii przed inwazją ze strony Royal Navy. Ten komunikat miał potwierdzić komendantowi telefonicznie dowódca okręgu Ofoten. I tak też się stało: według Sundlo należało wypełniać polecenia austriackiego pułkownika.

Należy tutaj wspomnieć o tym, że pułkownik Konrad Sundlo był również działaczem Zjednoczenia Narodowego, którego szeregi zasilił w 1933 roku. Krytycznie odnosił się do rządzącej Partii Pracy i premiera Johana Nygaardsvolda. Ukazująca się w Narwiku gazeta „Fremower” nazywała go nazistowskim pułkownikiem i żądała usunięcia dowódcy okręgu ze stanowiska. Po wojnie oskarżono go o zdradę wojskową i postawiono przed sądem – rozprawa odbyła się w Oslo. Według aktu oskarżenia Sundlo wieczorem 8 kwietnia otrzymał meldunek o kierujących się na północ niemieckich okrętach wojennych. Powinien był – mając takie informacje – podjąć działania mające na celu obronę miasta i linii kolejowej. Obrońcy w Narwiku, wliczając w to komendanta policji i szefa cywilnej obrony przeciwlotniczej, byli zaskoczeni nagłą inwazją wojsk niemieckich, a jedynym działaniem podjętym przez Sundlo było uzgodnienie półgodzinnego zawieszenia broni, co zostało wykorzystane przez Niemców do zajęcia centrum miasta. Sundlo nie przyznał się do negocjowania z Niemcami zaprzestania walk, a nawet stwierdził, że postawił im ultimatum dotyczące opuszczenia przez nich zajmowanego terytorium. Na pytanie sędziego, czy pułkownik sympatyzował z Niemcami, ten potwierdził, ale dodał też, że tego nie ukrywał. Jego linią obrony było to, że dysponując tak skromnymi siłami nie miał możliwości podjęcia skutecznej obrony regionu Ofoten. Sundlo został skazany na dożywotnią pracę przymusową, utratę praw obywatelskich na dziesięć lat i utratę stopnia pułkownika piechoty. Był to jednak wyrok za jego działalność w czasie okupacji. Podczas obrony regionu Ofoten miał się on wykazać jedynie biernością, ale nie zdradą, o czym według sądu świadczył jego rozkaz o zepchnięciu Niemców do morza. Ten rozkaz został wydany w momencie, gdy jego wykonanie było już nierealne.

Pierwszy dzień operacji Ćwiczenia Nad Wezerą przebiegł według zakładanego planu. Zajęto Oslo, Kopenhagę – Duńczycy nie stawili żadnego oporu – oraz największe lotnisko w Norwegii zlokalizowane w okolicach Stavanger. To zapewniało Niemcom przewagę w powietrzu. Jednak pomimo zatopienia pancerników Eidsvold i Norge bitwa morska o Narwik miało dopiero zostać stoczona. W stronę wybrzeży Norwegii płynął zespół operacyjny brytyjskiej marynarki wojennej złożony z pancernika Warspite i flotylli niszczycieli.

LOGISTYKA WOJNY

Działa baterii nadbrzeżnej w Ramnes i Hamnes, które leżały w magazynie w Narwiku, a które miały ostrzeliwać nadpływające wrogie okręty, nie mogły posłużyć Niemcom do odparcia ataku Royal Navy. Dodatkowym problemem było to, że w porcie w Narwiku utknęły niszczyciele Kriegsmarine. A utknęły dlatego, że skończyło im się paliwo. Tylko jeden okręt pomocniczy Jan Wellem, który wyruszył z bazy w Murmańsku, dotarł na czas, ale mógł zatankować tylko dwa okręty jednocześnie, a taka operacja zajmowała osiem godzin. Ponieważ niszczycieli było dziesięć, jak łatwo policzyć potrzeba było aż czterdziestu godzin, żeby napełnić zbiorniki paliwa każdego z nich. Te zatankowane mogły oczywiście wyruszyć nie czekając na resztę, ale dowódca flotylli komandor Friedrich Bonte nie chciał rozpraszać swoich sił.

Oprócz dziesięciu niszczycieli Bonte miał do dyspozycji także trzy okręty podwodne, które pełniły wartę w zatoce Ofotfjord, ale nie ostrzegły niemieckiego dowódcy o zbliżających się brytyjskich okrętach. Prawdopodobnie powodem były bardzo złe warunki atmosferyczne, które także Brytyjczykom sprawiły problemy, gdy ci nie zauważyli cywilnego statku z którym prawie się zderzyli. Okręty brytyjskiej marynarki wojennej – niszczyciele Hardy, Hunter, Havock, Hotspur i Hostile - wpłynęły do portu w Narwiku 10 kwietnia o godzinie 4.30 i otworzyły ogień do tankujących przy Jan Wellem niszczycieli Wilhelm Heidkamp i Anton Schmitt. Oba okręty zostały trafione w wyniku czego śmierć poniosło 144 marynarzy niemieckich w tym komandor Bonte. Następnie zaatakowany zostały niszczyciel Diether von Roeder, który trafiony zapalił się. Taki sam los spotkał okręt Hans Lüdemann. Brytyjczycy trafili także sześć niemieckich statków z zaopatrzeniem. Jednak sami także ponieśli straty, po tym gdy stojące na kotwicy niszczyciele Georg Thiele i Bernd von Arnim przypłynęły do portu z odsieczą. Dwa brytyjskie niszczyciele Hunter i Hardy zostały zatopione. Na pokładzie Hardy'ego zginął komandor kapitan Bernard Warburton-Lee. To on – dostając od admiralicji w tym zakresie wolną rękę – podjął decyzję o wpłynięciu do portu w Narwiku. Być może nie zdecydowałby się na to, gdyby dzień wcześniej nie został wprowadzony w błąd przez Norwegów, którzy poinformowali go o przypłynięciu sześciu niszczycieli i jednego U-Boota. W rzeczywistości siły niemieckie były większe. Pociski wystrzelone przez Kriegsmarine trafiły aż sześć jednostek brytyjskich.

Płonący HMS Hardy udało wyprowadzić się na płyciznę przy wsi Vidrek, dzięki czemu na ląd zeszło 140 ze 175 marynarzy. Pomagali im mieszkańcy wioski, organizaując punkty pierwszej pomocy, zapewniając schronienie i ciepłe ubrania. Lżej ranni przemaszerowali dalej do wsi Ballangen, gdzie znajdował się budynek Czerwonego Krzyża. Nie wszystkich udało się tam pomieścić, więc niektórych zakwaterowano w domach mieszkańców. Pojawił się problem wykarmienia tak dużej liczby brytyjskich rozbitków. Potrzebna była przede wszystkim mąka i naczelnik Ballangen podjął decyzję o zorganizowaniu transportu drogą morską do wsi Liland, aby stamtąd zapewnić transport żywności. Misja w warunkach wojennych była niebezpieczna, jednak zdecydowano się podjąć ryzyko i wysłano dwie łodzie Lax i Liss, by te dostarczyły makę dla nieszczęsnych Brytyjczyków. W drodze powrotnej niemiecka łódź patrolowa zatrzymała Liss i skierowała jej załogę do Narwiku, tak więc misja zakończyła się połowicznym sukcesem.

IMPERIUM KONTRATAKUJE

Niemcy utworzyli w Norwegii marionetkowy rząd – oczywiście z Vidkunem Quislingiem na czele. Problemem było to, że nikt tego rządu, poza samymi Niemcami, nie uznawał. A wystarczyłoby poparcie króla Haakona VII, żeby Quisling zyskał legitymizację dla swojej władzy. W tym celu niemiecki poseł w Norwegii Curt Bräuer pojawił się 10 kwietnia w miejscowości Elverum, by przekonać monarchę do zaakceptowania niemieckiej okupacji Norwegii. Przekonywał, że okupacja nie jest wymierzoną w monarchię i ma na celu uchronienie jej kraju przed brytyjską interwencją. Haakon odpowiedział Bräuerowi, że opór przeciwko niemieckiej okupacji będzie kontynuowany. Bräuer poinformował Berlin, że rząd Quslinga bez poparcia monarchii ma małe szanse na przetrwanie.

13 kwietnia w Berlinie doszło do spotkania pomiędzy Hitlerem a prawa ręką Quislinga Albertem Viljamem Hagelinem. Hagelin oceniał poparcie społeczne dla okupacyjnego rządu na około 15%. Hitler poradził mu, żeby Quisling szukał porozumienia z innymi ugrupowaniami politycznymi w Norwegii, gdyż tylko w ten sposób Norwegowie mogli pogodzić się z rządami Zjednoczenia Narodowego. Według Hagelina tylko król mógł wpłynąć na zmianę nastawienia norweskiej opinii publicznej do Quislinga, ale porozumienie z monarchą było mało prawdopodobne.

Tego samego dnia Royal Navy przeprowadziła ponowny atak na niemieckie okręty okupujące port w Narwiku. Tym razem do walki ruszył pancernik Warspite w asyście dziewięciu niszczycieli. Dodatkowo miano przeprowadzić atak lotniczy z pokładu lotniskowca Furious. Wiceadmirał William Whitworth dowodzący atakiem z pokładu Warspite'a wydał rozkaz zniszczenia wszystkich okrętów oraz statków handlowych należących do Niemców. Dodatkowo należało unieszkodliwić baterie dział na nadbrzeżu. Warspite był odpowiednim okrętem do wypełnienia takiej misji: 197 metrów długości i 33 tys. ton wyporności. Na jego pokładzie znajdowało się osiem dział 380 mm rozlokowanych na czterech wieżach. Miał także do dyspozycji dwa samoloty typu Swordfish. Jeden z tych pokładowych bombowców torpedowych zatopił niemieckiego U-64, przechodząc do historii jako pierwszy samolot drugiej wojny światowej, który posłał na dno okręt podwodny. Wiceadmirał Whitworth mógł powiadomić admiralicję o pierwszym sukcesie. Dowódca brytyjskiej armady nie zdawał sobie sprawy z tego, że sam znalazł się na celowniku U-46, który był już gotowy do odpalenia torpedy gdy uderzył w dno, co spowodowało konieczność wynurzenia się. Szczęście w nieszczęściu dla załogi niemieckiego okrętu ich wynurzenia nie zauważyli Brytyjczycy, ale Warspite miał wystarczająco dużo czasu na znalezienie się poza zasiegiem U-46.

Kolejną ofiarą Warspite'a był niszczyciel Erich Koellner, który czekał na brytyjskie okręty w południowej części fiordu. Inny niszczyciel Hermann Künne próbował uciec płynąc zygzakiem w kierunku Narwiku. Zasłona dymna została rozwiana przez porywisty wiatr, tak więc Hermann Künne oraz niszczyciele Hans Lüdemann, Wolfgang Zenker, Bernd von Arnim, Georg Thiele i Erich Tiese stały się łatwymi celami. Wymiana ognia zaczęła się w odległości 17 tys. metrów i była kontynuowana podczas zbliżania się okrętów na odległość 10 tys. metrów. Obie strony nie były w stanie trafić w przeciwnika. Co więcej Brytyjczycy nie potrafili wykorzystać przewagi w powietrzu, gdy ich samoloty startowały z pokładu lotniskowca Furious, by zrzucić bomby mające zatopić albo przynajmniej poważnie uszkodzić okręty Kriegsmarine. Mimo tego walka nie była wcale wyrównana, biorąc pod uwagę to, że Niemcom o godzinie 13.15 – cztery godziny po wydaniu przez Whitwortha rozkazu do ataku – kończyła się już amunicja. Dowodzący niemieckimi niszczycielami komandor porucznik Erich Bey wydał swoim okrętom rozkaz wpłynięcia do fiordu Rombaken. Płynęły do pułapki, z której miały się już nie wydostać.

Operacja morska przeprowadzona przez Niemców w zatoce Ototfjord zakończyła dla nich fatalnie: stracili dziesięć niszczycieli, czyli wszystkie wysłane do walki w ramach operacji Ćwiczenia Nad Wezerą. Norwegowie stracili dwa pancerniki, a Brytyjczycy dwa niszczyciele i dwa samoloty typu Swordfish. Alianci wygrali w tej wojnie swoją pierwszą bitwę.

WIELKA IMPROWIZACJA

Niemcy nie opanowali lotniska Bardufoss w pobliżu Narwiku, a tym samym nie mogli dostarczyć wsparcia w postaci ciężkiego sprzętu wojskowego i amunicji swoim siłom inwazyjnym znajdującym się w tym rejonie. Generał Eduard Dietl podjął decyzję o wykorzystaniu jako lądowiska zamarźniętego jeziora Hartvikvannet. Najpierw jednak należało usunąć z niego śnieg. Niemiecki oficer za to odpowiedzialny miał do dyspozycji norweskich jeńców i konie, jednak nie wiedział jak od strony technicznej podejść do tego zadania. Tak więc jeńcy najpierw zbierali śnieg w wyznaczonych miejscach, po to by przy użyciu koni wywieźć go poza taflę jeziora. Rezultat był marny. Następnego dnia Norwegom rozkazano tak udeptać dochodzącą do 70 centymetrów warstwę śniegu, żeby mogły na niej wylądować samoloty transportowe Ju 52, lecące z lotniska Tempelhof pod Berlinem, na pokładzie których znajdowały się działa kalibru 75 mm, pociski do nich, a także potrafiących zrobić z nich użytek 60 artylerzystów. Z jedenastu Junkersów, które wylądowały na jeziorze Hartvikvannet, tylko cztery nadawały się do ponownego użytku. Piloci i pozostali członkowie załóg mieli według planu wrócić do Berlina. Postanowiono więc załadować ich na pokład sprawnych maszyn i spróbować wzbić się nimi w powietrze. To się nie udało, a tym samym niemieckie maszyny uwięzione na jeziorze stały się łatwym celem dla lotnictwa aliantów. Tylko brakowi celowników na pilotowanych przez Norwegów Fokkerach Luftwaffe zawdzięcza to, że wszystkie ich maszyny, znajdujące się na zamarźniętym jeziorze, nie zostały trafione przez ważące 50 kg bomby zrzucone z wysokości 1000 metrów. Ostatecznie 17 kwietnia jedną maszynę udało się poderwać w powietrze. Pilot jednak zgubił się w śnieżycy i musiał awaryjnie lądować w Hälsingland w środkowej Szwecji. Operując w ten sposób i ponosząc takie straty Luftwaffe nie była w stanie zaopatrywać zbyt długo walczącego w Norwegii Wehrmachtu.

Na szczęście dla Niemców Norwegowie okazali się nieprzygotowani do prowadzenia wojny. Kombinezony maskujące były szyte przez Oddziały Norweskiej Ochotniczej Służby Kobiecej dopiero po rozpoczęciu inwazji. Materiałem były oczywiście prześcieradła, tak więc nic dziwnego, że takich kombinezonów nie uszyto w odpowiedniej liczbie. Metodą zapożyczoną od walczących z Sowietami Finów było użycie niewielkich mobilnych oddziałów, poruszających się na nartach. Najpierw trzeba było jednak sprawdzić umiejętności w tym względzie poszczególnych poborowych, co znowu zabrało obrońcom cenny czas, który mogli wykorzystać do odparcia niemieckiej inwazji. Generał Gustav Fleischer wydał rozkaz do mobilizacji batalionu w mieście Alta 9 kwietnia, a batalion ten był gotowy do wymarszu, czy raczej wypłynięcia w stronę Narwiku dziesięć dni później. Do transportowania wojska używano kutrów rybackich i trzeba tu zaznaczyć, że jednak przed wojną armia norweska sporządziła listę prywatnych łodzi, tak by wiedziano które z nich nadają się do przewozu ludzi, a które koni, na które można załadować amunicję, a które wykorzystać do transportu ciężkiego sprzętu. Najszybsze łodzie wykorzystywane były do transportu żołnierzy. Komandor porucznik Ole Siem, który odpowiadał za zorganizowanie transportu drogą morską w kierunku Narwiku, nie zdecydował się na wprowadzenie rekwizycji, na co pozwalało mu prawo obowiązujące w czasie wojny. Zamiast tego nakazał wynajem w stawkach od 50 do 90 koron za dobę, w zależności od długości łodzi. Za paliwo i smary płaciło państwo, które również pokrywało koszty naprawy uszkodzeń powstałych podczas rejsu. Jeśli jednak łódź uległa awarii, koszty jej usunięcia spadały na właściciela.

Tymczasem w Kancelarii Rzeszy Hitler znowu zaczął tracić nerwy. Stało się oczywiste, że wojska generała Dietla nie będą zaopatrywane ani przez Kriegsmarine, ani przez Luftwaffe. 14 kwietnia podczas rozmowy z dowódcą wojsk lądowych generałem Brauchitschem Führer wyraził pogląd, że w obecnej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby ewakuowanie wojsk z Narwiku i skoncentrowanie się na obronie Trondheim. Według niego miasto to miało stać się niemieckim Singapurem z bazą dla marynarki wojennej Trzeciej Rzeszy. Tym bardziej że Brytyjczycy – według Hitlera – wylądowali już w Narwiku i biorąc pod uwagę doświadczenia z pierwszej wojny światowej, nie ma możliwości usunięcia ich z terenu przez nich okupowanego. Tak więc wojska generała Dietla powinny wyruszyć w długą, liczącą ponad 1200 kilometrów, podróż na południe do oddalonego o 500 kilometrów od Oslo Trondheim. Szef Sztabu Operacyjnego Wehrmachtu generał Alfred Jodl zauważył, że Dietla czeka zorganizowanie wyprawy polarnej. Zamiast tego należało, według niego, bronić Narwiku nawet tak skromnymi siłami, jednak Hitler nie zamierzał tracić kolejnych samolotów, które za cztery tygodnie miały być potrzebne w Europie zachodniej. Awansował więc Dietla do stopnia generała broni i rozkazał szefowi Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu generałowi Keitelowi wysłanie drogą radiową wiadomości do Dietla o jak najszybszej ewakuacji z Narwiku. Ta wiadomość nigdy do Dietla nie dotarła. Po prostu oficer sztabowy za to odpowiedzialny pułkownik Bernhard von Lossberg odmówił jej wysłania (sic!). Keitel nie postawił go za to przed sądem wojennym, a jedynie opuścił pokój sztabowy, zostawiając Lossberga z jego bezpośrednim przełożonym generałem Jodlem.Ten wyraził zgodę na to, by Lossberg spróbował przekonać dowódcę wojsk lądowych Brauchitscha do wyperswadowania Hitlerowi jego, jak się dowódcom Wehrmachtu wydawało, pochopnej decyzji. Brauchitsch odpowiedział Lossbergowi, że on nie ma nic wspólnego z kampanią w Norwegii. Dowódca wojsk lądowych, gdy tylko mógł, unikał rozmów z Hitlerem od czasu incydentu z listopada 1939 roku, kiedy to chciał przedstawić mu swoje memorandum na temat braku gotowości jego wojsk do przeprowadzenia kampanii w Europie zachodniej. Hitler wyrwał mu memorandum z rąk i zaczął krzyczeć na Brauchitscha, że żaden dowódca frontowy nie informował go o braku ducha bojowego wśród niemieckich żołnierzy i jak to w ogóle możliwe, że do takiej sytuacji doszło po zwycięskiej kampanii w Polsce. Jedyne co udało się osiągnąć Lossbergowi, to przekonanie Brauchitscha, że jako dowódca wojsk lądowych powinien pogratulować Dietlowi awansu na generała broni. Na końcu gratulacyjnej depeszy Brauchitsch wyraził nadzieje, że Narwik będzie broniony do ostatniego żołnierza. Lossberg wręczył tę depeszę Jodlowi i na jego oczach podarł tę przygotowaną przez Keitela. Jak na te wydarzenia miał zareagować Alfred Jodl? On także uważał, że jeśli Wehrmacht był już w Narwiku, to należało tam za wszelką cenę pozostać. Wziął więc na siebie ciężar przekonania Hitlera, że nie wszystko jest jeszcze stracone i należy kontynuować walkę. Doszło do ciekawej sytuacji, kiedy w rozmowie z Führerem to nie on sam, ale jego podwładny stracił panowanie nad sobą i wygarnął mu, że podczas każdej wojny są takie sytuacje, kiedy Naczelny Wódz musi trzymać nerwy na wodzy. Poskutkowało. Dietl otrzymał rozkaz utrzymania się w Narwiku tak długo jak to możliwe. Ciekawe jak kryzys w początkowej fazie kampanii norweskiej wpłynął na postawę Hitlera podczas późniejszej bitwy o Stalingrad?

PLAN ŻÓŁTY

Alianci nigdy na poważnie nie zaangażowali się w obronę Norwegii. Co prawda 20 kwietnia w porcie Namsos leżącym 120 kilometrów od Trondheim wylądowały oddziały brytyjskie i francuskie, jednak nie miały one środków transportu, łączności, map, ciężkiej artylerii, karabinów maszynowych, amunicji i wsparcia lotniczego. Nawet jeśli to wszystko miało zostać im dostarczone w dalszej fazie operacji, to plany te uniemożliwiła Luftwaffe bombardując oddziały alianckie dniem i nocą. Krół Hakkon VII przeniósł się wraz z rządem do Tromso, miasta znajdującego się 230 kilometrów na północ od Narwiku. Wojska alianckie ewakuowały się z Norwegii w dniach 30 kwietnia-2 maja. Dzień po zakończeniu ewakuacji Hitler przemawiał w Berlinie w Pałacu Sportu do 6 tys. podchorążych Wehrmachtu i SS. Podczas tego przemówienia doszedł do następującego wniosku:

„Ziemia nie jest dla tchórzliwych, słabych, leniwych ludów. Ziemia jest dla tego, kto ją weźmie, kto będzie na niej ciężko pracować i w ten sposób ukształtuje swoje życie. Taka jest wola Opatrzności”.

Tydzień później 10 maja Wehrmacht ruszył do ataku przeciwko wojskom holenderskim, belgijskim, francuskim i brytyjskim, realizując tym samym Plan Żółty. Tego samego dnia nowym premierem Wielkiej Brytanii został Winston Churchill. Druga wojna światowa wchodziła w decydującą fazę i wszystkie środki musiały zostać zaangażowane do powstrzymania niemieckich sił zbrojnych na zachód od Renu.

W bitwie o Narwik udział wzięła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich pod dowództwem pułkownika Zygmunta Szyszko-Bohusza oraz polskie okręty i statki. W wyniku walk zginęło 125 polskich żołnierzy i 53 marynarzy z kontrtorpedowca Grom (na dno został posłany również transportowiec Chrobry). Wojska ekspedycyjne w skład których wchodziła SBSP i Legia Cudzoziemska wycofano na początku czerwca, próbując rozpaczliwie ocalić Francję przed niemiecką okupacją. W szeregach Legii Cudzoziemskiej walczył prawdopodobnie (oficjalny życiorys mówi o SBSP) Henryk Jabłoński. Postać dzisiaj zapomniana, ale to on zastąpił w 1972 roku Józefa Cyrankiewicza na stanowisku przewodniczącego Rady Państwa. W 1981 roku wprowadził, na polecenie Jaruzelskiego, dekret o stanie wojennym. Jabłoński utrzymał się na swoim stanowisku do 1985 roku, gdy Jaruzelski wysłał „Henia” na emeryturę. W 1988 roku został awansowany na generała brygady w stanie spoczynku.

Po ewakuacji króla Haakona i norweskiego rządu do Londynu, co nastąpiło 7 czerwca 1940 roku, dalszy opór nie miał już sensu i trzy dni później w Trondheim norweski podpułkownik Ragnvald Roscher Nielsen podpisał zawieszenie broni, kończące nie tylko bitwę o Narwik, ale także walki w Norwegii. Formalnie walki zaprzestały tylko wojska lądowe, a marynarka wojenna i lotnictwo miały dalej kontynuować wojnę przeciwko Niemcom z terenów Wielkiej Brytanii.

10 czerwca norwescy żołnierze zaczęli schodzić z gór. Dla nich trwająca 62 dni wojna dobiegła końca. W jej wyniku życie straciło 105 norweskich żołnierzy i 276 marynarzy. Brytyjczycy stracili 1700 żołnierzy i marynarzy. Straty francuskie to około 400 ludzi. Dowódca 6. Brygady podpułkownik Ole Berg podczas składania raportu dowódcy sił zbrojnych generałowi Otto Rugemu powiedział:

„Nigdy nie zapomnę moich batalionów schodzących z gór. Ani słowa, ani uśmiechu, jedynie pełne zdziwienia oczy, które niczego nie rozumiały.”

Źródła:

„Bitwa o Narwik” Asbjorn Jaklin, Znak, 2021

„Cena zniszczenia. Wzrost i załamanie nazistowskiej gospodarki” Adam Tooze, Napoleon V, 2016

„Czas Hitlera. Klęska 1940-1945” Frank McDonough, Rebis, 2021

„Göring. A Biography” David Irving, Macmillan, 1989

„Hitler's War” David Irving, Papermac, 1983

„Stalin: Waiting for Hitler 1929-1941” Stephen Kotkin, Penguin Books, 2018

„Historia polityczna Polski 1935-1945” Paweł Wieczorkiewicz, Zysk i Spółka, 2014

„Bohaterowie, renegaci, zdrajcy...” Paweł Wieczorkiewicz, LTW, 2015 

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura